Nie pływaliśmy po jeziorze Omulew aż do dzisiaj.
Jadąc do Przykopu z Nidzicy za każdym razem przejeżdżaliśmy mimo drogą przez
Wikno, Jabłonkę, Natać Wielką, patrząc na zachodnią rynnę przebłyskującą między
domami taflą pofalowanej wody albo płaszczyzną lodu (to wczesną wiosną lub z
początkiem zimy).
![]() |
Na pomoście Gawry |
![]() |
Jaskółki i mgła |
Zatrzymywaliśmy się czasem na plaży, by rzucić okiem na akwen
obiecujący przygodę. Albo na pomoście Gawry o świcie, zanim wczasowicze wstali.
![]() |
Jaskółka, pajęczyna i mgła |
![]() |
Póki wczasowicze nie wylegli |
![]() |
Taki widok na Omulewie to codzienność |
Była flauta. Późny ranek, słońce, chmurki jakieś na
niebie, a tu… przejmujące bezwietrze. Żadnej fali, prócz tej odbiegającej od
dzioba. Jakżeż lekko płynąć…
Wzdłuż Wikna |
Uciekając
przed słońcem, podpłynęliśmy pod zalesiony brzeg. W cieniu poczuliśmy ulgę. Las
pochylał się nad wodą. Brzeg odsłaniał niewielkie zatoczki i zakola.
Jezioro Omulew |
Dalekie zabudowania
wsi skąpane w słońcu odbijały się malowniczo od wyciszonej tafli jeziora.
Pierwsze fototrofeum |
Skradaliśmy się wzdłuż szpaleru trzcin w cieniu lasu,
którego masyw poszarpały poręby. Trele trzciniaków, zaśpiewy łozówek i
trzcinników pobudzały niczym poranna kawa. Wypatrywaliśmy ptaków w zaułkach
szuwarów. W jednym z nich dostrzegliśmy kormorany. Siedziały na pochylonym
konarze olchy, która zaległa w jeziorze. Ciężki kajak płynął siłą inercji.
Fotografowaliśmy ptaszyska, póki pozwoliły. Po chwili poderwały się do
ucieczki. Z niechęcią. Nie wszystkie naraz. Odleciały ku wyspom za naszymi
plecami.
Siedziba śmieszek i rybitw |
Popłynęliśmy pod brzeg Wikna. Za ostatnimi domami,
których okna wychodziły wprost nad wodę, wypatrzyliśmy rzędy zmurszałych pali -
ruinę rozległego pomostu. Zakątek wydał się frapujący. Z każdym pchnięciem
wiosła słyszeliśmy coraz wyraźniejsze kwilenia mew i rybitw.
Gniazdo |
Pale zarosły czapami
trawy, krzaczków olszyn i łozy. Mewy śmieszki urządziły w nich gniazda. Rybitwy
siedziały w sąsiedztwie. Jakby szukały opieki. Widok frapował…
Taki sobie obrazek |
Kajak niósł nas coraz bliżej. Przekroczywszy
granicę komfortu, sprowokowaliśmy mewy do obrony. Uniosły się nad kolonią. Wszczęły
alarm. Nalatywały na nas. Odstraszały. Niewiele brakowało, by obrzuciły odchodami.
Skierowałem kajak na jezioro, rozumiejąc aluzję.
Przyglądając się zdjęciom mew po powrocie do domu, podziwiałem niezwykłą
sprawność ich ruchów.
Gawra |
Podążyliśmy do ujścia Koniuszanki. Strumienia odprowadzającego wodę z dwóch niecodziennych rezerwatów przyrody. Za pomostem Gawry zatokę wieńczy pas trzcin,
tataraku, turzycy, pędów wierzb i ściana olsu.
Ujście Koniuszanki |
Tu utknęliśmy |
Rozpędziwszy kajak, wpłynęliśmy
między liście grążeli. Celowaliśmy w obiecujące ujście strumienia. Wąski
korytarz rozrywa monolit zarośli. Nagle jednak kajak stał się ociężały. Utknął i
znieruchomiał. Pod nami czernił się przepastny muł. Wiosło nie znajdowało
oparcia w dnie. Za to z mułu uwalniały się bąble metanu… Wracaliśmy tyłem…
Grążel |
Grążel |
Koniuszanka jest niedostępna. Na zdjęciach w Google Earth widać, że strumień utworzył
w tym miejscu rozległą deltę. Uchodzi do jeziora kilkoma ospałymi nurtami.
Koniuszanka w rezerwacie |
Oglądając jego bieg w rezerwacie, ma się wrażenie, że można płynąć kajakiem. Z
trudem ale jednak. Zarośnięta delta pozbawia złudzeń.
Omulew |
Obróciliśmy kajak na północ. Ku wyspom naprzeciwko
Frajdy. Jezioro nadal spowijała flauta. Krajobraz (i jego odbicie) zachwycał.
Kajak sunął po wodzie – zdawało się – bez oporu. Żadnego szmeru fali. Żadnego
plusku. Za to przestrzeń wypełniał chór trzciniaków. Z jeziornej tafli
dobiegały krzyki perkozów. Dorosłe przywoływały niesforne pisklęta, które
uczyły się nurkowania i chwytania ryb.
Za występem trzcinowiska i przewróconą sosną dostrzegliśmy białą czaplę. Lądowała w szuwarach.
Nie próbowałem jej fotografować. Była za daleko. Czekaliśmy, aż rozpędzony
kajak doprowadzi nas bliżej. Cierpliwość popłaciła.
Czapla brodziła w
trzcinach. Udawała, że jej nie ma. Fotografowałem, nie bacząc na
przeszkadzające łodygi i listki. W nadziei, że coś jednak wyjdzie.
Taktyka
powolnego podpływania sprawdziła się. Ptak odleciał, gdy nie mieścił się już w
kadrze. Niestety wprost za plecy. Nie nadążyłem obiektywem.
Omulew w Jabłonkach |
Coraz bliżej wyspy kormoranów |
Najbliższą wyspę u wejścia do środkowej rynny jeziora opanowały kormorany.
Foto-łowy zaczęte |
Siedziały w
koronach olch. Polowały wokół w płytkiej toni, na poły zarośniętej pędami
rdestnic. Przelatywały w sąsiedztwie, traktując kolonię jak punkt odniesienia.
Gaworzyły, wydając niskie, niepokojące dźwięki…
Trzymaliśmy aparaty w pogotowiu, podpływając do
kępy olch. Słońce sprzyjało. Kormorany pozowały cierpliwie na tle nieba i
obłoków.
Czapla biała (biały egret) |
Sesja trwała, póki nie nadleciała moja ulubiona
gwiazdorka. Jakby nas szukała. Nadleciała od strony słońca. Musnęła kajak
cieniem. Wylądowała na uschniętym konarze za pochylonym drzewem.
Widziałem ją w
prześwicie między gałęziami. Kajak przesuwał się wzdłuż brzegu spychany
zabłąkanym zefirem.
Byliśmy coraz bliżej czapli. Obserwowała nas kątem bystrych
oczu. Przekroczywszy granicę tolerancji, spłoszyliśmy ją.
Odlatując na tle
chmur, wydała się zjawiskowa…
Gdy zniknęła za drzewami, w kadr wleciał
błotniak… Co za zaskakująca zmiana obsady…
Opłynęliśmy wysepkę, gapiąc się na poszarpane
wierzchołki sponiewieranych olch i na kosze gniazd osadzonych w rozgałęzieniach
martwych konarów. Z wnętrza wyspy dobiegał harmider.
Dorosłe kormorany
opiekowały się dorastającymi podlotami. Dolatywały do nich, karmiły, odlatywały.
Młode machały skrzydłami, ćwicząc mięśnie przed opuszczeniem gniazd… Działo
się…
Na szlaku |
Popłynęliśmy środkową rynną jeziora na wschód. Szlakiem
rzeki Omulew. Między rozległymi szuwarami wzdłuż podmokłych brzegów. Toń w
jeziorze jest mętna. Zabarwiona glonami charakterystycznymi dla zarastających
akwenów i taniną z rozkładających się liści i torfowca. To zapewne przez
strumienie odprowadzające wodę z rozlicznych śródleśnych bagien i torfowisk. Nieco
dalej las na brzegach staje się wyższy. Olszyny ustępują sosnom porastającym
coraz wydatniejsze skarpy. W końcu płyniemy między wąskimi pasemkami trzcin,
wśród olch, potem w sąsiedztwie sosen. Im dalej na wschód tym jezioro
powabniejsze…
Omulew z przejmy |
Zatrzymujemy się na półwyspie. Z wysokości skarpy
zarośniętej dzikimi malinami, jagodami, mchem, podszytem, pomiędzy pniami drzew
widać obie strony wschodniej rynny. Puszcza włada brzegami. Patrząc na północ i
na południe, dostrzegamy obietnicę przygody.
W stronę rzeki |
Wschodni brzeg jest odległy od
cypla o rzut kamieniem. Przewężenie jeziora przypomina podobne przejmy na
Dłużku, na Plusznem przy księżycowej zatoce… Wejścia na rzekę Omulew domyślam
się po widoku przerwy w ścianie olch widocznej po prawej stronie.
Północna część jeziora |
Nie popłyniemy tam
dzisiaj, chociaż kusi. Zostawię sobie tę przyjemność na później. Bo tutaj
trzeba wrócić.
Na pożegnanie |
Dzieciaki dorosły lecz nadal przy matce |
Jabłonka, wieś, w której mógłbym zamieszkać od zaraz :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza że kajakiem można bez przeszkód do samej Warszawy :-).
Usuń