sobota, 2 maja 2020

WARMIA SZEPTEM - MOJE MIEJSCE NA ZIEMI: CZĘŚĆ I - 6. BUTRYNY

6. BUTRYNY

Tak kiedyś wyglądały Pokrzywy

Jeśli już idę do Butryn, to najchętniej drogą odbiegającą w lewo przed Pokrzywami. Mniej więcej na wysokości masztu telefonii komórkowej. Zarastająca i rzadko używana, o głębokich, wypełniających się wodą koleinach, wiedzie przez zagajnik głogów, gdzie co roku zbieram owoce na nalewkę (pyszną), i przez powracający samorzutnie las. 



Za porzuconą łąką, pokrytą mierzwą trawy, chwastów, ziół, rozlewa się wąski staw. Podchodząc doń za osłoną zielska i głogów, spotykam czaple, łyski, dzikie kaczki. Susza odsłania czarny muł. Zdeptany przez dziki zażywające borowinowej kąpieli.










Droga wiedzie w kierunku skrajnych gospodarstw w Butrynach przez pola zarastające lasem. Odbijając ścieżką w łan nawłoci, dochodzę do najładniejszego siedliska w sąsiedztwie łąki między brzozowymi i osikowymi zagajnikami, na której pasą się konie. Pozują na tle jesiennych drzew. Są chyba świadome własnej urody.












Szczęśliwe konie

Droga od siedliska wije się między pagórkami, omija zagłębienia i oczka, leśne kępy. Wywodzi na pola. Łączy się z równie malowniczym duktem do Przykopu w sąsiedztwie metalowego krzyża i porzuconych obejść. 










Porzucone siedlisko

Jedno z nich straciło gospodarza kilka lat wcześniej. Stoi na pagórku w otoczeniu starych drzew za rozległym polem i zanikającym stawem w gorsecie szuwarów. Do porzuconych zabudowań wjeżdża się też od lasu przez bramę między dwiema lipami. Dostrzegłem nawet jakąś pryzmę żwiru. Jej widok obudził nadzieję, że siedlisko ożyje. Póki co – tylko nadzieję.




Tajemniczy ogród

Droga z Przykopu, opuściwszy sosnowy las na piaszczystym gruncie, gdzie w poszyciu dominują ubogie mchy i chrobotki reniferowe, wiedzie wzdłuż ogrodzenia z okrąglaków i siatki, jaką otacza się leśne nasadzenia. Płot broni dostępu do ruin porzuconego niegdyś kolejnego gospodarstwa i warmińskiej kapliczki z pustą wnęką po figurce. 







Obejście zarosło wiekowymi grabami, lipami i klonami. Drzewa utworzyły park. Na kształt scenerii dla „Tajemniczego Ogrodu” Agnieszki Holland. Siedzibą władał człowiek obdarzony poczuciem estetyki. Żyjący w nierozerwalnym związku z otaczającą przyrodą. Wiosną ruinę ocienionej kapliczki zdobi łan konwalii. Stary klon w porze kwitnienia okrywa się chmurą kwiecia, odróżniając się przez chwilę od innych drzew w sąsiedztwie. Latem skraj drogi i ogrodu tonie w macierzance.




Dojeżdżając do Butryn i samotnych topól, trzymam aparat w pogotowiu. Zdarzają się bociany przelatujące na tle nieba między pniami drzew oblepionych jemiołą albo żurawie spacerujące po ścierniskach.











Butryny

Edmund Czarnecki, prezes OSP w Butrynach, pytany kiedyś przez sąsiadów, dlaczego nie ścina przydrożnych sosen, pokiereszowanych przez wiatr, śnieg i pioruny, odparł po prostu:
- Należą do rodziny.

Butryny

Jego odpowiedź skojarzyła mi się ze słowami Augusta Popławskiego, który w „Ludziach dnia wczorajszego” [37] wyznał, że taka domowa garbata sosna, co kiedyś wyrosła na przydomowym kamienisku, przymusiła go swoim steranym widokiem do rozliczeń z przeszłością.

Kościół i kapliczka w Butrynach

We wsi jest kościół. Z historią równie pokręconą co historia przydrożnych sosen. Nie wiadomo kiedy powstał. Dokumenty lokacyjne Butryn o nim nie wspominają [2], [10]. Wiadomo natomiast, że rozpadający się drewniany kościół został zastąpiony murowanym około 1684 roku. Z parafią był związany Marcin Kromer, fundator brewiarza i mszałów; Szymon Rudnicki, który w 1610 roku wyłączył parafię spod zwierzchnictwa Dobrego Miasta i przyłączył do archiprezbiteriatu w Olsztynie, konsekrował ołtarz główny i złożył w nim relikwie dwóch świętych; Andrzej Chryzostom Załuski, który konsekrował kościół po jego przebudowie w 1701 roku; Krzysztof Andrzej Jan Szembek, fundator ołtarza w bocznej nawie (1733); Karol Hohenzollern (następca Ignacego Krasickiego) wizytujący w 1796 roku kościół po definitywnym zaanektowaniu Warmii przez króla Prus.

Leśny krzyż pod pomnikową lipą na drodze łosiery

Kościół został obrabowany przez żołnierzy Napoleona w 1807 roku. Jego wnętrze spłonęło w 1886 roku razem z organami, które zastąpiono nowymi dopiero w 1921 roku. Był kilka razy przebudowywany. Ostatni raz w 1935 roku, gdy dobudowano wieżę i zakrystię. Został poddany renowacji sfinansowanej już ze środków Unii Europejskiej.

Z kościołem w 1884 roku związał się Walenty Barczewski, wówczas wikary, zanim przeszedł do Świętej Lipki. Autor między innymi Geografii Warmii wydanej w 1917 roku. Przez trzydzieści lat proboszczem parafii był Wacław Osiński piastujący godność prezesa Banku Polskiego w Olsztynie. Został zmuszony do rezygnacji z probostwa po dojściu Adolfa Hitlera do władzy. Jego miejsce zajął bardziej „spolegliwy”  Paweł Kaczorowski. Zmarł 29 października 1939 roku pobity w lesie przez bojówkę Sturmabteilung (SA). O jego następcy, księdzu Scharnowskim, niewiele wiadomo. Poza tym, że w 1941 roku skazano go na 18 miesięcy więzienia za niechęć wobec przekształcenia kościoła katolickiego w niemiecki kościół narodowy [2]

Butryny pod letnią burzą

We wspomnieniach butrynian o wydarzeniach z 1945 roku przewija się nazwisko księdza Drewnowskiego, który – podobno – ugościł Maksymiliana Kallera powracającego z wojennej tułaczki. Biskupem Warmii Maksymilian Kaller został 18 października 1930 roku. Ponoć sprzyjał Warmiakom z polskimi korzeniami, acz w przeddzień ataku na Polskę we wrześniu 1939 roku zakazał wygłaszania kazań w języku polskim. Między innymi z myślą o polskich Warmiakach wybudował w Braniewie w latach trzydziestych nową siedzibę najstarszego na Warmii seminarium duchownego. 7 lutego 1945 roku gestapo wywiozło go do Gdańska a potem w głąb Niemiec. Do Olsztyna wrócił w sierpniu 1945 roku. Pieszo, podwodami, okazyjnym transportem. Do kościoła w Butrynach dotarł w zniszczonym odzieniu. Ksiądz rozpoznał go po pierścieniu, insygnium biskupa. Ugościł na plebani, doprowadził do porządku, załatwił podwodę do Olsztyna. Biskup Kaller zamierzał przenieść siedzibę diecezji do Olsztyna. Nie zdążył. 13 sierpnia 1945 roku nakazano mu opuszczenie Polski. Trzy dni później, po rozmowie z kardynałem Augustem Hlondem, złożył rezygnację, zatrzymując jedynie tytuł biskupa warmińskiego.


Z powojennych księży poznałem tylko Franciszka Malinowskiego, człowieka wielu zainteresowań. Odwiedzał nas, odkąd rodzice zamieszkali w Łajsie. Zachodziłem do niego na plebanię, szukając materiałów do moich studenckich prób literackich o regionie. Proboszczem został w  1962 roku i był nim aż do śmierci w 1992 roku. Zmarł skutkiem nieuleczalnej choroby. W przeddzień operacji wygłosił pożegnalne kazanie, które zakończył słowami:
- Moi parafianie. To moja ostatnia msza (…). Idę do szpitala na operację, (…) chyba już z tego nie wyjdę.


Był taki, jakim go zapamiętano. Lidia Hohmann wspominała [2], że „prawdziwa warmińskość skończyła się razem z księdzem Malinowskim. Za niego to jeszcze łosiery chodzili na odpust. I on taki mocno robotny był. Potem się to skończyło. Tego Malinowskiego to każdemu żal, bo on tak potrafił żyć z ludźmi”.
Długo zachodziłem w głowę, czym były łosiery. Dopiero w „Ludziach dnia wczorajszego” znalazłem literackie objaśnienie lokalnych pielgrzymek między parafiami na Warmii [37].


Jan Karetko, leśniczy, mówił z kolei: „Była tu w Butrynach szczególna osobowość, niesamowity człowiek, ksiądz Malinowski. Znał jak nikt realia tamtych czasów i wiedział, jak się w nich znaleźć. On był chyba pierwszym z tych, do którego przyjeżdżali partyjni prominenci (…), których żony zmuszały do kościelnych ślubów albo chrztu dzieci (…). Nieraz pytałem: - Jak ty możesz takim, co progu kościoła nie przekroczyli, udzielać sakramentów? Odpowiadał, że jest tylko sługą bożym i Bogu służy, a on już takiego czy owego sam rozliczać będzie.”
W słowach księdza Franciszka pobrzmiewało Marcelowskim „pozwól drugiemu być” [11].


Nie wiem, czy Franciszka Malinowskiego z Józefem Tischnerem łączyło coś więcej oprócz pochodzenia. W jego postawie, zachowaniu, uczynności, tolerancji odnajdowałem jednak to, o czym wielokrotnie mawiał Tischner:
- Kościół to przede wszystkim wspólnota wiernych.
Miał jeszcze jedną umiejętność. Uśmiechał się oczami. Jak Tischner czy jego przyjaciel Antoni Kempiński, krakowski psychiatra o międzynarodowej sławie, wybitny znawca ludzkiej duszy i mimowolny filozof zarazem. Kępiński na widok Tischnera zwykł mawiać:
- Józku, masz terapeutyczną gębę [11].
O księdzu Franciszku myślałem podobnie. Praktykował terapeutyczny sposób bycia.

Kolejny młody gotów opuścić butryńskie kąty

Nigdy podczas naszych rozmów nie odniosłem wrażenia, że rozmawiam z księdzem. Dyskutowałem z człowiekiem, który zaczynał wiejskim urwisem, na pewien czas uległ sowieckiej indoktrynacji na kresach, zostając najmłodszym w okolicy kierownikiem мaшинoй-тракторнoй станций obsługującej pobliskie sowchozy i kołchozy, a potem ku zdziwieniu bliskich podjął naukę w seminarium duchownym. Przez kościół trafił do Butryn i tu pozostał do końca.
Krótko mówiąc, miałem do czynienia z człowiekiem obdarzonym przez los życiowym doświadczeniem na miarę zajmującej biografii.


W 1978 roku przejął ewangelicki kościół w Nowej Wsi, gdy wspólnoty protestanckiej nie było stać na jego utrzymanie. Dostosowując jego wnętrze do potrzeb liturgicznych, kazał – podobno – zbić z tynków napis szwabachą nad głównym ołtarzem. Słysząc o tym, pomyślałem:
- Nie z własnej woli.
Józef Tischner użyłby dosadniejszych słów. Podczas dyskusji z alumnami krakowskiego seminarium duchownego określał dialog w kościele powszechnym mianem „dysputy dupy z kijem” [11].
Wiejski proboszcz nie śmiałby przeciwstawić się diecezjalnej zwierzchności. Nawet jeśliby wygłosił argument o konieczności zachowania historycznej materii zabytkowego obiektu sakralnego.

Z perspektywy czasu mam żal do siebie, że z księdzem Franciszkiem rozmawiałem za mało. Trawestując słowa Jana Twardowskiego, powinienem był śpieszniej poznawać ludzi. Za szybko odchodzą. Każda śmierć osoby bliskiej sprawia, że jest nas samych coraz mniej.








[1] Praca zbiorowa pod redakcją Wojciecha Altmajera: Księga Edenu 1992-2017. Olsztyn 2017

[2] Praca zbiorowa pod redakcją Izabeli Lewandowskiej: Trwanie Warmii 600 lat Butryn. Urząd Gminy w Purdzie, Agencja Wydawnicza REMIX. Purda – Olsztyn 2012


[10] Encyklopedia Warmii i Mazur: Źródło internetowe http://encyklopedia.warmia.mazury.pl  


[11] Wojciech Bonowicz: Tischner. Świat Książki. Warszawa 2003


 [37] August Klemens Popławski: O ludziach dnia wczorajszego. Grupa WM. Olsztyn 2018








1 komentarz: