piątek, 15 grudnia 2023

Babant i Krutynia

 

Babięcka Struga największym dopływem Krutyni. Jej początkiem trzy ramiona. Pierwsze mające źródło w jeziorze Pierwoj w sąsiedztwie Maradek, Jeziora Sorkwickiego i jeziora Piłakno. Z jeziora Pierwoj wypływa strumień w kierunku jeziora Stromek, z niego kolejny strumień do jeziorka Kamionka. Wzbierający strumień przemierza leśne kąty średniowiecznych dóbr wildenawskich między Rybnem na wschodzie a Mojtynami i Rogalami na zachodzie. Ostatecznie strumień wpada do północnej zatoki jeziora Babięty Małe.

 


Drugim ramieniem strumień wypływający z Jeziora Rańskiego (145,2 m n.p.m.) i wpadający do jeziora Babięty Wielkie (141,2 m n.p.m.) mniej więcej w połowie długości jego rynny.

 



Trzecie ramię tworzą jeziorka: trudno dostępne jeziorko Bobrek (w sąsiedztwie Kuklanki i Krawna), równie niedostępne Zaleśno, Miętkie, Słupek nanizane na strumień wpadający w południową zatokę jeziora Babięty Wielkie nieopodal samotnego siedliska agroturystycznego. Strumień przemierza leśne zabagnione komysze między Jeleniowem po wschodniej stronie a Miętkiem po zachodniej. Jeziorko Zaleśno potrafi zmieniać swoją powierzchnię w nietypowy sposób. W 1955 roku jego powierzchnia wynosiła 11,7 ha, w 1991 – 4,2 ha, a w 2003 – 6 ha. Zaskakujące. Nasilająca się susza hydrologiczna przyczyni się do jego zaniku. Chyba że wkroczą bobry.

 

Obraz pobrany z google earth pro 14 grudnia 2023.

Żaden z tych strumieni nie kwalifikuje się do pływania. Co najwyżej na piechotę z włóczeniem kajaka na sznurku albo i wózku. Aczkolwiek widok trzeciego strumienia na mapie satelitarnej Google Earth Pro sugeruje coś przeciwnego.

 






Strumień z Babięt Wielkich po kilkuset metrach wpada do Babięt Małych. Połączywszy się ze strumieniem spod Maradek, wypływa jako Babant przemierzający leśną kameralną na całej 11 kilometrowej długości dolinę do jeziora Tejsowo. Aktualne opisy szlaku informują o licznych przeszkodach – drzewach powalonych przez bobry w poprzek nurtu. Kiedy pływałem, nie widziałem śladów aktywności bobrów. Ich reintrodukcję rozpoczęto dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych. Do tego czasu bobry występowały głównie na Suwalszczyźnie i w dorzeczu Pasłęki.

 






Ujście Babantu do jeziora Tejsowo to zachodnia zatoczka pokryta dywanem liści i kwiatów białych grzybieni. Wpływa się na leniwy nurt między gęstymi zaroślami turzycy, skrzypów, przetkanych gałęziami łozy i czeremchy. Te po lewej ręce skrywają wodne połączenia z pobliską Kuklanką. Dostępne tylko wczesną wiosną. Czasem trzeba przebijać się przez zasłony trzciny przegradzających rzeczny korytarz. Babant meandruje, wypełniając bagnistą dolinę. Wczesną wiosną można płynąć skrótami, wąskimi korytarzami przecinającymi mierzwę. Latem skróty znikają pod gęstwą odrastających trzcin, jeżówek, kosaćców i tataraku. Omija się rozliczne podmokłe wyspy, powalone drzewa, zmurszałe kładki dla wędkarzy. Szlak przypomina nieco dolną część Babięckiej Strugi przed jej ujściem do Zyzdroju Wielkiego.

 












Las niechętnie zbliża się do meandrującego Babantu. To przede wszystkim olchowy i wierzbowy łęg pełny martwych kikutów i zamierających drzew. Po kilometrze podpływania drzewa odcinają od widoku nieba. Nurt zaczyna kaprysić. Wiedzie przez zakola i przewężenia w sąsiedztwie śródleśnych polan na prawym brzegu. Brzegi stają się dostępniejsze, dając pewniejsze podparcie brzozom, olchom i świerkom tworzącym żywe sklepienie. Rzeka jaśnieje pod cieniem rozświetlonym plamami słonecznego światła. I tak do mostu w drodze z Gantu do Jeleniewa. Za nim zaczyna się zupełnie inna wędrówka. Nurt kaprysi coraz mocniej. Wiedzie przez zakola i przewężenia. Rzeźbi wąską dolinę. Płytka toń sprawia, że trzeba wybierać miejsca, gdzie kajak nie ociera o dno. Prąd przyspiesza. Zmusza do tańca wodorosty i powłóczyste glony. Płucze kępy moczarki. Gałęzie i kłody w korycie wzniecają zwary i warkocze. Trzeba pochylać głowę pod pniami podmywanych drzew, pod gałęziami łozy. Spod wiosła uciekają ryby.

 









Byłem sam. Wtedy nie spotkałem kogokolwiek. Ani na brzegu, ani w kajaku. Jakbym przecierał szlak pierwszy raz od lat. Leśne ściany odcięły mnie od upału i powiewów nieśmiałego wiatru. Słuchałem plusku wody i spłoszonych ryb, które nie miały dokąd uciekać. Słuchałem śpiewania ptaków ukrytych w zaroślach. Coraz częściej wysiadałem z kajaka, natrafiając na mielizny. Wtedy wiodłem kajak na sznurku, depcząc jasny piasek pod zimną wodą zasilaną helokrenowymi wysiękami spod brzegów i unikając kontaktu z ostrą turzycą, skrzypami, tatarakiem, muszlami zaścielającymi zagłębienia dnia pod kępami moczarki i pod zatopionymi konarami. Przeprawiałem się pod drewnianymi kładkami na wysokich żerdziach. Po latach podczas drugiej przeprawy z kolegą ze studiów tych kładek już nie było. Zostały tylko spróchniałe nieliczne żerdzie. Dzisiaj zapewne i tego nie ma. Wróciły za to bobry i to one urządzają architekturę rzeki i jej otoczenia w dolinie. Wędrując Babantem, nie odczuwałem sąsiedztwa leśnej drogi z Gantu do Kozłowa. Szum nielicznych samochodów tu nie docierał. I tak to trwało aż do Babięt Małych, gdzie znów można chwycić za wiosło i oddać się rutynie kajakowania. Krótka przeprawa rzeką na Babięty Wielkie nie sprawiała problemu.