Mała poprawka, drogi Czytelniku. Ptak, którego uznałem za rybołowa, okazał się samcem jastrzębia błotniaka stawowego. Zwrócił na to uwagę Andrzej Hermański prowadzący blog przyrodniczy pod pseudonimem Leśny Dziad. Okazuje się, że pobieżne wertowanie atlasu Ptaków Polskich Andrzeja Kruszewicza nie wystarcza, by właściwie rozpoznać ptasich drapieżników.
W mateczniku Mendryn |
Obudził
mnie koziołek, który podszedł był do zagajnika tuż za ogrodzeniem. Uprzedził
budzik w telefonie. Jego szczekanie rozbujało wszystkie psy we wsi, więc kiedy
wyprowadzałem rower, towarzyszył mi chór pełen ujadania i przeciągłego skowytu.
Słońce uniosło się już nad horyzontem, gdy wyruszyłem w drogę. Wyjechałem do
matecznika w Mendrynach, który o tej porze roku jest wypełniony gęstym życiem. Minąwszy
Nową Wieś, kościół na wyniesieniu i kilka nowych domów pobudowanych na miejscu
dawnego boiska piłkarskiego, zjechałem do lasu. Zwierzęta odcisnęły mnóstwo
śladów kopytek i raciczek w koleinach piaszczystej drogi, przechodząc z jednej
strony na drugą, albo traktując dukt jako dogodną ścieżkę ułatwiającą
poszukiwania świeżych ziół. Zwierząt jednak nie spotkałem, chociaż starałem się
bardzo, zaglądając na polany, przepatrując światło krzyżujących się dróg.
Wszystkiemu był winien północny wiatr przynoszący dotkliwe zimno. O świcie powietrze
powinno być w bezruchu.
Zmiany, zmiany, zmiany... |
Moja ulubiona polana, zwykle pełna zwierząt i ptaków,
została zaorana przy okazji odnowienia rowów melioracyjnych. Szpaki miały
używanie w miękkim czarnoziemie pokrytym wschodzącą trawą.
Za buczyną |
Za
polaną skręciłem do mendryńskiego matecznika. Przejmujący chłodem północny
wiatr stłumił ptasi koncert. Gdzieś z oddali dobiegały dźwięki ptasiego
muzykowania: obiecujące werble dzięciołów, pokrzykiwania grzywaczy i
synogarlic, klangorzenie żurawi, które zasiedlają leśne komysze i przerzedzone
starodrzewy… Po kilku zakrętach drogi rozjechanej przez leśne ciągniki do
wywozu kłód zanurzyłem się nastrojowy półmrok sosnowo-bukowego lasu. Słońce z
trudem przebijało zwarte listowie buczyny. Dzików wywracających na nice dno
lasu pokryte grubą warstwą zbrązowiałych zeszłorocznych liści jednak nie
spotkałem.
Tu sobie leżę i patrzę, a jak nie patrzę, to tylko leżę |
Zwolniłem
przed zjazdem na rozległą łąkę, przedłużenie spiętrzonego groblą mendryńskiego
zalewu. Sprowadziłem rower na skraj lasu. Wyjrzałem na otwartą przestrzeń spoza
zasłony ostatnich drzew i leżącego dębu, którego mocarne konary zaczęły wieść
samodzielne życie. Chłód sprzyjał fotografowaniu. Rześki poranek uśpił owady.
Nie musiałem opędzać się od komarów, meszek, dokuczliwych wpleszczy i zjadliwych
bąków. Z drugiej jednak strony klarowne powietrze sprawiło, że światło słońca
okazało się niezwykle silne, utrudniając fotografowanie obrazów pełnych ostrych
kontrastów światła i głębokiego cienia.
Nadal leżę, bo mi dobrze... |
Nie
narzekałem jednak. Było po prostu bosko. Czerwiec przekształcił astronomiczną
wiosnę w lato leśnych ludzi. Wokół żywego ducha. Drwale, których spotkałem
wcześniej, mijając porębę pokrytą rumowiskiem gałęzi po oczyszczonych i zebranych
pniach, jeszcze nie włączyli pilarek.
Na
skraju światła i gęstego cienia dostrzegłem brązową plamę w trawie. Na wszelki
wypadek zrobiłem kilka ujęć. Po powrocie do domu zobaczyłem na ekranie
komputera sarnę. Leżała w trawie i spoglądała na mnie jednym okiem.
Obok niej
przechadzały się żurawie, których nie zdążyłem sfotografować podczas krótkiego przelotu
znad strumienia w stronę lasu i pustej ambony. Po wylądowaniu (ten moment
zawsze jest uroczy) jeden z ptaków wkroczył między drzewa, drugi zaś spacerował
skrajem, szukając owadów i gryzoni.
Puszcza |
Łąkę
otacza bór spowity cieniem. Drzewa wydają się stare i fałatowsko dostojne.
Gdybyż między ich pniami stały jelenie!
Droga z Łajsu do Mendryn w cieniu starej alei |
Zanurzyłbym się w nastroju
dziewiętnastowiecznych pejzaży. Nawet widok ambony nie psuł wrażenia.
Sarna i czerwcowe lato |
Sarna
ruszyła na spacer w kierunku rozświetlonego grądu, kiedy przeprowadziłem rower
obok krzaków kwitnących żarnowców. Poświęciłem jej kilka chwil, póki nie
schowała się za pasmem tataraku i pałki wąskolistnej.
Rosnę leżąc - dąb |
Zdziwiło
mnie milczenie przepustu, który zainstalowano w grobli. Woda nie spadała do uregulowanej
strugi w kierunku Kośna. Ktoś dołożył jeszcze jedną deskę, podnosząc poziom
rozlewiska. Susza rządzi, powodując zamieranie sezonowych strumieni.
Modlitwa wyciągniętych rąk |
Zniechęcony
przez wiatr, który marszczył powierzchnię zatoki setkami fal powodując, że jej
obraz spowszedniał, wszedłem pod dach listowia starych grabów, buków i leszczyn
wypełniających podszyt pod masztowymi sosnami, okupującymi wschodni brzeg
rozlewiska. Ścieżkę przegrodził powalony przez bobry buk. Ślady po zgryzieniach
zdążyły już poszarzeć. Przeniósłszy rower przez zasieczone suchymi gałęziami
runo, zszedłem między wybujałe zarośla turzyc. Deptałem wilgotny i miękki grunt.
Woda zalała niższe partie brzegu i odsłonięte korytarze wejść do porzuconych
przez bobry nor. Nie zobaczyłem też wydr. Chyba przeprowadziły się do
spokojniejszych miejsc, z dala od ludzi penetrujących w miarę dostępne brzegi.
Wiatr nad rozlewiskiem |
Wiatr
swawolił nad rozlewiskiem, wzniecając drobne gęste fale, których zmarszczki
przesuwały się po powierzchni wody matowymi plamami. Ptaki przesiadywały w gniazdach
na skraju trzcin lub posadowionych na błotnistych mieliznach, czuwały na
pniakach po martwych olchach i brzozach, na kłodach drzew, które spróchniały ze
szczętem i runęły do wody… Kolonię wypełniało życie.
Dzieje się |
Licząc na łut szczęścia, fotografowałem
oddalone kaczki krzyżówki, perkozki, cyranki, czernice, łyski, mewy, rybitwy…
Nie widziałem jednak czajek. Czyżby utraciły miejsca lęgowe po nadmiernym
spiętrzeniu wody w rozlewisku?
Rozlewisko z lasu |
Jezioro
zalało ostre światło. HDR niewiele pomagał. Szedłem więc na północ wzdłuż
wschodniej, coraz bardziej zwężającej się zatoczki, skupiając się na
fotografowaniu malowniczych rzeźb zatopionych wierzb, olch i wykrotów przewróconych
brzóz, których bezlistne korony utworzyły mateczniki dla ryb i żab.
Rybołów |
A
potem moją uwagę zwrócił jastrząb - błotniak stawowy. Zauważyłem go dzięki zamieszaniu w kolonii
mew i rybitw.
Pojedynek |
Kilkanaście ptaków wzleciało nad trzciny, broniąc gniazd przed
napastnikiem. Jastrząb tymczasem zawisł nad szuwarami i wypatrywał potencjalnej
zdobyczy. Raz na jakiś czas nurkował, po czym zmieniał rewir, odprowadzany
przez co odważniejsze ptaki.
Taktyka odstraszania |
Wlatywał między drzewa, wracał nad trzciny.
Stosował przemyślną taktykę, by zmylić potencjalne ofiary i oszukać obrońców
pełnego gwaru lęgowiska.
Jastrząb błotniak i olchy |
Wodziłem za nim obiektywem. Czasem się zbliżał, czasem
odlatywał nad korony starych sosen. Trzymał się linii olch porastających zalane
brzegi.
Łabędź krzykliwy |
W
końcu trafiłem nad kameralną część rozlewiska. Zatoczka urzekła swoimi
obrazami. Krzyżówki, perkozki, łyski, łabędzie krzykliwe pływały między pniami
obumarłych drzew, nieopodal kęp trzcin, tataraku, pałki wąskolistnej, pod
brzegami o wysokich stokach, dźwigających masztowe sosny, rozrośnięte dęby i
brzozy.
Kaczuchy |
Światło słoneczne przelewało się nad koronami sosen, świerków i buków
porastających morenę za moimi plecami, przenikało przez szczeliny i prześwity w
zwartym igliwiu i listowiu, rzucając malownicze plamy na wodę, wybujałe zarośla,
na ptaki wysiadujące jajka, ogrzewające pisklęta w gniazdach, dbające o urodę,
czyniąc toalety na pniakach albo wystających z toni konarach, snujące się po
wyciszonej wodzie (wiatr z trudem przenikał do wnętrza zatoczki)...
Przeszedłszy
ścieżką przez matecznik żmij, dotarłem do polany oddzielonej od zatoczki
olchowym zagajnikiem. Całe jej wnętrze, zarośnięte bujną trawą, było puste. W
oddali pod lasem pasł się samotny żuraw, a w cieniu starych drzew sarna. Obiektyw
był za słaby, by sięgnąć do granicy cienia i światła.
Wschodnia zatoczka |
Widok spomiędzy drzew |
W
drodze powrotnej znowu fotografowałem wnętrze zatoczki, korzystając ze ścieżki
wydeptanej przez dziki, jelenie, sarny, których racice odbiły się w ziemi
ogołoconej z darni. Po bokach widziałem rozrzuconą gwizdami dzików żywą ściółkę;
placki po nocnych legowiskach saren, które zwykły odsłaniać ziemię z martwej
ściółki, chroniąc się przed pasożytami; zgryzione przez jelenie pędy młodych
świerków. Ścieżka wiodła wysoko nad wodą między kolumnami sosnowych i
świerkowych pni, otwierając między gałęziami świerków, konarami sosen,
gałązkami grabów i leszczyn frapujące widoki zakątków mendryńskiego rozlewiska.
Szczęście i pech w jednym - samiec jastrzębia błotniaka |
W
pewnej chwili dostrzegłem ożywiony ruch na tle drzew drugiego brzegu. Jastrząb wrócił.
Zręcznie lawirował między konarami drzew i pniami olch. W ferworze polowania
zawisł tuż przede mną nad trzcinami. Kontrasty sprawiły jednak, że aparat
zaczął fotografować w trybie HDR. Ptak został pozbawiony konturów. Usłyszawszy
podejrzany dźwięk, odleciał za świerki, nie dając szansy na powtórzenie
ujęcia. A byłem tak blisko.
Rybitwa w gnieździe |
Wracając
zajrzałem jeszcze na punkt widokowy. Rozwinięte listowie utrudniało obserwację
rozlewiska. Spiętrzona woda zalała błotniste mielizny, pozbawiając czajki
ulubionych miejsc lęgowych pod skarpą. Na nielicznych płyciznach dostrzegałem
niepozorne gniazda rybitw, zamaskowane ułamanymi łodygami zeszłorocznych
trzcin. Nieopodal kręcił się łabędź. Rozlewisko, które zarosło bujnymi
szuwarami, skryło w swoim wnętrzu mnóstwo miejsc lęgowych.
Zachodnia zatoczka rozlewiska |
Miejscówka - nie trzeba rezerwować |
Żywiłem
jeszcze nadzieję ujrzenia jeleni nieopodal skrytej ambony, z której było widać
wnętrze zachodniej zatoczki rozlewiska. Marzyłem o ponownym spotkaniu z łosiem,
z bobrami. Dzisiaj jednak takich spektakularnych zdarzeń nie było. Ot zwykła
leśna cisza pod prażącym od świtu słońcem. Nawet mgły nie uświadczyłem.
Ptasia kolonia |
Rozmarzyłem
się o kajaku, za pomocą którego mógłbym penetrować ten niezwykły zakątek. Cóż. Chyba
jednak nie zaspokoję doraźnej zachcianki. Przeszkadzałaby świadomość, że zwierzęta mają
prawo do świętego spokoju, zwłaszcza w tym miejscu.
Grąd nad rozlewiskiem |
Piękne tereny :) Te rozlewisko ma ogromny potencjał. Kiedyś byłem tam dokładnie 3 maja to się tam działo :) Ostatnio odwiedziłem ten rejo 27 lutego to łabędzie krzykliwe cały czas tam były. Tylko wtedy rozlewisko było jeszcze skute lodem.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. To rozlewisko powinno być włączone w granice rezerwatu Jezioro Kośno. Skutki zalania niegdysiejszych leśnych łąk są nieprawdopodobnie korzystne dla biotopu całego lasu w tej okolicy. Zaglądam tam przy każdej możliwej okazji, aczkolwiek... - w puszczy napiwodzko-ramuckiej tego rodzaju niesamowitości jest bez liku.
OdpowiedzUsuń