Po krótkim spacerze w Barczewie (zawsze
przystankiem pośrednim do innego celu wycieczki; to się musi w końcu zmienić), w towarzystwie sąsiadów z Przykopu: Ingi i Andrzeja, pojechaliśmy okrężną drogą do Jezioran. Okrężną, bo obok Świętej Góry nad
Jezioranami. Wzgórze (179 metrów nad poziomem morza) odgrywało niegdyś istotną
rolę w historii plemion pruskich, zwłaszcza Bartów. Dzisiaj zostało przygniecione
przez elektrownie wiatrowe, których budowa budziła sprzeciw okolicznych
mieszkańców. Mapy zachęcają do spaceru na szczyt, lecz zwiedzeni turyści
natychmiast spotykają zakazy wstępu. Nie dość, że po przejechaniu wąskiej drogi
o zniszczonej nawierzchni asfaltowej, na której samochody zwalniają, co by się
minąć, natrafiliśmy na dawno nie równaną gruntówkę (wytrzęsło nas, wytrzęsło),
to jeszcze nie znaleźliśmy żadnej ścieżki, by spojrzeć na okolice z perspektywy
drona. Musieliśmy zadowolić się widokami z łąki przylegającej do łanu
poszarzałego rzepaku.
Jeziorany |
Przynajmniej krajobraz wynagrodził brak wejścia na
wzgórze. I słońce oświetlające nabrzmiałe chmury z północy. I klucze dzikich
gęsi ciągnących na południe i zachód.
Zdjęcia oddają w jakimś stopniu dramatyzm
wietrznej okolicy.
Święta Góra i Jeziorany w oddali |
Kościół świętego Bartłomieja nad resztkami biskupiego zamku |
Na scenie współczesności |
Krajobraz Lekit |
Z przełęczy między Świętą Górą a niewielkimi
wzniesieniami starych Lekit fotografowaliśmy panoramę Jezioran. Czasem w
cieniu, czasem oświetloną plamami słońca… Dynamicznie zmieniający się obraz miasteczka
i okolic fascynował. Nie potrafiliśmy oderwać oczu i obiektywów od kościoła dominującego
nad miejskimi zabudowaniami i pozostałością biskupiego zamku. Jeziorany w
jesiennych barwach przykuwały uwagę.
Tu ponoć było jezioro |
Najbardziej zaskakujące zdjęcie zrobiła Małgosia.
Gdy jadąc przez Lekity, kazała się zatrzymać przy kapliczce na pagórku. Co za
klimat!
W Jezioranach stanęliśmy na rynku pod galerią RevitaWarmia.
To ona była celem wycieczki, przez którą trafiliśmy na synagogę w Barczewie i ekspozycję dzieł Barbary Hulanickiej. Tam zostaliśmy
zaskoczeni. Tutaj, w galerii, zobaczyliśmy to, na co się nastawiliśmy. Jedno,
że zabrakło właścicieli. Latający
Holendrzy pognali do Bydgoszczy realizować jakieś przedsięwzięcie z
architektury wnętrz.
Cóż. Wizyty niezapowiedziane czasem nie dochodzą do
oczekiwanego skutku. Oczywiście zakupy: tkaniny, makaty, rzeźby, meble… Wszystko
to utrzymane w warmińskich klimatach. Oczywiście księgozbiór: książki i albumy
poświęcone Warmii. O kapliczkach, miasteczkach, krajobrazie… I perełka – seria przewodników Wojtka Kujawskiego wydanych nakładem QMK po Warmii i Mazurach, zawierających przedwojenne i jeszcze
za-przedwojenne, bo z czasów cesarstwa, zdjęcia, pocztówki...
Same Jeziorany rozłożyły się na wzgórzach wzdłuż
Symsarny, wpadającej do Łyny w Lidzbarku Warmińskim. Należą do miasteczek
zrzeszonych w cittaslow. Gdzie czas
płynie wolniej niż w centrach opanowanych przez siedziby i oddziały korporacji
międzynarodowych. Gdzie ludzie bywają mniej sfrustrowani, niż ci pochłonięci
nieustanną gonitwą za uciekającym czasem, poddani naciskom i odpowiedzialności
za realizację cudzych zadań i celów, i doświadczeni narastającą utratą sensu
własnej egzystencji… Ów charakter cittaslow
najmocniej odczułem w Reszlu. Jeziorany też mają to coś w sobie… lecz te
paskudne wiatraki na Świętej Górze…
Po kawie w galerii spacer po Jezioranach. Kościół
świętego Bartłomieja górujący nad miastem, z historią sięgającą końca XIV
wieku. Urząd miejski na fundamentach starego zamku biskupów warmińskich. Zabudowania miejskie na stokach rzecznych dolin. Amfiteatr za urzędem miejskim.
Dolina Symsarny w parkowym otoczeniu. Święta Góra w oddali z elektrowniami
wiatrowymi przystającymi tutaj do krajobrazu jak pięść do oka…
W drodze powrotnej zajrzeliśmy do RETRO – restauracji urządzonej w Starym Spichlerzu.
Położonej na uboczu Jezioran przy drodze wzdłuż Symsarny do nieczynnej stacji
kolejowej i dalej nad Jezioro Luterskie. Wnętrze nawiązuje do przedwojennych
warmińskich klimatów. Zdjęcia retro. Meble retro. Menu – retro warmińskie i nie tylko…
Czekając na jedzenie, chodziliśmy po pustych
wnętrzach z szeroko otwartymi oczami, uszami, zmysłami dotyku, powonienia
(zmysły smaku czekały swojej kolei)…
Dotykaliśmy starych desek oszlifowanych
strugami spadającego ziarna… Wdychaliśmy aromaty suszonych ziół… Słuchaliśmy o
historii miejsca opowiadanej przez kierowniczkę sali… Przyglądaliśmy się
oryginalnym belkom nośnym podtrzymującym stropy wyższych pięter… Ich widok
przywiódł wspomnienie apartamentu w hotelu urządzonym w starym portowych
spichlerzu w Kopenhadze. Równie potężne belki; jeszcze wyżej do sufitu;
nastrojowe wnętrze z innej epoki… Z okien mogłem napatrzyć się do woli na
zacumowany tuż obok królewski jacht…
Przemysłowe obiekty, którym nadano drugie życie, okazują się po prostu niesamowite… Mają duszę…
Przemysłowe obiekty, którym nadano drugie życie, okazują się po prostu niesamowite… Mają duszę…
A potem uraczyliśmy się obiadem (czas dla zmysłu
smaku): zupami, pierogami, świeżonką, winem produkowanym przez Hiszpanów
wyłącznie dla RETRO…
Na dole |
Nie. Nie będą opowiadał o doznaniach kulinarnych.
To nie ten blog. Jedno wiem na pewno. Wrócimy tutaj, choćby nie wiem co 🙃.
Dorwaliście fajne światła. Małgosi gratki za fotę. Tobie też oczyw. :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Światło nieoczekiwanie dopisało.
Usuń