środa, 3 lutego 2016

Tym razem ludzie to sprawili, nie bobry – część IV



Dlaczego nie muszę nad Biebrzę

Wokół matecznika
Kanał z matecznika do jeziora Kośno

Kawałek Biebrzy ujawnił się w mendryńskim mateczniku w całej okazałości 8 czerwca 2013 r., kiedy zwabiony piękną pogodą pojechałem rowerem z zamiarem odwiedzenia po raz kolejny jeziora Kośno.










Dzięcioł nad jeziorem Kośno

Minąwszy polanę, którą zapamiętałem z niezwykłego rykowiska, zjechałem w las pełen niespodzianek, zajrzałem w każdy kąt obiecujący ciekawe ujęcia, w końcu wyjechałem na polanę mendryńskiego uroczyska drogą w szpalerze sponiewieranych dębów i odwiedziłem ścieżkę wschodniego brzegu rozlewiska. 







Stary dąb na mendryńskiej polanie

Nasyciwszy się pierwszymi wrażeniami i zdjęciami ptactwa pływającego na granicy leśnego cienia spotykającego się z jaskrawo oświetloną taflą wody, zapragnąłem wpaść na punkt widokowy. 








Rozlewisko ze starej poręby

Zmarudziłem trochę, brnąc przez las na półwyspie. Gra głębokiego cienia i plam światła przedostającego się przez nieliczne szczeliny w koronach drzew ciekawiła i prowokowała do nieudanych prób uwiecznienia tych obrazów w aparacie. 














Tajemniczość rozlewiska


Wreszcie jednak dotarłem na punkt widokowy, skąd fotografowałem czajki, kaczki, łyski, perkozy, mewy, rybitwy… całe to malownicze zbiorowisko dzikiego ptactwa zasiedlające szuwary, mielizny, kępy, kanały, oczka wodne i rozlewisko pod drugim brzegiem.






Należne skupienie



Obserwowałem siedlisko z należnym skupieniem, gdy nagle od zatoczki pod amboną dobiegł mnie odgłos rozgarnianej wody i trzcin. Coś wielkiego kroczyło przez łan zarośli, wzniecając zamieszanie. Z początku myślałem:
- Bobry.
Po chwili dotarło do mnie, że hałas jest o wiele głośniejszy:
- Wataha dzików? Jelenie?
Próbowałem wychylić się mocniej nad skarpę, ale gęste listowie zasłaniało skutecznie widok. W końcu jednak zobaczyłem… urodziwą sprawczynię zamieszania. Dalej niech przemawiają zdjęcia dokumentujące półgodzinne pełne powabu spotkanie. 


























Po odejściu młodej łoszy straciłem chęć do zwiedzania brzegów jeziora Kośno. Tego dnia nic by już chyba nie przebiło tego zdarzenia.

Tak w skrócie, aczkolwiek w czterech częściach, przedstawia się historia mojego zauroczenia matecznikiem w Mendrynach.

PS.
Krzysztof Leśny Mikunda stwierdził podczas rozmowy na łączach, że prawdopodobnie łosza odłączyła się od matki po połogu. Nie powinna odchodzić od stadka, któremu przewodzi najstarsza klępa. Jej samotna wędrówka nie była spowodowana chorobą. Wyglądała na zdrową i w formie. Pocieszył, że łosza prawdopodobnie odnalazła swoje stadko.

4 komentarze:

  1. Przepiękna! Te zdjęcia gdzie płynie - zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcześniej widziałem łosia w tych okolicach (nad Jeziorem Świętym na szlaku Marózki) dobre czterdzieści lat temu. Od tamtej pory nic, a tutaj takaaaa niespodzianka.

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowne te zdjęcia ze spotkania! Zazdroszczę :) Kocham to miejsce, wraca tam jak po narkotyk!

    OdpowiedzUsuń