sobota, 21 października 2017

Źródła Łyny



Krajobraz nad rezerwatem

Pływając kajakiem ku źródłom Łyny, marzyłem, że któregoś dnia dobrnę do samych „Źródeł Łyny”. Rezerwat nosi imię profesora Romana Kobendzy, inicjatora (wspólnie z żoną Jadwigą) ochrony kompleksu Puszczy Kampinoskiej. Został utworzony na mocy zarządzenia ministra leśnictwa i przemysłu drzewnego z 20 października 1959 r. w celu zachowania źródlisk Łyny wykazujących się silną erozją wsteczną. 
Kamień profesora Kobendzy

7 października 1967 r. zarządzeniem ministra leśnictwa i przemysłu drzewnego rezerwatowi nadano nazwę „Źródła dla rzeki Łyny im. prof. Romana Kobędzy”, przy okazji powiększając jego obszar ze 103 do 121 hektarów. Rezerwat ciągnie się od mostka drogowego w Orłowie do rozwidlenia lokalnych dróg w Łynie, obejmując całą dolinę skrywającą źródła i wysięki oraz obiecujący początkowy bieg rzeki.

Pod Wólką Orłowską

Kajakiem dopłynąłem do olchowego łęgu na wysokości Wólki Orłowskiej. Dalej nie próbowałem. Łabędź niemy, który wówczas wziął na siebie rolę przewodnika, utknął wśród pni powalonych olch. Bałem się, że spłoszony mógłby poranić się w zasiekach z gałęzi. Do Orłowa zabrakło mi dosłownie kilkuset metrów. Dałbym radę. Łyna była wtedy wezbrana. Kajak nawet nie szorował o dno. Dla kogoś po doświadczeniu wędrówki Blizną, Wierśnianką, szlakiem Siedmiu Jezior Leśnych (dzisiaj niedostępnym z Jeziora Charzykowskiego), nie stanowiła przeszkody.

W klimatach października

Dolina źródeł Łyny fascynuje nie od dziś. W jej wnętrzu odkryto nawet kurhan. Przypisany Prusom. Znając jednak historię kolonizacji tych okolic po ustąpieniu ostatniego zlodowacenia, trudno mi przyjąć do wiadomości, że nie odkryto tutaj starszych śladów ludzkiej bytności. Bardziej prawdopodobne to, że erozja skutecznie grzebała i wypłukiwała wcześniejsze artefakty. Szczególnie te sprzed kilku tysięcy lat. Nieopodal jeziora Kośno, w Mędrynach, okryto przecież kościany nóż, któremu przypisano wiek 7-8 tysięcy lat. Nie sposób więc oczekiwać, że ówcześni myśliwi ominęli źródła.
Wokół kurhanu

Wszystko ją ciekawi


Wertując dostępne w Internecie materiały, natrafiłem na opracowanie Anety Afelt o transporcie piasku, drobnego żwiru i organicznych zawiesin wleczonych ze zlewni źródliskowej. Opublikowane w Inżynierii Ekologicznej nr 31 z 2012 roku. Co za mapa hipsometryczna (geodezyjna) rezerwatu! Sam kształt doliny z naniesionymi najważniejszymi źródliskami i strumieniami wyciekającymi spod stoków pobudza wyobraźnię. Dwa rodzaje źródlisk w formie nisz cyrkowych i dolinnych widać ze ścieżek rezerwatu jak na dłoni. Ścieżki poprowadzono skrajem urwisk. Te o kształcie starożytnych amfiteatrów wywierają szczególne wrażenie. Deniwelacje widokowe sięgają chwilami czterdziestu metrów. Patrząc z góry na jesienny las, nie sposób się nie zachwycić.

Źródlisko w formie cyrku

Całą dolinę otacza jeszcze większa niecka. W jej najwyższej części rozłożyły się zabudowania Łyny. Podczas ulewnego deszczu woda wsiąka w pokłady piasku, który zalega na nieprzepuszczalnym ile. W ciągu kilku, kilkunastu godzin przesiąka do rezerwatu, wylewa się ze źródeł i podnosi stan strumieni nawet dwukrotnie. Wtedy robi się ciekawie.

Staw na Łynie

Opuszczając staw w Łyńskim Młynie, rzeka spada z przepustu w tamie do drugiej nieefektownej części rezerwatu. Nurt znika w zaroślach. Wypełnia mokradło rozcięte dodatkowymi dopływami ze źródlisk i starymi rowami. Jego granicą mostek w Orłowie. Za mostkiem nurt gubi impet. Musi wypełnić dolinę od Orłowa po jezioro Krzyż. Ta przyjmie każdą ilość opadów. To dlatego podpływam nieomal do granic rezerwatu. Kajakiem wszędzie dotrzesz. Wystarczy pod kilem warstewka wody.

Odnowiony młyn na Łynie - tutaj psociły bobry

Aneta Afelt tak scharakteryzowała rezerwat.
„Współczesna rzeźba charakteryzuje się lokalnie bardzo wyraźnym obniżeniem strefy wypływu źródeł względem otoczenia: od 20 do 70 m wysokości względnej (rys. 1). W obrębie czoła obniżenia intensywnie rozwija się sieć suchych dolinek nawiązujących do osi formy wklęsłej, stoki wyróżniają się dużym nachyleniem (do 70%), zaś dno doliny jest płaskodenne, o małym spadku. Źródła usytuowane są w obrębie bocznych partii doliny (9 nisz źródliskowych), położone są na wysokości od 144 do 156 m n.p.m., zaś wycieki (4 obiekty) zajmują dolne partie suchych dolin. Źródła zasadniczo mają charakter descensyjny, większość z nich wypływa z podcięć na zboczach rynny Łyny, odpływ zaś ma charakter rozlewny. Morfologicznie, strefy wypływu wód podziemnych ograniczone są rozległymi niszami erozyjnymi, rozwiniętymi w 2 formach przestrzennych (rys. 2): (1) podcięcia stoku o kształcie amfiteatralnym/cyrkowym (rys. 2a), gdzie typowe są duże wysokości względne oraz silnie nachylone, słabo urzeźbione stoki oraz (2) wypływ wody następuje z podcięć podstokowych, ale stoki powyżej rozcięte są suchymi dolinami o charakterze zbliżonym do wąwozów, krętymi w planie (rys. 2b).
Nisze typu amfiteatralnego przeważają na południowej ścianie stoków rynny (w odsłonięciach ujawnia się glina pylasta przykryta osadem piaszczysto-żwirowym), zaś wąwozy typowe są dla północnej i północno-zachodniej partii obniżenia źródliskowego, gdzie na powierzchni przeważają miąższe pokrywy piaszczyste (piaski grube, średnie, ujawniające się również w licznych odsłonięciach). Wspólną cechą wszystkich nisz źródeł w obrębie rynny są intensywnie zachodzące procesy stokowe. Intensywnemu odprowadzaniu rumowiska sprzyja znaczne wyniesienie źródeł względem osi doliny, wynoszące 3 do 8 m (rys. 1).
Zespół źródlisk zamyka zlewnia topograficzna w profilu hydrologicznym Orłowo, zawierająca cały system wypływów podziemnych składających się na początek Łyny (rys. 1). Jest to zlewnia niekontrolowana, pomiary hydrometryczne prowadzone są w cyklu miesięcznym od 2004 r. Zasoby zlewni znacznie przekraczają wartości regionalne; średni odpływ jednostkowy wynosi 5,6 [dm3][s -1][km-2] [Stachy, Biernat, 1994], zaś w badanej zlewni 38,8 [dm3][s-1][km-2] [Jegier 2005, Wydrych 2009]. Cechą charakterystyczną struktury sieci odpływu powierzchniowego jest równoliczny rozkład dopływów prawych i lewych (po 6 obiektów); większy udział w odpływie mają wypływy prawobrzeżne – niemal 70,0 [dm3][s-1][km-2]. Wydajność największego źródliska przekracza 30 [dm3][s-1], przeciętny odpływ ze źródeł zawiera się w przedziale 8,5 - 14,5 [dm3][s-1], przy odpływie średnim ze zlewni 192 [dm3][s-1].
Ze względu na specyfikę budowy geologicznej, niewielka zlewnia topograficzna źródliskowa Łyny bardzo szybko reaguje na warunki zasilania atmosferycznego. Z badań Jegiera (2005) oraz własnych pomiarów wynika, że odpowiedź na opad wynosi od kilku godzin do maksymalnie 3 dni, w zależności od intensywności zasilania oraz stanu początkowego wilgotności zlewni. Dla przykładu, 16 lipca 2009 r. suma 60 mm opadu skoncentrowanego w czasie 2 godzin (dane IMGW, stacja Olsztyn) w profilu hydrologicznym Mostek 2 skutkowała lokalnie przyrostem 15 cm stanu wody w korycie (wznios lustra wody o 90%).”

Młyn na Łynie

We wnioskach autorka napisała coś, co potwierdza, że w geologicznej skali czasu źródła Łyny, należącej do zlewni Pregoły, przewędrują do odległych o 8 kilometrów źródeł Nidy (którą za Działdowem zwie się Wkrą wpływającą do Bugo-Narwii w Modlinie nieopodal drogowo-kolejowego mostu Pancera) i przechwycą jej wody. Wkra skróci się o dobre kilkadziesiąt kilometrów.

Budynek młyna z tamy

Przedarłszy się przez specjalistyczne słownictwo cytowania, tym bardzie doceniłem urok rezerwatu.

Młyn w słońcu

Dzisiaj o październikowym spacerze.

Tu zbiegają się wszystkie strumienie górnej części rezerwatu

Wybraliśmy się z sąsiadami, Ingą i Andrzejem, do źródeł Łyny. Tydzień babiego lata ze słońcem zmotywował do spaceru. Dojechaliśmy na parking w miejscu, gdzie kończy się ścieżka rowerowa z Nidzicy. Zeszliśmy wąwozem, którego dno przykrywa brukowana droga. Miejscami ktoś brukiem zabezpieczył także skarpy, obudowując drzewom spody pni.

Staw ze ścieżki

Kiedyś hodowano tu pstrągi

Niebawem dotarliśmy do odrestaurowanego młyna. Jego rodowód sięga czasów krzyżackich. Mowa o nadaniu w 1387 roku młyna wodnego w Łynie Henrykowi z Reszek przez komtura Ostródy, Johanna von Bafforta. Dzisiaj obiekt z pozostałymi zabudowaniami jest w gestii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Ma być stacją badawczą źródeł Łyny i centrum ekologicznym. Póki co wokół młyna pozostałe budynki nadal niszczeją. Z braku funduszy.

Labirynt źródlanych cieków

Małgosia, zaglądając przez okno do jednego z nich, odkryła uwięzionego kopciuszka. Wszczęła alarm i akcję ratunkową. Bohaterem Andrzej, który uwolnił ptaszka spomiędzy szyb lufcika…

Grąd rezerwatu

Młyn stoi pod tamą, która spiętrza staw. Łyna zeskakuje z dwóch przepustów, tworząc kilkumetrowy wodospad. Woda uderza o betonowe koryto i wznieca mgłę. Wszystko wokół jest mokre. Nieco dalej wpada pod drogę i wpływa do lasu. Znika w chaszczach. Kusi, by pójść jej śladem po żwirowym dnie. Przypuszczam jednak, że niebawem utknąłbym w podmokłym olsie skrywającym kolejne dopływające strumienie. Już nie tak spektakularne jak w głównej części rezerwatu.

Rozlewiska spiętrzone przez bobry

Ścieżką nad źródła

Za stawem zaczyna się właściwa ścieżka. Wiedzie pod górę, otwierając coraz szerszą perspektywę doliny. Grąd przeszyty światłem przykuwa uwagę. Niebawem staw ustępuje miejsca labiryntowi dopływających strumieni. Za olchami, klonami, grabami, sosnami, świerkami, osikami, dębami, całym tym jestestwem grądu, widać przeciwległy stok doliny. Pokryty listowiem. Nie zejdziesz nad wodę. Brzegi są nieprzystępne. Nie wiadomo, gdzie stały grunt, a gdzie wysięki pełne grząskiego błota. Idealne miejsca na babrzyska lecz nie spacer.

Schody wśród pomnikowych grabów

Schody, schody, schody...

Wkrótce i ten dylemat znika. Ścieżka wspina się schodami wzdłuż poręczy nad stoki doliny. Pod grąd maskujący formacje erozyjne – amfiteatralne cyrki. Depczemy po dywanie opadłych liści. Schodzimy ku kładkom i pomostom nad źródłami. Wszystko zachwyca. Światło, rośliny podszytu, osuwiska skarp… Suche wąwozy nad podziemnymi ciekami, wypłukującymi w głębi piach i żwir (sufozja)… Kolejne widoki pod poręczami…


Dzieje się. Nie tak burzliwie jak na sensacyjnych filmach. Dramat rozciągnięty w czasie nie jawi się dramatem. Tutaj grunt osuwa się latami. Podmywany przez cierpliwą wodę. Wraz z nim osuwają się drzewa. Walka o przetrwanie trwa w milczeniu. Tylko wprawne oko wypatrzy w lesie owe niepokojące zdarzenia, a wyobraźnia dopowie resztę. Za VI (według mapki hipsometrycznej rezerwatu) źródliskiem, widokowo chyba najbardziej spektakularnym, dochodzimy do głazu z nazwą rezerwatu. Urządzamy postój.

Grab - zebra

Schodami w górę, schodami w dół

Lichtarz

Stary mocarz

Wywiązuje się dyskusja. O podobieństwie źródeł Łyny do biegu Tanwii i Sopotu na Roztoczu. Podobne deniwelacje, stromizny, ścieżki turystyczne, pomosty, kładki, labirynty… Cechy wspólne krajobrazu uderzające. Brak tylko wyraźnych wodospadów. Brak szczeliny tektonicznej rozdzielającej płytę zachodnioeuropejską od wschodnioeuropejskiej. Po prostu nie to geo-podłoże.

Nad źródliskiem

Osuwisko w formie amfiteatru

W klimatach Tanwii

Grąd na osuwisku

Korzystając z chwili odpoczynku schodzę nad Łynę. Po ostatnich deszczach skarpa pokryta zarośniętym rumowiskiem zmurszałych cegieł stała się śliska. W pewnej chwili grunt ścieżki ustąpił pod butami. Zacząłem zjeżdżać. Parząc dłonie na gniecionych pokrzywach. Posypały się dosadne komentarze. Dżinsy z niebieskich stały się brunatne. Podwinięte stopy groziły zwichnięciem… Ogarnąłem się. Z ulgą stwierdziłem, że poza piekącymi rękami nic nie dolega.

Królestwo bobrów

Na salonach Łyny

Hydrotechnika natury

Za to widok z brzegu – niebanalny. Dnem obszernej doliny spływają warkocze kilku strumieni, przenosząc drobny piasek i żwir między tamami… bobrów. Ze zdumieniem odkrywam całą kaskadę umocnień przegradzających płynącą wodę. Niektóre zostały przerwane. Ktoś wcisnął w tamy rury, przepusty, a ich wloty obudował siatkami z prętów. Konstrukcja całkiem skuteczna. Bobry, które mogłyby po prostu zatkać rurę, jeszcze nie potrafią skojarzyć, że obudowanie siatek mułem i gałęziami byłoby lepszym sposobem przechytrzenia ludzi.

Tej chytrości ludzi bobry jeszcze nie sprostały - przepust w tamie osłonięty siatką

Tu zaliczyłem zjazd w pokrzywach

W cieniu grądu

Bobry rozgościły się w źródłach Łyny na dobre. Kilka lat wcześniej zajęły dolną część rezerwatu i zagroziły historycznemu budynkowi samego młyna i gościńcowi do Orłowa. Konieczna była interwencja strażaków z miejscowego OSP. Teraz bobry rządzą w górnej części rezerwatu. Zamieniając dolinę w matecznik… Nie mogłem oderwać oczu od rzeźby terenu ukształtowanej przez wodę i te niesamowite zwierzęta…

Jesienne ścieżki

Kolejne źródlisko
Wróciwszy do kamienia usłyszałem o kwitnących zawilcach. Rosły na skraju polanki. Październikowe kwiatki. Jesień chyba zwariowała.

"Jesienne" kwiatki

Październikowy zawilec

Rezerwat jest siedliskiem ponad 450 gatunków roślin: wątrobowców, mchów, paprotników, nasiennych. Rosną tutaj listerie, kukułki, kruszczyki, lilie złotogłowe, czerńce, kokorycze, wierzbownice, nerecznice, gwiazdnice, poziomki wysokie – najrzadsze w rezerwacie. Za przyczyną źródlisk i wysięków panuje tutaj łagodny mikroklimat. Inny niż na otaczających polach i w sąsiadujących lasach. Stała temperatura wody pozwala przetrwać wodopójkom, chruścikom, widelnicom, jętkom – żyjątkom środowisk górskich w północnej części Europy. Rezerwat jest także matecznikiem saren i loch z prosiętami. Bywa odwiedzany przez jelenie i łosie.











Grąd nad kolejnym źródliskiem



Nieco dalej, idąc w kierunku kolejnego helokrenowego źródliska, dostrzegam grab o rozszczepionym konarze. Obydwa odgałęzienia połączyła narośnięta przez lata tkanka w kształcie siodła. O tym dziwnym zjawisku wypisywał się Peter Wohlebben w Sekretnym życiu drzew. Drzewa zabliźniają rany i wzmacniają słabe miejsca dodatkową tkanką, by ochronić korony przed przerzedzeniem czy wręcz rozpadem. Każdy utracony konar oznacza głód…


Łyna gdzieś w dole


Zaglądamy w przepastną dolinę. To bodaj najwyższe wzniesienie na ścieżce dydaktycznej.
Gdzieś tam dostrzegamy przebłyski wodnej tafli, meandry w dywanie zarośli, kopułę wielkiego żeremia… Pomyślałem, że jednak mniejszą od tej fotografowanej w bobrowym mateczniku za Bałdami.





















Nagle słyszę Andrzeja, który na moją uwagę, iż rezerwat o tej porze jest tak piękny że aż kiczowaty, odpowiada:
- Natura nie może być kiczem. Kiczowate mogą być co najwyżej zdjęcia.
Proste. Celne. To wyłącznie moja wina, że nie potrafię fotografować nastroju.























Pomnikowe drzewa nad doliną źródeł Łyny


Każdy szczegół intryguje. Każdy obraz coś mówi. Nawet mimo przygaszonego słońca. Mgła znowu podnosiła się z parującej ziemi. Schodząc z grzbietu, zanurzaliśmy się w cień wąwozu otulającego źródlisko dolinne rzeźbiące rozszerzającą się nieckę. 
























Wokół kurhanu

Umierający grab na skraju kurhanu

Strumień pod kurhanem

Na rozstaju ścieżek wybraliśmy tę, która doprowadziła do kurhanu. Kopiec niewielkiego wzgórza opływa rześki strumień. Z drugiej strony są mokradła. Od południowej strony zalegał potężny grab o kilku pniach wyrastających z jednego systemu korzeniowego. Rozpadł się ze starości. Jeden z pni, który runął na kurhan, został przecięty pilarką. Na przekroju pojawiła się kolonia fioletowych (rzadkość) śluzowców. Wędrowały po wygładzonej powierzchni ku obwodowi, zostawiając ślad przetrawionych mikrobów.

Śluzowce

Śluzowce to niezwykłe organizmy. Żyją w koloniach - śluźniach. Kierują się niezbadanym do końca instynktem. Biolodzy nie są w stanie jednoznacznie i bezspornie sklasyfikować tych żyjątek. Ni to bakterie, ni grzyby, ni glony. Czujące wstręt do wody, lecz zdolne do egzystencji tylko w wilgotnym środowisku. Niektórzy przypisują śluzowcom cechy wyodrębnionej formy istnienia. Obdarzonej instynktem poruszania się po optymalnie dobranych drogach w poszukiwaniu jedzenia… Instynktowne umiejętności pełzających śluzowców są porównywalne z umiejętnościami wybitnych twórców miejskiej infrastruktury komunikacyjnej, wspieranych przez komputerowe systemy projektowe…

Drzewne grzyby - mykolodzy wiedzą jakie


Zanim jednak dotarliśmy do kurhanu, musieliśmy przejść błotnistą ścieżką obok pieleszy bobrów. Zwierzęta przegrodziły dolinkę tamami. Jedną z nich oparły o pnie olch i kępy leszczyn. Tuż za nią wzniosły żeremie. Woda utworzyła rozległy zbiornik, w którym odbijały się stare drzewa. Miejsce tonęło w półmroku. Napawało lękiem. Liście przykryły grubą warstwą kałuże i warstwy lepiącego się błota. Poczułem nastrój jak z Wiedźmina czekającego na smoka, który pławił się w babrzysku. Starą kładkę zniosło z podpór wbitych w dno strumienia. Przeszliśmy na drugą stronę, omijając kikuty świeżo zgryzionych drzew.

Bobry rządzą

Rozlewisko bobrów

Gdyby tu przyjść o świcie… Źródła Łyny przemówiłyby dosadniej. Nie tylko widokiem grzybów drążących martwe drewno, konturami czarnych olch na tle szarzejącego nieba, ciemniejącą przestrzenią grądu nad mokradłem skrywającym labirynt strumieni i ospałych cieków…

Poniżej tamy

I znów ten powrót. Ze zdumieniem odkrywamy, że wzniesienie na środku doliny to morena ograniczająca staw przy gospodarstwie w Łyńskim Młynie. Ścieżka wyprowadza nas na początek pętli – brukowaną drogę. To, co wzięliśmy za punkt wyznaczający połowę szlaku, okazało się miejscem wieńczącym spacer. 



Czarna olcha

Jeszcze tylko rzut oka na dolinę, ścianę pożółkłego lasu; jeszcze krótka rozmowa w nastroju gasnącego dnia; powrót brukowaną drogą do parkingu; spojrzenie na polny krajobraz pod tarczą słońca zasnutego ni to mgłą, ni to bezpostaciowymi chmurami. 


Jeszcze  przejazd na cmentarz w Orłowie, gdzie wspólnie pochowano Niemców i Rosjan poległych w bitwie pod Tannenbergiem w sierpniu 1914 roku (w tamtych czasach poległy przestawał być wrogiem i zasługiwał na upamiętnienie)… 




Jabłonki nad Jeziorem Omulew

Jeszcze powrót przez puszczę z chwytaniem krajobrazów jesieni… Jeszcze to i owamto nad jeziorem Omulew…

Jezioro Omulew


2 komentarze:

  1. Byłam w rezerwacie latem Też było pięknie ale myślę że jesienią może być bardziej I Szanowny właśnie rzecz udowodnił

    OdpowiedzUsuń