czwartek, 31 maja 2018

Na Łynie piękno jest samo w sobie


Kiernoz Wielki w klimacie zjawiska Tyndalla


Cypel wyspy na Kiernozie Wielkim

Odbiliśmy od brzegu w Kurkach przed wschodem słońca. Księżyc, który pysznił się nad ścianą lasu, zniknął, gdy wypłynęliśmy na taflę Kiernoza Wielkiego. Zaraz za szuwarami kryjącymi ujście Marózki do Łyny ujrzeliśmy pyszny widok przejmy między wyspą a zachodnim brzegiem jeziora oświetlonej pierwszymi promieniami i ubarwionej światłem odbitym od wody i rozszczepionym przez sosnowy pyłek na jej powierzchni (zjawisko Tyndalla). Całą przestrzeń wypełniał majowy koncert. Muzyka spływała od lasu, z szuwarów, znad samej wody… Trzciniaki pobudzały wrażenia niczym podwójne espresso. 

Ten, który przywitał

Popłynęliśmy na południe w towarzystwie wszędobylskich perkozów i łysek. Nad wyspą krążyły siwe czaple. Kormorany, które zwykły czuwać na żerdziach nieopodal, tym razem nie dopisały. Wiosłowaliśmy przez zastygłe jezioro, chwytając obiektywami światło sączące się przez ścianę lasu i rozświetlające ulotne mgiełki. Powietrze wypełniło się niepowtarzalnym aromatem. Perkozy podpływały bliżej kajaka i pozowały. Było komfortowo.





Niebawem wpłynęliśmy w lejkowatą zatokę, początek przesmyku między Kiernozami. Zrobiło się tajemniczo. Cień spowijał bagienny korytarz śpiącego nurtu. Mgła rozpuszczała szczegóły krajobrazu. 

Żeremie nad rzeką




Gdy mgła komponuje


Magia Potrympa

Mijając żeremie bobrów, zapadliśmy w ciszę. Wiosłowałem, nie pluskając. Kajak muskał wodę, przemykał nad ciemną tonią. Jakieś ryby swawoliły, wzniecając kręgi. Między łodygami turzyc na płyciznach wariowały ukleje. Tarły się. Liczyłem na bobry, lecz te zniknęły w swoich zakamarkach i nie dawały znaku życia. Słońce, przenikając ścianę olchowego łęgu, podświetlało płachty pajęczyn. Białe grzybienie spały w pąkach. Tylko wszędobylskie grążele wypełniły lustro rzeki żółtymi kulami kwiatów.





Podpływając do zakola rzeki, kątem oka zobaczyłem brązową plamę w olchowym i wierzbowym listowiu. Ledwo widoczną przez zarośla bagiennej turzycy okupującej czarną i kwaśną ziemię brzegu.
- Jeleń – szepnąłem do Małgosi.

Fotografowanie przez łan turzycy ma swoje zalety

W wierzbowym paśniku



Kajak sunął powoli między liśćmi grążeli w upatrzone przez nas miejsce. Czas dłużył się niemiłosiernie. Próbowałem bezgłośnie wiosłować. W pewnej chwili, nie czekając aż turzyce odsłonią widok, zacząłem fotografować aparatem trzymanym nad głową. Łania skubała liście wierzby. Wyciągała przy tym szyję do granic możliwości. Nigdy wcześniej nie miałem okazji fotografować takiego widoku. Za drzewami dostrzegłem jakieś przemieszczające się plamy.
- Jest ich więcej – ostrzegłem Małgosię.





Kajak znieruchomiał w miejscu, gdzie pasmo turzycy było niżej. Znaleźliśmy się na wprost odsłoniętego miejsca pod starymi sosnami, brzozami i dębami. Zaczęło się prawdziwe foto-safari. 

Spektakl sam w sobie

Piękno przemawia




Cała figlarność



Słońce wpadło do wnętrza lasu, oświetlając łanie z młodymi, które jeszcze nie całkiem utraciły maskujące cętki na sierści. Zwierzęta zabawnie kręciły głowami, sięgając po zioła i liście na krzakach. Powoli przemieszczały się przed obiektywami. Urządziły nam niepowtarzalny spektakl. Patrzyły na nas, ale nie zdradzały jakiegokolwiek niepokoju. Zdumiewające. Pomyślałem:
- To sprawka niskiego, oślepiającego słońca za plecami.

Co by tu jeszcze ugryźć

Przeszkadzały i turzyce i włosy Małgosi, a ręce wyżej nie sięgały

Trawa smakuje bardzo bardzo



Nie rzuciły się do panicznej ucieczki, kiedy sięgnąłem znowu po wiosło i powoli odpłynąłem. Pożegnały nas pytającymi spojrzeniami.


Kiernoz Mały

Familia

Niebawem wpłynęliśmy na Kiernoz Mały. Przez trzciny, które na powrót zawładnęły korytem Łyny. Słońce wzeszło na dobre, przeganiając chłód. W miarę szybko uporaliśmy się z przestrzenią jeziora, lecz zmitrężyliśmy przed następnym odcinkiem szlaku. To przez łabędzie z piątką młodziutkich piskląt trzymających się ogona mamy i przez zadziornego perkoza, który z dezaprobatą traktował nasze szwendanie się po jego rewirach. 

Nie podskakujcie

Perkoz i czarna rybitwa w tle
 
Jeszcze tutaj jesteście?

Pozował z groźbą w oczach. Ulegliśmy tej niewysłowionej presji i wpłynęliśmy na rzekę, gdzie drogę zagrodził nam łabędź a w tle stado krzyżówek. Łabędź nie okazał agresji. Ustąpiliśmy mu miejsca i minęliśmy się w pokojowej atmosferze. Najwyraźniej przywykł do ludzi.

Łyna w Brzeźnie Dużym





Taki sobie grążel
Za mostem w Brzeźnie Łyńskim zanurzyliśmy się w olchowy łęg. Pełen rozśpiewanej magii; dzięciołów zwykłych i zielonych, kaczek krzyżówek, drozdów przeszukujących brzegi, solistów podszytu…; pluskania trących się na skraju brzegu ławic uklei…






Wypłynąwszy na jeziorko Morze, ujrzeliśmy parę łabędzi. Samiec pływał w pobliżu gniazda. Samica spała, wtuliwszy głowę w pióra na grzbiecie między skrzydłami. Wysiadywała jaja. Grzybienie pokrywające płycizny jeziorka dywanem nadal tkwiły w pąkach. Światło słońca dopiero się skradało za linią ustępującego cienia. 

Jeziorko Morze





Panorama Brzeźna od Morza
 
Spłoszony żuraw zerwał się z oczeretów, kiedy wpłynęliśmy na Łynę wiodącą do Brzeźna Dużego. Zakołował nad nami. Umknął przed obiektywem. Odleciał za wyniosłe olchy bez krzyku. Wiosłowałem przez pokręcony nurt. Omijaliśmy grążele, białe lilie, kępy arcydzięgiela zbierającego się kwitnienia… Kępy bagiennej turzycy pokryły się czarnymi kłosami. Przekwitły. Wewnątrz ich zbitych łodyg panował jakiś ruch. Gryzonie? Trzciniaki? Trzcinniki? Pokrzewki?... Trudno zgadnąć. Powierzchowną wiedzę czerpię tylko z atlasów…


Łyna za Brzeźnem

Kolejna brama rzeki

Bukiet Łyny

Nie tylko kwiat stanowi o urodzie

Mgiełka



Oczy nie wytrzymują tej jasności przedwczesnego lata nad Łyną



Zieleń w tym roku dojrzała przedwcześnie. Taką Łynę oglądam zwykle w czerwcu. Minąwszy moje ulubione kąty i ukryte w kępie pokrzyw żeremie, pokonawszy zakręt, gdzie fotografowałem przeprawiające się przez wodę jelenie, przebrnąwszy przez trzciny, które wyrosły w nurcie, dopłynęliśmy do jeziora. Kajak siłą inercji przepłynął przez gęstniejący już dywan liści grążeli na otwartą taflę.

Brzeźno Duże

Ja ciebie zaraz zdominuję

Rybka czy sałata?





Zrobiliśmy sobie przerwę. Leżąc, usiłowałem chwytać obiektywem ważki. Były za sprytne. Pod bagiennym brzegiem w zachodniej części jeziora, gdzie zaczyna się przejma na Brzeźno Małe, baraszkowały perkozy. Dwa samce waśniły się o płyciznę. Zagadywały do siebie. Straszyły się. Ten jurniejszy od czasu do czasu nacierał na drugiego, zmuszając do ucieczki. Jeszcze inny perkoz polował na ryby. Jedną złapał razem z wodorostem. Miał kłopot. Jeść rybę z zielskiem, czy pozbyć się zielska nie tracąc ryby? Nie wiem, jak rozwiązał problem. Zanurkował a po wynurzeniu się wystartował do lotu, wzniecając rozbryzgi wody.

Świtezianka

Baletnica

Żmudnemu powrotowi do Kurek towarzyszyło prażące słońce. Parzyło przez nogawki spodni, odsłonięte ręce… Upalne klimaty lata… Straciliśmy poczucie upływu czasu, fotografując rozchylone kwiaty grzybieni. Fascynujące urodą lecz trudne do fotografowania… Kontrasty...