To chyba najbardziej dostępny z brzegu fragment Kośny. Parkujemy na poboczu warmińskiej brukowanej drogi z Purdy do Marcinkowa nieopodal miejsca biwakowego dla kajakarzy spływających z Jeziora Kośno do Pajtuńskiego Młyna. Ta droga to cięciwa (skrót) obecnej szosy powiatowej z Marcinkowa do Purdy.
Wspina się na pola aleją starych drzew porażonych pękami jemioły. Brukowana nawierzchnia wywyższa się nad gruntową jezdnią, którą kierowcy wybierają częściej (mniej trzęsie podczas jazdy). W szpalerze drzew dojazdy do łąk i pól na pochyłych stokach i do wiejskich siedlisk rozrzuconych między pagórkami.
Kośna wije się w dole. O tej porze szuwary jeszcze szare, zmacerowane przez zimę. Dna nie przykrywa jeszcze dywan utkany z grążeli. Z mułu wychylają się dopiero zawiązki liści; nurt nie napotyka więc przeszkód.
To ten odcinek Kośny, przez który latem kajakiem uciążliwie płynąć, bo miejscami trzcina przerasta całą szerokość koryta.
Za doliną wznosi się Purda z kościołem wybudowanym na początku XVI wieku.
Marcinkowo jest po drugiej stronie za śródpolnymi stawami, zagajnikami, łąkami i polami uprawnymi – łowiskami myszołowów i błotniaków, miejscami gniazdowania żurawi…
Typowy otwarty krajobraz dla estetów wielbiących euklidesowe perspektywy.
I ta droga zdeptana przez pokolenia użytkowników. Robi wrażenie. Nie jest jednak objęta ochroną konserwatora zabytków jak jej prawdopodobna rówieśniczka – droga z Tylkowa do Tylkówka. Nie wiadomo czy aleja przetrwa. Drzewa dźwigają zbyt dużo jemioły. Osłabione zaczynają się rozpadać. Z perspektywy kajaka widać coraz więcej kikutów dźwigających nagie konary bez kory.
Przychodzimy tu co jakiś czas, szukając wytchnienia w widoku rozległej doliny, perspektywy Kośny wypływającej z północnego krańca Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej czy perspektywy samej alei zwieńczonej sylwetką starej lipy na rozdrożu polnych dróg.
Owe widoki wywołują tęsknotę za kajakową wędrówką o świcie. To wtedy Kośna mami, zachwyca, dostarcza wrażeń niedostępnych za dnia. Otwiera swoją staropruską duszę.