piątek, 27 maja 2022

Leśna Łyna

 

Nad przełom Łyny wychodzę o wschodzie słońca. Zwykle zaczynam od tamy spiętrzającej jezioro Ustrych. 




 

Dostępna w kwietniu ścieżka ginie w majowych chaszczach zasłaniających widok na nurt ściśnięty ścianami wąwozu, przygnieciony olchami, klonami, dębami, szumiący wśród obnażonych głazów… Klify i ich krawędzie nad samą wodą nieprzystępne i niestabilne, grożą osuwiskami… Miejsce wciąż jednak kusi, by fotografować…




 

Łyna płynie wzdłuż starych drzew walczących o przetrwanie na niepewnym gruncie. Stoki wąwozu są rzeźbione przez podziemne cieki, które tworzą albo helokrenowe amfiteatry, albo rowy i zapadliska przedzielone garbami gruntu. Wypłukująca piasek i żwir spod skarp woda ujawnia się na skraju rwącego nurtu w formie błotnistych wysięków, służących dzikom, jeleniom, łosiom za babrzyska. Mrok wąwozu pogłębiają osiki, świerki, olchy, wiązy, jesiony, sosny, dęby, lipy, graby, czeremchy… Ich korony tworzą niekiedy gotyckie sklepienie nad Łyną. Wąwóz wydaje się jeszcze przepastniejszy dzięki ścianom lasu okupującego wzniesienia nad klifami. Na osuwiskach rosną graby wygięte w łuk, gdy, utraciwszy oparcie w gruncie, pochyliły się ku wodzie. Z głównego pnia wypuszczają gałęzie na kształt grzebienia podobnego grzebieniom wyrastającym z grzbietu spinozaurów. Oglądane z krawędzi klifu kojarzą się z kaprysem ogrodnika odurzonego środkami halucynogennymi.

 











By do nich dojść, obchodzę wiatrołomy świerków przygniatających starą drogę. Przez zagajnik sprężystych grabów, ścigających się do światła. Drzewka rosną w cieniu grądu. Jego wnętrze tworzą lipy, klony, dęby, niekształtne graby, którym towarzyszą pomnikowe sosny i świerki. Czuję się tutaj jak w parku. Grąd o tej porze wydaje się świetlisty. Majowe słońce przenika przez wczesne listowie, dając szansę roślinom ubogiego runa. Jednakże dywan z nawarstwiających się od lat butwiejących liści, omszałych i zagrzybionych kłód, gałęzi i konarów, utrudnia siewkom traw i ziół start, rozwój i kwitnienie. Maskuje wejścia do porzuconych nor, zakrywa dołki po buchtowaniu dzików i kopce kretów... Wciąż patrzę pod nogi przed każdym krokiem…



Świerki, które nie oparły się zimowym wichrom, zielenią się jeszcze koronami na ziemi. Z ich pni sterczą popękane listwy i drzazgi... Nieopodal sosny, pozbawione igliwia i porażone hubami, unoszą nagie konary i gałęzie ku utraconemu niebu… Staną się źródłem nowego życia w nieustającej przemianie materii…



Grądem wzdłuż rzeki dochodzę do amfiteatralnej kotliny wyrzeźbionej przez lata zamierającymi podziemnymi strugami. Jej wnętrze wypełniły rumowiska umarłych drzew, gaje samosiewek, zarośla dzikich malin i jeżyn, pokrzyw, traw i poszycia łęgu… Trzymam się jednak skraju klifu. Ścieżka wiedzie garbem między kotliną a szumiącą rzeką. Wśród kolumn imponujących drzew. Tu dostrzegam szczątki charakterystycznego pomnikowego świerku. Uległ ostatnim wichrom i zaspom mokrego śniegu. Upadł na stok w stronę nurtu, pozostawiając na górze poszarpany pniak.


Występ urywa się nad klifem. Ścieżka dzikich zwierząt odbiega w amfiteatralną kotlinę. Wiedzie w rumowisko sosnowych konarów ogryzionych przez jelenie z kory i łyka, obok matuzalemowego świerku, który usechł przed laty, a teraz w każdej chwili może runąć do rzeki. Schodzę ku miejscu, gdzie zwykle kwitną łuskiewniki. Najpiękniej w połowie kwietnia zaraz po zejściu śniegu. Wtedy kwiatostany przypominają niebieskie grona. Te dojrzalsze przybierają odcienie zabrudzonego różu. Dzisiaj zostały smętne resztki w imponującym entourage’u swarliwej Łyny, której nurt przeskakuje przez zanurzone pnie, wznieca wiry nad odsłoniętymi głazami, wypłukuje grunt spod korzeni drzew na krawędzi niedostępnych brzegów, napełnia bagienka babrzysk… Na omszałych rozpadających się pniach rosną kępy paproci. Próbuję jedną z nich uwiecznić mimo panującego cienia. Słońce jeszcze długo tu nie zawita.


Pewne kąty się nie zmieniają

Ten sam kąt kilka lat wcześniej

Wkraczam do łagodniejszej komnaty Łyny. Nurt szerszy, brzegi bardziej odsunięte, stoki wąwozu mniej nachylone. Tworzą taras wzdłuż lewego brzegu. Depczę poszycie zabielone kwiatami zawilców (wciąż nie przestają kwitnąć), zajęczego szczawiu, jasnoty…, mijam kwiatostany wawrzynka wilczełyko. Im bliżej babrzyska, tym grunt miększy…



Z lasu za rzeką dobiega odgłos basowego szczekania.

- To nie może być koziołek – myślę. – Chyba łania. Byki raczej milczą o tej porze…

Wciąż jej nie widać między drzewami…

Swoje wątpliwości konsultuję po powrocie z Marcinem Warmińskim i Krzyśkiem Leśnym Mikundą, którzy łazikują po tym niezwykłym świecie od lat, robiąc kultowe portrety jego mieszkańcom…





Nie brnę dalej. Wspinam się na taras. Idę wzdłuż szpaleru drzew zasłaniających widok na burzliwy nurt. Przystaję nad akwarium, które widać pomiędzy kolumnami omszałych pni. Gałęzie drzew poniżej jeszcze bezlistne. Nie  przeszkadzają fotografować jasnego dna pokrytego zmurszałymi pniami, dźwigającymi sierść mchów i porostów, kępki traw, ziół, pokrzyw, dającymi podparcie dla kępy turzycy ostrolistnej obsypanej kwiatami. Akwarium ciągnie się dalej z nurtem rzeki, ukazując pnie okupowane przez siewki drzew w towarzystwie paproci. W tym miejscu zapewne utworzy się wysepka, a nurt zacznie podmywać ścieżkę, skąd utrwalam urzekające obrazy…

Tak jest teraz


Tak było

Tak było

Widok z drugiego brzegu kilka lat wcześniej

Zakręt odsłania archipelag wysepek okupowanych przez olchy. Jednak zdjęć o szerokim kadrze już nie zrobię. Stary grab pochylony nad wodą runął i zasłonił zakole z malowniczo ukształtowanym dnem. Nieco zawiedziony schodzę ścieżką na odsypisko. Brodzę w ogryzionych siewkach grabów i ziołach podszytu. Depczę uginający się grunt na skraju wody. Idę dalej ścieżką zwierząt pomiędzy zalegającymi pniami i gałęziami wywróconych drzew. 










Fotografuję niezwykły zakątek Łyny. W usianym muszlami racicznic dnie ugrzęzły omszałe, próchniejące pnie i konary, na których wyrosły ogródki botaniczne wypełnione nieznanymi mi gatunkami ziół, traw, kwiatów, do których przywarły kępy, pokrzyw, turzycy, kosaćców, i siewek olch, grabów, świerków… Obrazy pełne szczegółów, bioróżnorodności, podkreślone koncertem wiosny, pluskaniem rzeki i ryb buszujących w kępach wodorostów, w rumowisku szczątków wypłukanego drewna, zagłębieniach nurtu…






Przedarłszy się przez zagajnik z grabów o sprężystych łodygach, kolonizujących polanę po kilku starych drzewach, których szczątki pokryły się mchem, porostami, grzybami, wspinam się ponownie na taras. Z jego wysokości podziwiam komnaty Łyny rozjaśnione słońcem. Właśnie zaczęło prześwietlać na skroś ścianę lasu na przeciwległym brzegu, budząc ulotne diamenty na powierzchni nurtu i podkreślając fraktalną naturę wartkiej wody w przełomie.





W kolejnym zakolu oglądam zasieki z omszałych konarów dębu, który runął wiele lat wcześniej. Między nimi tańczy mgła, wędrując od światła w stronę cienia okrywającego drugi brzeg z wiatrołomem pomnikowego wiązu. Nawet po śmierci wygląda imponująco… Filmuję. Kontrasty zmieniają charakter miejsca. Fotografuję pod światło, stojąc w cieniu najbliższych drzew. Za każdym razem chwytam inny nastrój. Panorama z pozycji kajaka byłaby zajmująca. Mógłbym również zejść do wody, lecz Łyna tutaj taka niezwykła… Nie śmiem…



Minąwszy arystokratycznego kłobuka (fragmentu pnia po drzewie rażonym przez piorun), stanąłem pod matuzalemowym grabem o wypróchniałym wnętrzu. Mógłbym w nim przeczekać deszcz. Rośnie naprzeciwko dębów za rzeką, które osiągnęły kres życia. Stąd niewidocznych. Zasłoniętych krawędzią podmywanego  osypującego się brzegu…

 

Ostoja zmarłych dębów za rzeką

 




Stary wiąz

Tak wyglądał wiąz przed upadkiem - drzewo w prawym górnym rogu


Tak wyglądał wiąz przed upadkiem - drzewo z prawej strony

Dzisiaj

To samo miejsce kilka lat wcześniej

To samo miejsce kilka lat wcześniej


To kolejna perełka Łyny płynącej nad odsypiskami muszli racicznic, jasnego piasku, omywającej pnie, kłody, konary, gałęzie pokryte mchem, ogródkami, dźwigające odważne siewki krzewów i drzew, zaczątki kęp i wysepek oplątanych korzeniami turzyc, paproci, olch… 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rosomak się zestarzał

Rosomak kilka lat wcześniej


Stary grab
Symbol rosomaka wciąż na swoim miejscu. Jedno, że konar jakby starszy, bardziej zmurszały, z zapadniętym grzbietem…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Idę do wilczej kładki zamykającej ten fragment przełomu. Za nią Łyna wpada w niedostępny wąwóz. Nawet zwierzęta wydeptują ścieżki w osypujących się stokach, by wspiąć się do grądu powyżej i ominąć splątane rumowiska gałęzi, konarów, pni i jeszcze zielonych koron świerków zanurzonych na poły w nurcie. Próba przejścia nad wodą ryzykowna…








By tam dojść, trzeba oddalić się od rzeki. Starą ścieżkę przykrył pomnikowy dąb. Runął wiele lat wcześniej, przygniatając brzeg. Jego korona zamieniła się w pobojowisko konarów. Wokół drzewa wytworzyło się mikro-siedlisko dla setek gatunków roślin, mchów, porostów, grzybów, śluzowców, glonów, drobnych zwierząt i ptaków, owadów… Zdołałem sfotografować jedynie ogólny obraz zakątka, stojąc w gąszczu siewek grabów po stronie wykrotu. Pień zasłoniła mierzwa zarośli.


Wszystko to przypomina wielogatunkowe gniazda Justusa Erdmana Samuela Mortzfeldta wymyślone w XIX wieku w królewskim Instytucie Leśnym w Eberswalde jako remedium na katastrofalne zniszczenia sosnowych i świerkowych monokultur leśnych przez gradacje pasożytujących owadów…


Dalej nie pojdę

Przedostaję się ścieżką obok gliniastych babrzysk, które wyschły na kamień. Susza hydrologiczna. W zeszłym roku grzęzłem w rozmiękłym gruncie, obchodząc powalone drzewa… Docieram do wilczej kładki. Zmurszała jeszcze bardziej i utraciła swoje ogródki botaniczne. Widok wąwozu i rzeki wypełnionej rumowiskiem drzew, które zsunęły się niedawno ze stoków, zniechęca do dalszego spaceru…

Ta sama kępa szczawiu w różnych ujęciach ilustracją piękna fizyki kwantowej i fizyki zjawisk potocznie zaliczonych do chaotycznych






Zawracam. Fotografuję szczegóły krajobrazu: wodnego szczawiu, który w świetle słońca ujawnia fascynujące fraktalne kształty (nie potrafię oderwać oczu); dęby w grądzie; sosnę dotkniętą rakiem pnia u podstawy; imponujący świerk fotografowany z dołu wzdłuż pnia; dąb nad Ustrychem…