|
Łyna i dziki bez |
Zwabiony
prognozą pogody popłynąłem z Kurek na Jezioro Łańskie przed wschodem słońca.
Niestety to, co satelity widzą jako przejrzyste powietrze, okazało się warstwą
cienkich chmur, które, całkowicie zasłaniając niebo, nie dopuszczały światła
nad wodę. Nie oglądałem więc brzasku i wschodu słońca, najczarowniejszych chwil
stającego się dnia.
Zepchnąłem
kajak na nieco podwyższoną po ostatnich deszczach powierzchnię Łyny i
zanurzyłem się w mroku rzecznego korytarza opatulonego wybujałym szpalerem
młodej trzciny. Aparat z trudem radził sobie z brakiem światła, robiąc
fotografie błękitnej godziny podbarwione szaro-niebieskimi odcieniami.
Spływałem
między wyciszonymi szuwarami. Brak światła zniechęcał ptaki do żywszego
koncertowania, a i tak słyszałem solówki trzciniaków, kosów, wibrujące zaśpiewy
bączków, dochodzące z wnętrza bujnych zarośli między wodą a błotnistymi
brzegami.
Za
ostatnim domem Kurek wypłoszyłem z trzcin stado młodych szpaków, zapewne
bezdzietnych i tych najmłodszych, które nabyły umiejętność latania po wczesnym
wykluciu się z pierwszego lęgu. Ptaki ze zwielokrotnionym furkotem skrzydeł zatoczyły
obszerne kręgi nad kajakiem i łąkami, a po chwili znowu osiadły w gąszczu szuwarów
bliżej wsi.
|
Dodaj napis |
Łyna
płynie zakolami wewnątrz obszernej doliny utworzonej przez morenowe wzgórza o
łagodnych stokach pokrytych łąkami, krzakami czarnego bzu, łozy, młodymi
olchami. Las ogranicza przestrzeń odległymi ścianami drzew. Widok samochodów
przemierzających szosę z Olsztynka do Szczytna budzi niekiedy zdumienie,
zwłaszcza o świcie. Powolny nurt wiedzie najpierw na wschód, wprost ku
wstającemu słońcu, jeśli dopisze pogoda, a potem skręca na północ pod odnowiony
mostek.
|
Odleciały |
Tutaj
spotykam parę łabędzi, która zamiast odpłynąć w szuwary i poczekać, aż
przepłynę mimo, wybiera ucieczkę, dołączając do innej pary odpoczywającej pod
mostkiem. Towarzyszyły mi przez dłuższy czas, aż w końcu, napotkawszy jeszcze
jednego samotnika i czaplę na skraju łąki, poderwały się do lotu w kierunku
Jeziora Łańskiego nad zakrzaczoną łąką pokrytą zaczątkami wierzbowego łęgu
rzeki. Inne czaple niechętnie opuszczały swoje miejsca noclegowe, mocując się z
trzcinami i gałęziami nadrzecznych olch, krępującymi ruchy skrzydeł
rozpostartych do lotu. Koziołek, który najpierw chciał uciec do lasu, zawrócił,
natrafiwszy na stare zmurszałe ogrodzenie, i uciekł ku zbawczym łąkom z
histerycznym poszczekiwaniem.
|
Spać się chce |
Dzisiejszy
ranek nie miał w sobie zwykłego czaru. Było ciepło, bezwietrznie. Zabrakło mgły
i łuny brzasku, na który wciąż liczyłem.
Półmrok zdominował krajobraz. Śpiew lasu nie miał siły przekonywania. Plusk ryb
nie budził emocji. Łyna opływała bujne grążele, których barwy przygasły we
wszechobecnym cieniu, zmuszała pasma poszarzałych wodorostów do jednostajnego
tańca. Widok letniskowych domów pod lasem, coraz mniej widocznych przez wybujałe
tataraki, kosaćce, pałki wąskolistne, wodolubną trawę i coraz gęstszą mierzwę
łąkowych zarośli, nie czynił dzisiaj wrażenia.
Wypłynąłem
na Jezioro Łańskie obok pomostu okupowanego przez kaczki krzyżówki, które tutaj
urządziły sobie nocleg. Nawet nie zareagowały na moją obecność.
|
Jezioro Łańskie |
|
Pochmurny świt |
Południowa
zatoka okazała się pusta. Przygaszony krajobraz nie obiecywał przygody. Jednolita
warstwa chmur nie dawała nadziei na widok nieba i słońca. Jezioro spowite flautą
milczało. Przed sobą miałem jedynie monotonną taflę wody, odbijającą fakturę
nudnego, pochmurnego nieba, kreski ciemnego lasu i szuwarów ograniczających akwen,
połać bezkresnego szarego nieboskłonu. Towarzyszyły mi samotne perkozy,
niechętne do pozowania; wędkarze, którzy zakotwiczyli tuż przy mieliźnie na
środku jeziora między Dzierzgunami a zatoczkami w Ząbiu; łabędzie za wędkarzem;
rybitwy latające wokół; czaple szybujące wzdłuż brzegów spowitych cieniem... Krajobraz
zastygł w pozornym bezruchu.
|
Bezruch |
Wiosłując
jednostajnie, ziewałem. Czas ciurkał tymi samymi sekundami, minutami,
kwadransami. Kajak sunął po wodzie usypiająco. Dziób ciął zmarszczki drobnych
fal wzniecanych ledwo wyczuwalnymi podmuchami północnego wiatru, rozpędzającego
się wzdłuż najszerszej części jeziora. Nie było okazji do budzących ożywienie
fotografii. Aparat przeszedł w tryb uśpienia.
|
Perkoz |
|
Czupur |
Dopiero na wysokości Lalki, gdy
urządziłem krótką przerwę na samym końcu półwyspu pod osłoną trzcin, nadarzyła
się kolejna okazja do uwiecznienia ptaków.
|
Cyranka |
Za
Lalką popłynąłem wzdłuż zachodniego brzegu, zostawiając po prawej szeroką
przestrzeń kolejnego fragmentu jeziora, ozdobionego budynkiem Cyranki, który przebudowano
w stylu trochę witkiewiczowskim i nawiązującym nieco do wyobrażeń o średniowiecznej,
drewnianej architekturze obronnej.
|
Jezioro Łańskie za Lalką |
W
świetle pochmurnego dnia jedynie bliskie plany obiecywały w miarę udane
zdjęcia. Puszcza wychyla się nad jezioro ze stoków wyniosłego brzegu. W wielu
miejscach przybrzeżną toń wypełniają zatopione drzewa, pokryte glonami konary i
gałęzie. W zaroślach podszytu odkrywałem ślady pozostawione przez bobry i dziki,
zamaskowane nory, ledwo widoczne gniazda ptaków. Nagie korony obumarłych lecz
mimo to stojących jeszcze drzew, pozbawione przez deszcz i wiatr kory,
kontrastują groteskowo z bujną zielenią puszczańskiej ściany.
|
Olchy |
|
Obietnica |
|
Rzeźba wiatru i wody |
|
Prawie Amazonka |
Jezioro
zwęża się. Płynąc środkiem tej części akwenu, miałem wrażenie przebywania na
środku powolnej nizinnej rzeki. Szuwary pod zachodnim brzegiem odsłaniały
kameralne zatoczki, mateczniki narybku i ptaków obok powalonych drzew. Mimo
głębokiego cienia przejrzysta woda odsłaniała przybrzeżne mielizny i
zagłębienia pełne ryb.
|
Dopływam do wyspy |
|
Przed Łańskiem |
I
tak aż do największej wyspy Jeziora Łańskiego, która wyłoniła się spoza
obszernego cypla wschodniego brzegu. Podpływając do niej, śledziłem przez
dłuższą chwilę tracza – samca – okrążającego szybkim lotem gniazdo gdzieś wśród
drzew na środku rozlewiska. Jakby prostował skrzydła po nazbyt długim przesiadywaniu
obok swojej pani.
|
Kormorany |
|
Dużo ich |
|
Wyspa kormoranów |
Opłynąwszy
wyspę od zachodu, wychyliwszy się w stronę Łańska i odległego o kilkaset metrów
wejścia na Łynę, ze zdumieniem odkryłem kormorany. Ptaki wylatywały pojedynczo z
leśnego wnętrza wyspy. Widząc mnie, podniosły alarm. Nagle nad jeziorem
pojawiła się skrzydlata chmura.
Kolonię wypełniło chrapliwe gaworzenie. Dopiero
teraz zdałem sobie sprawę, że wyspa zmieniła charakter. Niegdyś przyjazna, w
miarę dostępna, dzisiaj zarosła łęgowym podszytem, który, zasilony odchodami
ptaków, bujnie wypełnił przestrzeń pod okazałymi, starymi drzewami. Kolejny
dowód nieubłaganych przeobrażeń natury. Wszystko się zmienia. Nic nie jest na
zawsze podobne do obrazów przechowywanych w zawodnej pamięci.
|
Matecznik |
|
Mamuśka i jej dzieciaki |
|
Strażnik ciszy |
Okrążając
wyspę, miałem okazję sfotografować czernicę z dwójką piskląt, kormorana
suszącego skrzydła na jakimś wynurzonym konarze w towarzystwie czujnej czapli,
pojedyncze ptaki nieznanych mi gatunków… Wszystko czyniłem w depresyjnym
nastroju dnia opatulonego nieustępliwymi chmurami, które tylko gdzieś w oddali,
nad górnym odcinkiem Łyny, otworzyły niebo. Tutaj na to się nie zanosiło.
|
Ostatnie spojrzenie na wyspę kormoranów |
Wracałem
zdegustowany. Pocieszeniem, drobnym, był wiatr, który, wiejąc z północy,
pomagał w powrocie do Kurek. Odczułem tę pomoc po wpłynięciu na szeroką część
jeziora, rozciętą przez półwysep Lalka.
Kajakowym
spływom nie zawsze towarzyszy wymarzona fotograficzna pogoda. Podczas
pochmurnych dni jestem wystawiony na działanie nostalgii. Ogarnia mnie wówczas
spokój z odcieniem smutku, nie dającego się wyrazić słowami. Jedynym ratunkiem
wiosłowanie – remedium na ową przypadłość.
W
takim nastroju, wiosłując w jednostajnym rytmie i patrząc na dziób, pozbywam
się myśli. Poszarzały świat powoli płynie przed oczami. Liczy się chwila teraz oddzielająca przeszłość od
przyszłości. Jej charakter sprawia, że czas zamiera, nie znajdując namacalnego
potwierdzenia w zmienności otoczenia. Woda odpływa za rufę niedostrzegalnie.
Obrazem jeziora tylko cisza, znieruchomienie w przestrzeni, jednostajny rytm
kolejnych, powtarzalnych zanurzeń wiosła. Człowiek wpada w letarg mimo pozorów
ruchu. Raz dwa, lewa prawa, raz dwa, lewa prawa… póki kajak nie uderzy w
grzbiet sennej ryby żerującej tuż pod powierzchnią wody, nie otrze się o trzciny,
nie utknie na mieliźnie...
|
Łabędziowi trzeba pomóc, pochylając aparat |
Nie
lubię powrotów. Także dzisiaj, chociaż słońca brak. Szukałem każdego pretekstu, by sięgać po aparat
i przedłużyć czas pływania po jeziorze i rzece.
|
Jezioro Łańskie w Ząbiu |
Nawet brak światła nie
przeszkadzał w utrwaleniu obrazów kajakowego szlaku: ciekawych drzew,
akwarystycznej toni Łyny, nurtu wśród dywanów żółtego grążela, jaskółek wśród
trzcin…
|
Akwarium Łyny |
|
Łyna |
|
Jaskółeczka |
|
Jaskółeczka |
Tylko dudków zabrakło, chociaż wszędzie je słychać podczas mozolnego
podpływania Łyną między pojedynczymi zabudowaniami Ząbia a potem Kurek.
Brak światła nie zaszkodził zdjęciom, wrecz przeciwnie, dodał im klimatu. Przebija z nich cisza i spokój. Całości dopełnia niczym nie zmącona powierzchnia wody. Fotka 5 i 6 to jest to :)
OdpowiedzUsuńNie lubię takich nastrojów. Zawsze szukam światła.
OdpowiedzUsuńWięc, że tak dynamicznie zacznę, NAJBARDZIEJ podobają mi się te pierwsze niebieskie i pochmurne zdjęcia!!! To moje klimaty. Uwielbiam niedoświetlenia i pochmurność. Zdjęcia z Łańskiego cudo!
OdpowiedzUsuń:-). Nie płynąłem więc na darmo :-).
OdpowiedzUsuńWe mnie niestety taka pogoda wzbudza niepokój, szczególnie podczas wycieczek do lasu. Kajakiem uwielbiam pływać i fotografia "z wody" sprawia mi zawsze olbrzymią przyjemność. Moment powrotu zawsze budzi niepokój. Taka rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńTe chmury akurat nie zwiastowały ani deszczu, ani burzy, więc nie miałem powodu do niepokoju. Było po prostu nostalgicznie cicho. Zabrakło słońca. Flauta i wschodzące we mgle słońce to najlepsi przyjaciele fotografa na wodzie.
Usuń