piątek, 17 czerwca 2016

Las Warmiński nad Łyną


Ruś

Przed południem namówiłem Małgosię na spacer wzdłuż Łyny od strony Rusi, wsi posadowionej na stromych zadrzewionych stokach nadrzecznej doliny, zwieńczającej północną granicę Lasu Warmińskiego, rezerwatu przyrody obejmującego bór wzdłuż Jeziora Łańskiego od półwyspu Lalka po północną jego część, skąd wypływa Łyna; jej przełom i dopływ – strumień łączący jeziora: Galik, Jełguń i Oczko leżące w granicach nieistniejącej już wsi Jełguń.

Czerwiec nad doliną Łyny

Było co oglądać. Najpierw za Bartążkiem – pole rzepaku za pasmem czerwonych maków na tle zachmurzonego nieba. Potem dolina Łyny w świetle dnia od Bartąga do Rusi. Samochód zostawiliśmy na parkingu, obok wiejskiej plaży, skąd zaczyna się pieszy szlak wzdłuż Łyny w kierunku Sójki.

Wiatrołomy w rezerwacie

Na początku ścieżka wiedzie przez las, którego wnętrze wypełnia zielony półmrok. Wędruje się stokiem, mając po lewej stronie jeszcze spore wzniesienie i stare sosny, a po prawej zbocze opadające ku niewidocznej rzece. Rzeka płynie gdzieś w dole za ścianą drzew i gęstego podszytu. Przez galimatias pni i gałęzi pokrytych bujnym listowiem niewiele widać. Nie można sobie uzmysłowić kształtu doliny. Nurt widać jedynie zimą albo wiosną.

Łyna z gąszczu
  
O tej porze roku las wypełniają solowe popisy kosów, drozdów, szpaków, sikor, innego ptasiego pospólstwa; wrzaski sójek, strażniczek leśnego spokoju, okrzyki dzięciołów i ich werble; charakterystyczne cmokanie towarzyszące wspinaczkom wiewiórek po korze wyniosłych sosen, których korony chowają się za listowiem drzew i krzewów podszytu; jakieś szelesty wzniecane przez zwierzęcy drobiazg buszujący w ściółce. Chwilami wzrok grzęźnie tuż obok w gęstwinie listowia i igliwia otulającej ścieżkę wijącą się między kolumnami pni, wykrotami, lub przechodzącą pod kłodami powalonych drzew.

Starorzecze, Łyna w oddali

Nieco dalej szlak schodzi ku rzece i wiedzie nad starorzeczem zasilanym przez obfite helokrenowe źródlisko bijące spod stromej skarpy znad zrudziałego piasku. Koryto starorzecza błądzi w olchowym łęgu, potem łączy się z głównym nurtem Łyny. Miejsce urzeka urodą. Między pniami starych olch, jesionów, osik i omszałych brzóz widać szeroko rozlaną wodę starorzecza i głównego nurtu pokrytą dywanem wodnej roślinności skrywającej w sobie miejscowe storczyki. Zakątek tonie w niepokojącym półmroku.

Łyna za przełomem

Kolejne zakole doliny odsłania pagórkowaty matecznik. Między garbami widać łagodne zagłębienia i bardziej strome rowy wymyte przez wodę z roztopionego śniegu, które urozmaicają pochyłości wschodniego stoku.  Łagodne zejścia ku rzece sprowadzają na skraj bujnych turzycowisk i wodnej manny, tataraków, pałki wąskolistnej, kosaćców, zarośli otaczających podstawy pni wodolubnych olch, świerków, brzóz, osik, podszytu z krzewów szarej wierzby, czarnej porzeczki, dzikiego bzu, czeremchy, kruszyny… Wzdłuż wiedzie niepozorna ścieżka wydeptana przez dzikie zwierzęta. Korony drzew przepuszczają tutaj nieco więcej światła, uwydatniając urodę niezwykłej oprawy płynącej wody.

Nad ujściem strumienia

Za kolejnym wzniesieniem szlak ponownie schodzi ku wodzie. Przecina strumień dopływający do Łyny z pobliskiego wąwozu, który rozdarł stok morenowego wzniesienia. 

Warkocz Łyny

Zarośnięte wnętrze wąwozu jest nieprzeniknionym matecznikiem. Nasączone wodą grząskie dno znika pod kołdrą gęstego runa i podszytu, w nieustępliwym zielonym mroku.





























Łyna łagodna

Nad ujściem strumienia wznosi się kilkumetrowa skarpa, w którą podczas wezbrań uderza główny impet rzeki. Spod pnia ogromnego świerku widać długi fragment wyprostowanego szlaku wodnego z niewielką liczbą kłód łatwych do ominięcia kajakiem albo pontonem. 

Łyna zielona

Tu da się płynąć

Bukiet Łyny

Łagodny nurt płynie obok kęp roślin wyrosłych na zanurzonych pniach, rozpadających się pniakach po olchach i świerkach, obok wysepek usypanych na starych przeszkodach i oczek wodnych w zaroślach.











Kontrasty i odcienie zieleni

W czerwcu ów zakątek Łyny jest zdominowany przez paletę zieleni od ciemnych odcieni świerkowego igliwia po pastelowe odcienie brzóz, świeżych tataraków, pałek wąskolistnych, turzyc... Pozostałe kolory są stłumione. Światło słońca wznieca w obrazie rzeki  kontrasty, którym obiektyw bez filtrów nie podoła. Chyba że zdjęcia będą robione w formacie RAW. Miejsce jest nawiedzane przez fotografów. Znaleźliśmy osłonę obiektywu Olimpusa.

Olcha nad warkoczem Łyny

Napatrzywszy się na ów zakątek Łyny, przeszliśmy nad jej warkoczem – strumieniem o jasnej wodzie spływającym po jasnym piasku – i podążyliśmy w kierunku Sójki. 






Okno na Łynę

Szlak wiedzie nad stromymi skarpami. Od czasu do czasu w zwartej ścianie lasu wypełniającego przestrzeń rzecznego wąwozu pojawiają się szczeliny, przez które widać swawolny nurt.

Łyna gdzieś tam

Obrazy przetwarzane przez mózg są pozbawione przeszkód: listowia, patyków, gałązek, dla których woda płynąca w dole jest tłem. Kiedy więc spróbujesz fotografować rzekę, zdziwisz się, że aparat ustawiony w trybie automatycznej pracy będzie ogniskował właśnie na tych szczegółach. To dlatego, nie lubiąc prób ręcznego dostrajania obiektywu i dobierania parametrów, robię po kilka, kilkanaście ujęć tego samego kadru, a potem mozolnie przebieram w fotografiach, by wybrać co ciekawsze. Nie jest to wszakże najlepszy sposób na czerwcową Łynę. 

Różnorodność życia w łęgu

Chaos bujnej egzystencji

Jedno z najczęściej fotografowanych drzew nad Łyną

Wiatrołomy nad rzeką

Mijany las frapuje chaosem. Ogromne świerki, dwustuletnie sosny, matuzalemowe ponad trzystuletnie dęby, poskręcane niemiłosiernie pnie wiekowych grabów, wiatrołomy, osuwający się grunt pod urwiskami, pnie obumarłych drzew skolonizowane przez śluzowce, huby, ozorki dębowe, żółciaki siarkowe, boczniaki…, kłody rozpadającego się drewna i spróchniałe pniaki w runie, głazy pokryte czapami mchu, osypiska świeżego piachu i żwiru… to wszystko przyciąga uwagę.

W cieniu pomników przyrody

Wśród drzew matecznika

Walka z oporną materią fotograficzną sprawia, że nie zauważasz, jak ścieżka wspina się coraz wyżej nad rzekę i wiedzie między najstarszymi – chyba – drzewami Lasu Warmińskiego. Stając między pniami masztowych sosen, pod dębami u schyłku życia, obok świerków – bliźniaków najciekawszych okazów Puszczy Białowieskiej albo lasów karpackich – nie powstrzymujesz się od bezwiednego zachwytu. 



















Nad osuwiskiem

Jeśli jeszcze zatrzymasz się na skraju urwiska, nad starym grabem, który osunął się z gruntem i pochylił ku rzece, maskując prawie pionową przepaść zwieńczoną odsłoniętymi głazami narzutowymi, prześwitującymi przez rozświetlone listowie drzew podszytu, ulegniesz złudzeniu, że teren nadaje się do wspinaczki skałkowej.

Słoneczna natura Łyny

Pod starymi świerkami nie ma ściółki. Jest tylko dywan drobnego rudego igliwia przykrywającego piach i odsłonięte korzenie. Miejscami świerki dominują w lesie charakterystycznym dla podgórskich ostępów. Wspinaczka ścieżką na wielometrowe wzgórze, gdzie widać torfowisko a nieco dalej wyschnięty staw (miejsca przed laty upatrzone przez żurawie, które tutaj wyprowadzały młode) przypomina wędrówkę po górach.

Łyna w przełomie

Idziemy między pomnikowymi drzewami, spod których odchodzą strome i kręte zejścia ku rzece. W niektórych miejscach rzeka płynie prawie pięćdziesiąt metrów niżej, jedno że w czerwcu przez zasieki powalonych olbrzymów, przez chmury igliwia i listowia, splątane konary, gałęzie, przebija się tylko dźwięk wody pogłębiającej nieustannie wąwóz przełomu.

Nad Łyną
Widok stromych ścieżek wydeptanych przez zwierzęta zadziwia. Skąd pomysł, by schodzić ku zwariowanemu nurtowi, między powalone drzewa, szarpać darń i płaty runa na osuwających się pochyłościach stoku, sięgać po pędy grabów, samosiejek sosen, świerków w wąwozach i na garbach wyrzeźbionych erozją, gdy to wszystko rośnie obok wygodnego szlaku?


Zakole Łyny z jadalni bobrów

Pokonawszy wzniesienie, zmierzamy do najtrudniejszego dla kajakarzy odcinka szlaku wodnego – przełomu Łyny w enklawie Sójki. Ścieżka stopniowo schodzi ku rzece. Za odmłodzonym grądem grabowym, który zarósł odsypisko ciasnego zakola nurtu, otwiera się widok na bystrą wodę. Łyna uderza w zachodni brzeg osypujący się stromą skarpą. Ów kąt można fotografować w słonecznym świetle tylko późnym rankiem. Dzisiaj przyszliśmy za późno. Nie zdecydowaliśmy się wejść do zarośniętej jadalni bobrów.

Ogród Łyny

Niebawem przedostaliśmy się do mojego ulubionego zakątka pod pomnikowymi świerkami. Małgosia z Miką pozowały, stojąc na pniaku po wielkim świerku. Gdyby spadły, zatrzymałyby się dopiero w wodzie, kilka metrów niżej. Nie byłoby czego się uchwycić.







Świerki Lasu Warmińskiego

Świerkowy las robi tutaj niezwykłe wrażenie. Wiele drzew już zamarło, odstępując życiową przestrzeń samosiejkom grabów, świerczyny, dębów, dając szansę leśnemu runu i podszytowi.

Do jedzenia gdy młode, do rozpalania ogniska gdy wysuszone

Spoglądając na wartką rzekę z góry pomiędzy gałęziami drzew okupujących urwisko brzegu, dostrzegłem kępę żółciaków siarkowych, która wyrosła na spękanym pniu powalonego przed laty dębu. 

Za tym ogromnym pniem po lewej kajakowa pułapka

Najpierw fotografowałem ją z oddali, a potem z bliska po zejściu wąską ścieżką dzikich zwierząt nad samą wodę. Dopiero spod zalegającego pnia zobaczyłem jedną z wielu pułapek zastawionych na kajakarzy przez Łynę – kilka kłód na poły zanurzonych w wartkim nurcie, częściowo zawieszonych nisko nad wodą. Kajak nie przepłynie. Przyciśnięty przez nurt do pnia przewróci się i utknie w rumowisku. Chwila nieuwagi, zła ocena sytuacji – nieszczęście gotowe. Lepiej dobić do brzegu. Przenoszenie nieuniknione.

Filary dawnego mostu w Sójce

Do Sójki stąd jest jeszcze kilkaset metrów. Z mostu nad rzeką zostały potężne kamienne filary. Po tamie, o której napisał Władysław Ogrodziński we wspomnieniach z kajakowego spływu w latach sześćdziesiątych XX wieku, nie ma już śladu.








Patrząc na zdjęcie młyna w Sójce z 1915 roku w książce Ramuk znaczy spokój poświęconej 240 letniej historii Nadleśnictwa Nowe Ramuki, i porównując z obrazem rezerwatowego wąwozu o poszarpanych ścianach, pełnego powalonych drzew, trudno uwierzyć, że ludzie zdołali niegdyś ujarzmić swarliwą Łynę. Dzisiaj to jeden z najbardziej frapujących zakątków dzikiej przyrody w skali Europy, skrywający mnóstwo zagrożonych gatunków owadów, porostów, roślin, ryb, zwierząt, ptaków; niezwykłą rzeźbę przełomu rozdzierającego morenowe wzniesienia; będący siedliskiem pomnikowych drzew, po które drwale nie sięgną z powodu niedostępności terenu.

Świetlista Łyna

Ekipa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie ze Stanisławem Czachorowskim, która badała faunę Łyny pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, stwierdziła obecność krasnorostów rzecznych nadających kamieniom zalegającym dno Łyny różowy kolor uznawany dawniej przez Prusów za magiczny; gąbek słodkowodnych uwielbiających czystą, niezbyt szybko płynącą wodę; racicznic, o których świadczą jaskrawe odsypiska muszli po martwych osobnikach zalegające piaszczyste mielizny szeroko rozlanej Łyny. W Łynie potwierdzono także obecność niezwykłego chruścika – niprzyrówki rzecznej – gatunku, który wcześniej uznawano za wymarły z powodu zanikania gąbek słodkowodnych będących głównym pokarmem larw.


Według planu urządzenia lasu opracowanego dla Nadleśnictwa Nowe Ramuki Las Warmiński jest bogatym siedliskiem niezwykłej plechy – granicznika płucnika – wpisanej do czerwonej księgi gatunków zagrożonych, kilkunastu zagrożonych gatunków mchów i wątrobowców, w tym takich, które występują wyłącznie w starych, naturalnych lasach, niedotkniętych przez wieki działalnością gospodarczą. W moim ulubionym kącie nad zakolem Łyny, gdzie leży jeden z powalonych dębów, a drugi już zrzuca martwe konary, stwierdzono obecność pachnicy dębowej i ważki – trzebli zielonej. Podobno bywały tutaj jelonki rogacze.


W opracowaniu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie sporządzonym na potrzeby nadleśnictwa wymieniono dziesiątki nazw zwierząt, ptaków, płazów, drzew, roślin, grzybów, porostów podlegających ścisłej ochronie, w tym ochronie strefowej z zakazem wstępu, z których większość występuje w tym niepowtarzalnym rezerwacie nad Łyną – Lesie Warmińskim. Poniekąd chodząc tam, czuję się tak, jakbym przebywał w ogromnym muzeum historii naturalnej.

Łyna i jej świerki

Dlatego każdy bezmyślnie i bezrefleksyjnie pozostawiony niedegradowalny plastikowy, szklany czy metalowy śmieć wywołuje we mnie niehamowaną złość. Upłynie jeszcze wiele wody w Łynie, nim ludzie naprawdę pojmą, że nie są sami na ziemi tej Ziemi. Że dla jej dobra powinni mieć siłę zabierać puste opakowania do domu, skoro mieli siłę przynieść je nad Łynę o wiele cięższe, bo wypełnione.

Wysepka na Łynie

Stara olcha nad Łyną

6 komentarzy:

  1. Piotr, znam każdy metr trasy, którą opisałeś, uwielbiam te tereny, również bagienka, które sa po lewej stronie od rzeki. Przez całe studia spędzałem tam każdą wolną chwilę. Niestety ostatni raz byłem tam dwa lata temu. Twoja, jak zwykle pieczołowita relacja sprawiła mi ogromną przyjemność. W zasadzie mimo dokumentacyjnego charakteru wpisu i tak przeniosłeś mnie w krainę marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysztofie. Jak zwykle dzięki za komentarz. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając kolejny świetny materiał zadziwia mnie zawsze szczegółowość opisu. Gdzie jest wzniesienie, gdzie dolinka, a gdzie można spaść do Łyny. Tak jakby Pan Piotr pisał to na bieżąco w terenie. Świetna sprawa. Czuję się tak jakbym był tam osobiście. Jakbym sam oglądał te masywne swierki, sosny, słyszał szum wody :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chodziliśmy tą trasą wiele razy. Z przyjemnością przeczytałam ten szczegółowy opis. Uzmysłowił mi, że czasami nie zastanawiam się, w jak pięknym miejscu Ziemi jestem.

    Do spotkania na szlaku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Ewo pora zaplanować wspólny wypad z Januszem i moją Małgosią?:-).

      Usuń