Punkt widokowy
Świt nad Przykopem |
Zapowiedź przygody |
Nad
rozlewisko w Mendrynach wyjeżdżam zwykle o świcie z przeświadczeniem
nieuchronnego sukcesu fotograficznego. Nigdy się nie zawiodłem. Również za dnia
zakątek nie szczędzi wrażeń, tyle że trudniej fotografować. Wiosną i latem światło
bywa za ostre.
Rozlewisko wczesną wiosną |
Rozlewisko
w Mendrynach najdogodniej obserwować z południowego brzegu opadającego ku
wodzie stromą skarpą.
Las nad rozlewiskiem w maju |
Las nad rozlewiskiem w maju |
Przejście do obserwatorium |
Stary las – pełen masztowych sosen, dostojnych buków, wszędobylskich
grabów, późną wiosną spowity gęstym półmrokiem, w którym podszyt nie jest w
stanie się rozwinąć i ginie zasypywany butwiejącym igliwiem i brunatnymi liśćmi
– rośnie na obszernym półwyspie.
Zatoczka |
Półwysep oddziela zachodnią zatoczkę
dobiegającą do ambony od jej wschodniej siostrzycy, zwieńczonej groblą i drogą
z przepustem regulującym poziom wody w rozlewisku. Na najbardziej wysuniętym
cyplu owego półwyspu ktoś umieścił stanowisko obserwacyjne z ławką do
siedzenia.
Rozlewisko z leśnego okna |
Za
osłoną przepierzenia można było dyskretnie oglądać życie rozlewiska. Kryjówka
rozpadła się ze starości, fotografuję więc teraz spod drzew, spoza sosnowych
pni, gałęzi grabów, świerków i dębów porastających zbocze oplątane ścieżkami zwierząt.
Kormorany w suszarni skrzydeł |
Niektóre brzozy i olchy też rozpadły się ze starości, otwierając widok na łany
trzcin, tataraków, pałki wąskolistnej, turzyc, wodnego skrzypu… na pobliski kanał,
mielizny i podmokłe wysepki zasiedlone przez ptactwo.
Uroczysko pod drugim brzegiem |
Uwolniona
tafla wody rozpoczyna się za ową mozaiką zarośli i dobiega do zatopionego łęgu
olch i brzóz. Drzewa rosną na kępach utworzonych z korzeni i zatrzymanych
liści, wokół których usiłują rosnąć wodolubne turzyce, szczawie, skrzypy, barszcze
o białych kwiatostanach w formie baldachimów, tworząc mini-ogródki botaniczne.
Czajka na wysepce |
Z
wysepek korzystają pospolitujące się z kaczkami czajki.
Czajki nad przyszłym miejscem lęgowym |
Podczas godów czajki
flirtują w locie, krzyczą melodyjnie, błyskają skrzydłami, zmieniając raptownie
kierunki lotu.
Czajka niczym motyl ulotna |
Chwytanie ich obiektywem sprawia mi mnóstwo frajdy, chociaż nie
zawsze przynosi skutek.
Czajka i kaczuchy |
Uwielbiam czajki. To przez lekturę Cichego Donu
Michaiła Szołochowa, w której przewijał się uwielbiany przeze mnie motyw czajek
towarzyszących kozakom podczas prac na roli. Kozackie ptaki.
Czajka w zalotnym locie |
Kaczuchy |
W
krajobrazie rozlewiska dominują jednak kaczki krzyżówki, perkozy i perkozki,
łyski, cyranki, głowienki, czernice… do których czasem dołączają płaskonosy,
tracze i szlachary...
Łyska |
Wszędzie też pełno mew śmieszek i rybitw. Ptaki
wypełniają każdy zakamarek trzcin, pałki wąskolistnej, wodnej turzycy,
tataraków, kosaćców...
Mendryńskie mewy |
Mewy i rybitwy najchętniej jednak okupują szczątki pni
po obumarłych olchach, na których wyrosły jakieś rośliny, albo miniaturowe
wysepki wystające nad poziom wody rozlewiska.
Czyżby miejsce na gniazdo? |
W takich miejscach łatwiej
założyć gniazdo, złożyć jajka i pilnować się przed konkurencją. Jeśli wokół
jest przyjemne błotko, czego chcieć więcej.
Całe rozlewisko skrywa w sobie
mnóstwo takich kęp oddzielonych jedna od drugiej wodną tonią. Owe kępy rosną
niekiedy szeregiem, zdradzając bieg zatopionych rowów melioracyjnych.
Prześladowca mieszkańców uroczyska |
Ptaki,
mimo pozornego odosobnienia, potrafią się zjednoczyć w obliczu zagrożenia kolonii
z zewnątrz. Kilka lat wcześniej próbowałem fotografować swoim pierwszym
Kodakiem nieudane polowanie bielika. Został sponiewierany przez waleczne mewy,
które nurkowały, celując w grzbiet i skrzydła. Bielik miał w końcu serdecznie
dosyć tego nierównego starcia. Zbyt ciężki, by robić uniki lub spróbować oddać
pięknym za nadobne, odleciał nad jezioro.
Bielik,
jeśli nie upoluje zdobyczy za pierwszym razem, rzadko kiedy ponawia atak.
Ptasia kolonia nie odpuszcza.
Kormorany i kaczki |
Rozlewisko
okazało się niezwykłym miejscem również dla kormoranów, które uwielbiają tutaj
przesiadywać po polowaniu na ryby w jeziorze Kośno, tuż za miedzą;
Żuraw oblatujący uroczysko |
siwych i
białych czapli zaznających tutaj większego spokoju niż na brzegach otwartego
akwenu Kośna;
Żuraw |
żurawi, które na zarośniętej obszernej wysepce przed punktem
widokowym urządzają gniazda niedostępne lisom i jenotom;
Żurawia wysepka |
Strażnik nieba nad rozlewiskiem |
jastrzębi zlatujących
z okolicy w nadziei łatwego łupu i bielików mających gniazda gdzieś w pobliżu,
w głębi lasu, najprawdopodobniej nad wschodnim brzegiem Kośna.
Bieliki
nieraz spotykam, krocząc nadkośnieńską skarpą albo dochodząc do obserwatorium
nad rozlewiskiem. Są czujne i płochliwe. Słysząc szelest liści lub trzask
pękających gałązek, startują z wierzchołków drzew wprost znad mojej głowy, a ja
zżymam się, że nie mogę ich fotografować przez mierzwę splecionych koron drzew.
Czując zawód, odczuwam jednocześnie swoistą dumę, że chodzę po tak niezwykłych
miejscach.
Cisza nad rozlewiskiem |
Punkt
widokowy miał jeszcze tę zaletę, że pozwalał obserwować dziki, jenoty, lisy i
borsuki penetrujące brzegi rozlewiska na granicy wody w poszukiwaniu owadów, gryzoni
i padliny. Zwierzęta nie potrafiły wyczuć mojej obecności. Nie sfotografowałem
ich. O świcie miejsce tonie w głębokim cieniu. Światło jest nad rozlewiskiem.
Rozlewisko |
Plątaninę
ścieżek wydeptały też bobry szukające świeżej osiki do ogryzienia; jelenie i
sarny, które tutaj schodzą do wodopojów; dziki szukające babrzysk w trzcinach. Zwierzęta
nieraz uciekały w głąb lasu na półwyspie, gdy podchodziłem ścieżką do swojego
obserwatorium, depcząc szeleszczące liście często przeorane dziczymi gwizdami
albo trzeszczące pod butami suche badyle. Po każdej wichurze na dnie lasu leżą
stosy połamanych sucharów. Nie sposób je obejść bez czynienia hałasu. Widok ze
skarpy jest jednak za każdym razem urzekający, kiedy przebrnę na jej skraj.
Trzcinnik w godowym nastroju |
Ptaki
zagłuszają się wzajemnie, więc obce dźwięki spod drzew nie robią na nich
wrażenia. Od wiosny najbardziej słychać kwilenie czajek, pokrzykiwania mew i przeszywający
powietrze donośny świergot trzcinniczków… Wówczas odczuwam nastrój podobny temu
doświadczanemu podczas kajakowych wędrówek.
Rozlewisko we mgle |
To
miejsce pozwala oglądać matecznik od świtu do zachodu słońca. W południe
rozlewisko jest zalane światłem. Od wody nie widać, co się dzieje wewnątrz
lasu.
Widok na północną stronę matecznika |
Podczas sesji fotograficznej chodzę wzdłuż, próbując chwytać ptasie życie
przez luki w gąszczu gałęzi, igliwia i listowia. Wczesną wiosną matecznik jest otwarty.
Łabędzie nieme |
Całe ptasie życie widać jak na dłoni. Jednakże już w maju zasłona listowia
staje się irytująco gęsta. Tylko w kilku miejscach obumarłe drzewa upadły,
odsłaniając leśne okna.
U progu gniazda |
Schodzenie nad samą wodę też nie pomaga. Trzciny rosną
tutaj bujnie i wysoko. Zamiast szerokiego widoku oglądasz kameralne kąty
opatulone świerkami, krzakami, młodymi brzozami, czapami mchu z jednej strony a
gęstą mierzwą szuwarów z drugiej.
W przedpokoju |
Przez leśne okno |
Biała czapla |
W
mateczniku po raz pierwszy fotografowałem egzotyczną – tak mi się wówczas zdawało –
białą czaplę. Odkryłem ją w towarzystwie żurawi i
kormoranów, które suszyły skrzydła na słońcu. Robiłem jej zdjęcie za zdjęciem,
nie spuszczając z oka. Tak niewiarygodna zdała mi się jej obecność w
mateczniku. W pewnej chwili postanowiła zwiedzić zatoczkę z groblą. Uchwyciłem
moment, w którym rozwinęła się w biały kwiat na tle soczystej zieleni szuwarów
i turzycy. Gdybym miał wtedy silniejszy obiektyw…
Kormoran |
Zachodnią
zatoczkę, nad którą ustawiono ambonę, odwiedzają jelenie, schodząc z lasu.
Któregoś dnia przyprowadziłem tutaj późnym popołudniem przyjaciela i jego syna
na foto-łowy. Zatoczka tonęła już w cieniu. Nad rozlewiskiem panowała
niezmącona cisza. Lustro wody wygładziło się i odbijało w sobie niezwykły obraz
lasu na drugim brzegu.
Oglądaliśmy krajobraz urzeczeni. W pewnej chwili
przyjaciel spytał, gdzie jego chłopak.
-
Oddalił się po angielsku – powiedziałem.
-
Ale dokąd?
-
Chyba tam – wskazałem w kierunku niewidocznej ambony.
Ruszyliśmy
ścieżką, gdy nagle usłyszeliśmy sceniczny szept:
-
Stać! Nie ruszać się!
Dąb, który zasłonił scenę |
Syn
od długiego czasu fotografował łanię z cielakiem na skraju trzcinowiska. Łania
pochyliła się ku wodzie i zaczęła pić. Cielę w szacie z cętkami tymczasem trącało ją w brzuch, domagając się mleka. Słyszeliśmy ciche dźwięki migawki. Oglądaliśmy scenę przez
gałęzie drzew, ale nie przyszło nam do głowy poruszyć czymkolwiek po tak
stanowczym rozkazie.
Działo
się…
Stracona okazja |
Będąc
w mendryńskim mateczniku, trzeba zawsze mieć oczy i uszy dookoła głowy. Wtedy
nie uronisz żadnej istotnej chwili. Miałem satysfakcję, że chociaż sam
wyszedłem z przygody z pustą kartą foto-pamięci, moje obietnice nie okazały się
gołosłowne.
Tez bym sobie pofotografowala ptaszki w Mendrynach.Zuwazyłam malutkiego tzrciniaka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrafił mi się. I aparat wyostrzył :-).
OdpowiedzUsuń