niedziela, 19 czerwca 2016

Jezioro Łańskie w pochmurny dzień


Łyna i dziki bez

Zwabiony prognozą pogody popłynąłem z Kurek na Jezioro Łańskie przed wschodem słońca. Niestety to, co satelity widzą jako przejrzyste powietrze, okazało się warstwą cienkich chmur, które, całkowicie zasłaniając niebo, nie dopuszczały światła nad wodę. Nie oglądałem więc brzasku i wschodu słońca, najczarowniejszych chwil stającego się dnia.
Zepchnąłem kajak na nieco podwyższoną po ostatnich deszczach powierzchnię Łyny i zanurzyłem się w mroku rzecznego korytarza opatulonego wybujałym szpalerem młodej trzciny. Aparat z trudem radził sobie z brakiem światła, robiąc fotografie błękitnej godziny podbarwione szaro-niebieskimi odcieniami.
Spływałem między wyciszonymi szuwarami. Brak światła zniechęcał ptaki do żywszego koncertowania, a i tak słyszałem solówki trzciniaków, kosów, wibrujące zaśpiewy bączków, dochodzące z wnętrza bujnych zarośli między wodą a błotnistymi brzegami.
Za ostatnim domem Kurek wypłoszyłem z trzcin stado młodych szpaków, zapewne bezdzietnych i tych najmłodszych, które nabyły umiejętność latania po wczesnym wykluciu się z pierwszego lęgu. Ptaki ze zwielokrotnionym furkotem skrzydeł zatoczyły obszerne kręgi nad kajakiem i łąkami, a po chwili znowu osiadły w gąszczu szuwarów bliżej wsi.

Dodaj napis

Łyna płynie zakolami wewnątrz obszernej doliny utworzonej przez morenowe wzgórza o łagodnych stokach pokrytych łąkami, krzakami czarnego bzu, łozy, młodymi olchami. Las ogranicza przestrzeń odległymi ścianami drzew. Widok samochodów przemierzających szosę z Olsztynka do Szczytna budzi niekiedy zdumienie, zwłaszcza o świcie. Powolny nurt wiedzie najpierw na wschód, wprost ku wstającemu słońcu, jeśli dopisze pogoda, a potem skręca na północ pod odnowiony mostek. 

Odleciały

Tutaj spotykam parę łabędzi, która zamiast odpłynąć w szuwary i poczekać, aż przepłynę mimo, wybiera ucieczkę, dołączając do innej pary odpoczywającej pod mostkiem. Towarzyszyły mi przez dłuższy czas, aż w końcu, napotkawszy jeszcze jednego samotnika i czaplę na skraju łąki, poderwały się do lotu w kierunku Jeziora Łańskiego nad zakrzaczoną łąką pokrytą zaczątkami wierzbowego łęgu rzeki. Inne czaple niechętnie opuszczały swoje miejsca noclegowe, mocując się z trzcinami i gałęziami nadrzecznych olch, krępującymi ruchy skrzydeł rozpostartych do lotu. Koziołek, który najpierw chciał uciec do lasu, zawrócił, natrafiwszy na stare zmurszałe ogrodzenie, i uciekł ku zbawczym łąkom z histerycznym poszczekiwaniem.

Spać się chce

Dzisiejszy ranek nie miał w sobie zwykłego czaru. Było ciepło, bezwietrznie. Zabrakło mgły i  łuny brzasku, na który wciąż liczyłem. Półmrok zdominował krajobraz. Śpiew lasu nie miał siły przekonywania. Plusk ryb nie budził emocji. Łyna opływała bujne grążele, których barwy przygasły we wszechobecnym cieniu, zmuszała pasma poszarzałych wodorostów do jednostajnego tańca. Widok letniskowych domów pod lasem, coraz mniej widocznych przez wybujałe tataraki, kosaćce, pałki wąskolistne, wodolubną trawę i coraz gęstszą mierzwę łąkowych zarośli, nie czynił dzisiaj wrażenia.
Wypłynąłem na Jezioro Łańskie obok pomostu okupowanego przez kaczki krzyżówki, które tutaj urządziły sobie nocleg. Nawet nie zareagowały na moją obecność.

Jezioro Łańskie

Pochmurny świt

Południowa zatoka okazała się pusta. Przygaszony krajobraz nie obiecywał przygody. Jednolita warstwa chmur nie dawała nadziei na widok nieba i słońca. Jezioro spowite flautą milczało. Przed sobą miałem jedynie monotonną taflę wody, odbijającą fakturę nudnego, pochmurnego nieba, kreski ciemnego lasu i szuwarów ograniczających akwen, połać bezkresnego szarego nieboskłonu. Towarzyszyły mi samotne perkozy, niechętne do pozowania; wędkarze, którzy zakotwiczyli tuż przy mieliźnie na środku jeziora między Dzierzgunami a zatoczkami w Ząbiu; łabędzie za wędkarzem; rybitwy latające wokół; czaple szybujące wzdłuż brzegów spowitych cieniem... Krajobraz zastygł w pozornym bezruchu.

Bezruch

Wiosłując jednostajnie, ziewałem. Czas ciurkał tymi samymi sekundami, minutami, kwadransami. Kajak sunął po wodzie usypiająco. Dziób ciął zmarszczki drobnych fal wzniecanych ledwo wyczuwalnymi podmuchami północnego wiatru, rozpędzającego się wzdłuż najszerszej części jeziora. Nie było okazji do budzących ożywienie fotografii. Aparat przeszedł w tryb uśpienia. 

Perkoz

Czupur

Dopiero na wysokości Lalki, gdy urządziłem krótką przerwę na samym końcu półwyspu pod osłoną trzcin, nadarzyła się kolejna okazja do uwiecznienia ptaków.

Cyranka

Za Lalką popłynąłem wzdłuż zachodniego brzegu, zostawiając po prawej szeroką przestrzeń kolejnego fragmentu jeziora, ozdobionego budynkiem Cyranki, który przebudowano w stylu trochę witkiewiczowskim i nawiązującym nieco do wyobrażeń o średniowiecznej, drewnianej architekturze obronnej.





 
Jezioro Łańskie za Lalką





W świetle pochmurnego dnia jedynie bliskie plany obiecywały w miarę udane zdjęcia. Puszcza wychyla się nad jezioro ze stoków wyniosłego brzegu. W wielu miejscach przybrzeżną toń wypełniają zatopione drzewa, pokryte glonami konary i gałęzie. W zaroślach podszytu odkrywałem ślady pozostawione przez bobry i dziki, zamaskowane nory, ledwo widoczne gniazda ptaków. Nagie korony obumarłych lecz mimo to stojących jeszcze drzew, pozbawione przez deszcz i wiatr kory, kontrastują groteskowo z bujną zielenią puszczańskiej ściany.

Olchy


Obietnica

Rzeźba wiatru i wody

Prawie Amazonka

Jezioro zwęża się. Płynąc środkiem tej części akwenu, miałem wrażenie przebywania na środku powolnej nizinnej rzeki. Szuwary pod zachodnim brzegiem odsłaniały kameralne zatoczki, mateczniki narybku i ptaków obok powalonych drzew. Mimo głębokiego cienia przejrzysta woda odsłaniała przybrzeżne mielizny i zagłębienia pełne ryb.

Dopływam do wyspy

Przed Łańskiem

I tak aż do największej wyspy Jeziora Łańskiego, która wyłoniła się spoza obszernego cypla wschodniego brzegu. Podpływając do niej, śledziłem przez dłuższą chwilę tracza – samca – okrążającego szybkim lotem gniazdo gdzieś wśród drzew na środku rozlewiska. Jakby prostował skrzydła po nazbyt długim przesiadywaniu obok swojej pani.

Kormorany

Dużo ich

Wyspa kormoranów

Opłynąwszy wyspę od zachodu, wychyliwszy się w stronę Łańska i odległego o kilkaset metrów wejścia na Łynę, ze zdumieniem odkryłem kormorany. Ptaki wylatywały pojedynczo z leśnego wnętrza wyspy. Widząc mnie, podniosły alarm. Nagle nad jeziorem pojawiła się skrzydlata chmura. 




Kolonię wypełniło chrapliwe gaworzenie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że wyspa zmieniła charakter. Niegdyś przyjazna, w miarę dostępna, dzisiaj zarosła łęgowym podszytem, który, zasilony odchodami ptaków, bujnie wypełnił przestrzeń pod okazałymi, starymi drzewami. Kolejny dowód nieubłaganych przeobrażeń natury. Wszystko się zmienia. Nic nie jest na zawsze podobne do obrazów przechowywanych w zawodnej pamięci.

Matecznik

Mamuśka i jej dzieciaki


Strażnik ciszy

Okrążając wyspę, miałem okazję sfotografować czernicę z dwójką piskląt, kormorana suszącego skrzydła na jakimś wynurzonym konarze w towarzystwie czujnej czapli, pojedyncze ptaki nieznanych mi gatunków… Wszystko czyniłem w depresyjnym nastroju dnia opatulonego nieustępliwymi chmurami, które tylko gdzieś w oddali, nad górnym odcinkiem Łyny, otworzyły niebo. Tutaj na to się nie zanosiło.

Ostatnie spojrzenie na wyspę kormoranów

Wracałem zdegustowany. Pocieszeniem, drobnym, był wiatr, który, wiejąc z północy, pomagał w powrocie do Kurek. Odczułem tę pomoc po wpłynięciu na szeroką część jeziora, rozciętą przez półwysep Lalka.



Kajakowym spływom nie zawsze towarzyszy wymarzona fotograficzna pogoda. Podczas pochmurnych dni jestem wystawiony na działanie nostalgii. Ogarnia mnie wówczas spokój z odcieniem smutku, nie dającego się wyrazić słowami. Jedynym ratunkiem wiosłowanie – remedium na ową przypadłość.




W takim nastroju, wiosłując w jednostajnym rytmie i patrząc na dziób, pozbywam się myśli. Poszarzały świat powoli płynie przed oczami. Liczy się chwila teraz oddzielająca przeszłość od przyszłości. Jej charakter sprawia, że czas zamiera, nie znajdując namacalnego potwierdzenia w zmienności otoczenia. Woda odpływa za rufę niedostrzegalnie. Obrazem jeziora tylko cisza, znieruchomienie w przestrzeni, jednostajny rytm kolejnych, powtarzalnych zanurzeń wiosła. Człowiek wpada w letarg mimo pozorów ruchu. Raz dwa, lewa prawa, raz dwa, lewa prawa… póki kajak nie uderzy w grzbiet sennej ryby żerującej tuż pod powierzchnią wody, nie otrze się o trzciny, nie utknie na mieliźnie...

Łabędziowi trzeba pomóc, pochylając aparat



Nie lubię powrotów. Także dzisiaj, chociaż słońca brak. Szukałem każdego pretekstu, by sięgać po aparat i przedłużyć czas pływania po jeziorze i rzece. 

Jezioro Łańskie w Ząbiu


Nawet brak światła nie przeszkadzał w utrwaleniu obrazów kajakowego szlaku: ciekawych drzew, akwarystycznej toni Łyny, nurtu wśród dywanów żółtego grążela, jaskółek wśród trzcin… 

Akwarium Łyny



Łyna



Jaskółeczka

Jaskółeczka


Tylko dudków zabrakło, chociaż wszędzie je słychać podczas mozolnego podpływania Łyną między pojedynczymi zabudowaniami Ząbia a potem Kurek.

6 komentarzy:

  1. Brak światła nie zaszkodził zdjęciom, wrecz przeciwnie, dodał im klimatu. Przebija z nich cisza i spokój. Całości dopełnia niczym nie zmącona powierzchnia wody. Fotka 5 i 6 to jest to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię takich nastrojów. Zawsze szukam światła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc, że tak dynamicznie zacznę, NAJBARDZIEJ podobają mi się te pierwsze niebieskie i pochmurne zdjęcia!!! To moje klimaty. Uwielbiam niedoświetlenia i pochmurność. Zdjęcia z Łańskiego cudo!

    OdpowiedzUsuń
  4. :-). Nie płynąłem więc na darmo :-).

    OdpowiedzUsuń
  5. We mnie niestety taka pogoda wzbudza niepokój, szczególnie podczas wycieczek do lasu. Kajakiem uwielbiam pływać i fotografia "z wody" sprawia mi zawsze olbrzymią przyjemność. Moment powrotu zawsze budzi niepokój. Taka rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te chmury akurat nie zwiastowały ani deszczu, ani burzy, więc nie miałem powodu do niepokoju. Było po prostu nostalgicznie cicho. Zabrakło słońca. Flauta i wschodzące we mgle słońce to najlepsi przyjaciele fotografa na wodzie.

      Usuń