wtorek, 19 września 2023

Z Kośna do Pajtuńskiego Młyna kajakiem

 

Jezioro Kalwa

Kośna wypływająca z jeziora Kośno nie ma ściśle określonego źródła. Jezioro jest zasilane wieloma okresowymi i stałymi strumieniami.. Najdłuższym ten odwadniający kilka jeziorek pod Elganowem i Jezioro Leleskie za Pasymiem, jeśli patrzeć nań od strony Warmii. Z Jeziorem Leleskim sąsiaduje Gromskie, będące źródłem rzeki Sawicy, dopływu Omulwi. Między tymi jeziorami, przez leśny wąski przesmyk, przebiega granica wododziałów Wisły i Pregoły – taki kaprys geoglacjalny po ustąpieniu ostatniego lodowca 10 tysięcy lat temu. Strumień z Leleskiego musi przepłynąć najpierw przez zarastający bagnisty Kiepunek, następnie wzdłuż zabudowań historycznego centrum Pasymia, nieopodal północnych szczątków murów miejskich i wieży ciśnień. Uchodzi do jeziora Kalwa zarośniętą deltą. Jezioro Kalwa jest samo w sobie fascynującym miejscem kajakowych wycieczek. Można się zagubić w jego zatokach, pływając wzdłuż brzegów obrysowanych półwyspami, nadjeziornymi klifami i okrążając urokliwe wyspy. Trasa wiedzie od Pasymia do Tylkowa wokół półwyspu Gaj z jeziorem na jego grzbiecie. Gdyby nie intensywna urbanizacja, Kalwę można by zaliczyć do perełek pogranicza Warmii i Mazur. Kończąc wątek Kalwy, trzeba wspomnieć o Rudziskach Pasymskich, gdzie Karol Małłek powołał po 1945 roku do życia Uniwersytet Mazurski, który stalinowskie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zamknęło podczas wojny koreańskiej, mimo wsparcia Małłka przez jego wpływowego przyjaciela Igora Newerlego. Na bazie tego ośrodka utworzono centrum sportowe, w którym szlifowali kondycję i umiejętności siatkarze Huberta Wagnera przed zdobyciem złotego medalu na olimpiadzie w Montrealu. Nieco dalej, w Rudce, był ośrodek budowlanych, do którego jeździłem, szykując się do matury i egzaminów wstępnych na Politechnikę Warszawską. Zostały po nim szkielety budynków eksplorowane przez lokalnych fanów urbexu (urban exploration).

Jezioro Kalwa


Jezioro Kalwa pod Tylkowem

W Tylkowie z wąskiej zatoczki wypływa strumień. Przepływa pod mostem drogowym i kolejowym na trasie z Olsztyna do Ełku przez Ruciane i Pisz, wypełnia wąski zalew spiętrzony tamą. Zeskoczywszy z niej, płynie między malowniczymi wzgórzami stromym zarośniętym wąwozem najpierw na południe w stronę rozległych stawów pod Rutkami i Tylkówkiem, które zasila, a potem na zachód do jeziora Kośno. Pod zabytkową brukowaną drogą do Tylkówka przepływa przepustem do lasu. Próbowałem kiedyś płynąć kajakiem pod prąd, ale właśnie na przepuście dałem sobie spokój. Za nasypem drogi strumień staje się wartki, zarośnięty i zatopiony w parowie. Dalej na piechotę, jeśli nurt nie za wąski i poziom wody na tyle logiczny, że da się kajak ciągnąć na sznurku. Jednak nie polecam.

Rozlewiska pod Tylkówkiem i Rutkami


Las nad strugą z Jeziora Małszewskiego


W przewodniku „Kajakiem po Warmii i Mazurach” z 1960 roku Kuran i Czajkowski uznawali szlak Kośnej za uciążliwy z powodu licznych przeniosek między Jeziorem Leleskim a Kośnem i w okolicach Pajtuńskiego Młyna, Patryk, Silic. Cenili za to ów nieodparty walor historyczny szlaku. Dzisiaj jednak, po ponad sześćdziesięciu latach od wydania przewodnika, ich opisy się zdezaktualizowały. Kanał Elżbiety, przeprowadzony akweduktem nad kanałem Wiktorii (uregulowaną Kośną), stał się niespławny.

Kośno znad ujścia Strugi z Kalwy

W lesie strumień z Kalwy łączy się z błotnistym niemal nieruchomym strumieniem wypływającym z Tylkówka. Próbowałem nim pływać, ale przed wsią okazał się mocno zarośnięty. Jego źródłem Jezioro Małszewskie, dzisiaj zurbanizowane, ciągnące się od Burdąga do Rutek pod Tylkówkiem. To tutaj archeo-badania doprowadziły do odkrycia bodaj najstarszych artefaktów sprzed około 8 tysięcy lat, dowodzących obecności myśliwych tropiących renifery odchodzące na północ; pochówków przeróżnych kultur i siedzib ludzkich z epoki kamiennej i żelaznej, z czasów poprzedzających osadnictwo galindzkie, to wcześniejsze i to późniejsze po powrocie Galindów znad Morza Czarnego. 

Kośno pod Mendrynami z sosnowej alei

Kośno

Struga z Kalwy płynie jeszcze około 2 kilometry przez las do Kośna i wpada do zatoki obok prywatnych posesji postawionych na miejscu ośrodka wczasowego po jakiejś spółdzielni mleczarskiej, zlikwidowanego w latach siedemdziesiątych po włączeniu Kośna do ośrodka rządowego w Łańsku. Łazikując wokół jeziora, widziałem już tylko zarastające fundamenty po budynkach. Dzisiaj myślę o tych właścicielach:

- Szczęściarze.

Mają domki nad brzegiem w granicach jednego z dwóch imponujących rezerwatów przyrody w tej okolicy.

Strumień z Bałdzkiego Pieca

Kolejny strumień zasila Kośno w Łajsie. Wypływa z Jeziora Łajskiego, przebijając niespełna stumetrowy przesmyk, niegdyś przegrodzony młynem (nieistniejącym) i pułapką na węgorze (też nieistniejącą). Do Łajskiego wpadają jeszcze trzy strumienie. Najdłuższy wypływa z jezior Łowne Duże i Małe w Bałdzkim Piecu, przemierzając arcyciekawą polanę Pachy (rozległy matecznik bobrów, rodzących saren i łań, lisów, czarnych bocianów i dzięciołów, żurawi…); przebijając wąwozem nasypy moren; zasilając topielisko pod łęgiem z olch, wierzb, brzóz brodawkowatych… zalane przez bobry systemem imponujących tam; napełniając leśną podmokłą dolinę w cieniu niebotycznych świerków i sosen; wpływając w końcu do Jeziora Łajskiego od wschodu nieopodal drewnianych domów, które ocalały z wojennej zawieruchy.

Polana Pachy

Pozostałe dwa strumienie wpływają do Łajskiego w południowych zatoczkach, przemierzywszy dolną część doliny bobrów pod Bałdami. Odprowadzają wodę z dolinki ukrytej za grzbietem moreny rozdzielającej wygiętą w łuk nieckę polodowcową, ostoję czarnego dzięcioła, i z pól w Bałdach. Drugi strumień to Struga Przykopska odwadniająca pola Nowej Wsi i Przykopu od czasu ustąpienia katastrofalnej powodzi roztopowej w 1855. Trzy lata później wykopano w celu osuszenia podmokłych terenów zalewowych, kanał na wschodnich obrzeżach Przykopu i południowych Kopanek. Struga spada wąwozem w dolinę bobrów i łączy się w mokradle z jednym z cieków z Bałd.

Nad rozlewiskiem bobrów koło Łajsu
 

Ostatnim strumieniem zasilającym Kośno jest ten wypływający z matecznika w Mendrynach nieopodal nieistniejącej już leśniczówki nad jeziorem (domem z czerwonej cegły, obok którego stała solidna stodoła z litych bali pod grubą strzechą). Wiodła do niej brzozowa i akacjowa aleja, dzisiaj zarośnięta i zawalona próchniejącymi pniami, a z drugiej strony aleja z masztowych ramuckich sosen skarpą wzdłuż jeziora do przejmy w trzcinach oddzielającej północną zatoczkę od głównego akwenu – dzisiaj też zarośnięta i mało przystępna.

 

Wydra z mendryńskiego matecznika

Przez jeziorną cieśninę przebiega historyczna granica Warmii i Mazur wymuszona na biskupie Sorbomie przez Winrycha von Kniprode w 1374. Z niej wypływa właściwa Kośna. Warmińska w przeciwieństwie do samego Kośna – oberlandzkiego lub jak kto woli zachodnio-mazurskiego.

Kośno


Wertując „Łynę-Wadąg szlak wodny” Wojtka Kujawskiego, przewodnik wydany przez QMK w 2013 roku, znajduję niewiele informacji na temat samego szlaku Kośny. Więcej o otaczających wsiach: Nowej Wsi, Łajsie, Pasymiu (jednozdaniowa wzmianka), Tylkowie i Tylkówku, Marcinkowie, Pajtunach, Purdzie, Patrykach, Silicach, Klebarku, Klewkach... Nie podejrzewam, aby ksiądz Barczewski, pisząc swoją geografię Warmii, czy Orłowicz swój przewodnik z 1923 roku, pływali kajakiem po Kośnej. Kajakarstwo rozkwitło cokolwiek później, o czym wspominał między innymi August Popławski „W ludziach dnia wczorajszego”. Również w zamyśle Wojtka Kujawskiego nie mieścił się opis samego szlaku wodnego.

 

 

 

 







 

Wrześniowe lato skłoniło Małgosię do spaceru kajakiem do Pajtuńskiego Młyna, zaczynając od nowego mostu w Kośniku przenoszącego szosę z Olsztyna do Szczytna. Korzystamy z kajaka wypożyczonego w Patryckiej Górce. Ściągamy stromą ścieżką do prowizorycznego pomostu. Wodujemy na szutrowej płyciźnie. Rzeka zabiedzona (susza). Tak niskiego stanu wody nie widziałem. Sadowimy się. Aparaty na szyje. Wiosła w dłoń. Pogoda jak w szklarni. Niebo zasłonięte całunem chmur. Wiatru na lekarstwo. Może to i dobrze, bo wypłynąwszy z Purdy Leśnej bylibyśmy narażeni na słońce bez możliwości ukrycia się w cieniu. Odbijamy, szurając na kamieniach. 

 

Od pierwszych chwil znajome obrazy: płytka toń, jasne dno w obramowaniu dojrzałych tataraków i kosaćców, grube liny i śmigłe klenie w nurcie i pod korzeniami, czaple ulatujące z czatowni na powalonych drzewach, korony starych olch zasklepiających niebo nad głową, przeszkody, kępa starych drzew – motyw jednego z najładniejszych zdjęć Kośny, jakie zrobiłem…







Nowy most zbudowano obok starego przedwojennego, który wysadzono w powietrze razem z kamiennymi przyczółkami stanowiącymi unikalną ozdobę Kośny w jeszcze w latach siedemdziesiątych. Nowy most nie ma już tego uroku. Stary odcinek szosy (nierozebrany) pokrył się gruntem i materią organiczną naniesioną, po czym zarósł i przeszedł we władanie lasu. Natura szybko poradziła sobie z porzuconym obiektem.

Przed nami zwalony w poprzek nurtu dąb. Można przepłynąć pod, lecz Małgosia woli brodzić obok po mieliźnie, ciągnąc kajak za sobą. To ostatnia przeszkoda zmuszająca do wysiadania. Dalej jest lepiej. Płyniemy między klifami brzegów i wysepkami w nurcie. Stare drzewa pochylają się nad rzeką i zacieniają jej obraz. Miejsce przypomina nieco rozlany nurt Babięckiej Strugi przed ujściem do Zyzdroju Wielkiego. Tyle że płytszy. Starannie wybieramy miejsca na płyciźnie. Susza obnażyła fragmenty dna. Brzegi dzikie, przygniecione kłodami, zasiekami z konarów i gałęzi, zarośnięte, nieprzystępne. Nurt obramowany łanami tataraku, kosaćców, jeżówki, mięty wodnej, trzcin, wodolubnych szczawiowatych… Nurt osłabiony suszą. Płyniemy pod nachylonymi sosnami i świerkami, przez zakątek wysuszonego „gawiala” – odsłoniętej, rozpadającej się kłody…

Gawial z Kośny za młodu

Ten sam rozsypujący się gawial po latach





Rzeka wije się wstęgą między sosnowym borem a olchowym łęgiem wzdłuż drogi do Leśnej Purdy i za rozwidleniem do Krzywonogi nad Kalwą przez mostek z „Domu nad rozlewiskiem” i pod nasypem kolejowym. Zwalnia przed rozlewiskiem ograniczonym ze wschodu nasypem kolejowym. Rozlewisko puste. W przejrzystej toni mnóstwo puchu z glonów oplatających wywłóczniki i liście grążeli. Wokół żadnego ptactwa, chociaż to łowisko czapli i miejsce lęgowe łabędzi niemych. Wysoko nad nami ciągną już klucze gęsi. Żurawie dopiero się zwołują, ćwicząc szybowanie w rodzinnych grupach przed jesienną emigracją na zachód i południe.

 







Spływamy za rozlewiskiem zarośniętym korytarzem, fotografując sójkę na konarze martwego drzewa, szukając zimorodków, częstych gości w tym kącie. Mijamy szczątki pali po wysokiej kładce, pod którą przepływałem w zeszłym stuleciu (jak to brzmi!). Nawet Kuran i Czajkowski o niej wspominali. I oto most kolejowy. Stalowa konstrukcja prostego przęsła rozpartego na kamiennych przyczółkach w otoczeniu pomnikowych dębów za nasypem, olch i świerków przed, w sąsiedztwie ujścia strumienia z mokradeł pod Leśną Purdą. Nieco dalej leży w rzece pomnikowy dąb trawiony od lat przez żółciaka siarkowego. Miejsce magiczne o każdej porze roku. Za nim stare warmińskie domy zasłonięte już przez czarny bez obsypany gronami dojrzałych owoców w formie baldachimów, kładki za drewnianymi furtkami, kolejny betonowy mostek, nisko zawieszony, otwierający widok na urokliwe siedlisko nad zakolem Kośny z bujnym ogrodem botanicznym pod kolumnami starych drzew. Za zakrętem kładka drewniana z przejściem do ogrodu na drugim brzegu. Miejsce zwracające uwagę za każdym razem, gdy przepływamy obok.

 







Las ustępuje, otwierając widok na dolinę między łagodnie nachylonymi stokami łąk, pastwisk, pól. Nad rzeką górują zabudowania Purdki. Odbijają się w rozlewisku przed długą kładką. Za nią widać pojedyncze zagrody, szpalery nadbrzeżnych olch i osik. Nie ma tutaj cienia, by uciec przed słońcem, jeśli brak chmur. Dzisiaj chronią nas przed upałem, a mimo to czujemy dyskomfort. Nurt niesie między szczecinami osoki aloesowatej, wzdłuż szpalerów trzcin i przybrzeżnej mierzwy. Jeśli chcemy wyjść, to w nielicznych miejscach, gdzie krowy schodzą do wodopoju. Lewy brzeg nieprzystępny, podmyty wywyższony, zarośnięty głogiem, czarnym bzem, dzikimi jabłonkami, ałyczą… Płyniemy przez zakola, ostre zakręty, proste odcinki, śledząc za lisami pod kukurydzą, sarnami w zakrzaczeniach, błotniakami szybującymi wysoko i kwilącymi tęsknie… W niektórych miejscach trzciny zarastają całe światło nurtu. Rozpędzamy kajak, by się przebić i szukać ulgi na bardziej otwartych odcinkach. Kośna za dnia nie frapuje tak jak o świcie, lecz też potrafi zwodzić. Widząc martwe drzewo unoszące wybielone wiatrem, deszczem i słonecznym żarem nagie konary, obwieszczam, że dopływamy do mostu na drodze z Marcinkowa do Purdy. Zakątek myli się z drugim przylegającym do starej brukowanej drogi – skrótu do Marcinkowa tuż za mostem obok martwej brzozy. Wikłamy się w kolejnych przewężeniach nurtu, szarpiąc się w trzcinach na zakrętach, by w końcu znaleźć się obok polany postojowej dla mniej wprawnych kajakarzy.

 







Jest i most. Nad dywanem zmacerowanych liści grążeli. Za nim kolejny odcinek do Pajtuńskiego Młyna. Najpierw wzdłuż asfaltowej drogi z Purdy do Marcinkowa, za zakrętem pod sklepieniem nisko zawieszonych gałęzi olch (kłaniamy się im, przyciskając głowy nieomal do kolan), następnie w sąsiedztwie nachylonych ku rzece łąk i pastwisk, zagajników i leśnych kątów pod Wyrandami. Rzeka wije się w ciasnych zakrętach pod osuwiskami skarp, otwiera coraz ciemniejsze tonie. Nurt zwalnia z każdym pociągnięciem wiosła. Kajakiem rozpychamy poduchy wodorostów obnażających oświetlone dno, nad którym snują się liny, leszcze, okonie, ławice rybiego drobiazgu. Płoszymy kaczki. Pełno ich tutaj w zatoczkach i szuwarach. Mijamy pastwisko koni pod wierzch, dzisiaj puste. Rzeka rozlewa się, ukazując perspektywy ograniczone ścianami olch, wiązów, lip i dębów. Nurt zamiera. Snujemy się do Pajtuńskiego Młyna i ośrodka obok, gdzie nakręcono pierwsze sezony „Domu nad rozlewiskiem”. Urokliwe miejsce.

 


Tu po łące przebiegła sarna





Andrzej Gudecki, właściciel niewielkiego ośrodka nad Kośną w Kośniku, licencjonowany pilot pasażerskich Boeningów, wspominał, jak doszło do zamontowania generatorów prądu w Pajtuńskim Młynie. Dowiózł je w latach osiemdziesiątych z Lublina zdezelowaną Nyską (półciężarówką). Generatory przekroczyły dwukrotnie dopuszczalną ładowność. Jechał cały dzień, delikatnie wchodząc w zakręty, unikając nagłego hamowania, wybojów, póki nie dojechał do gruntowej drogi z Pajtun nad Kośnę. Samochód wydał ostatnie tchnienie pod samym młynem. Rozkraczył się niczym policyjny Ford Mustang z demobilu z braćmi Jake i Elwood Blues pod urzędem skarbowym w Chicago, w ostatnich scenach kultowego „Blues brothers”.

 

Pajtuński Młyn

"Dom nad rozlewiskiem"









Dobiwszy do pomostu z desek nieopodal młyna, zdajemy kajak i jedziemy do Patryckiej Górki Martyny i Marcina Wyrzykowskich. Z Martyną (Gołaszewską z domu) uczestniczyłem w opracowaniu przewodnika po gminie Purda „Szlakiem historii i przyrody”. Opisałem szlak kajakowy z Łajsu do Patryk i wspólnie z Małgosią udostępniliśmy zdjęcia zrobione na przestrzeni lat. Przewodnik okazał się wspólnym dziełem wielu lokalnych wielbicieli Warmii, między innymi: Pauliny Popławskiej spokrewnionej przez rodziców z Augustem Popławskim, Tomasza Bałdygi, znakomitego fotografa przyrody, Władysława Katarzyńskiego, dziennikarza Gazety Olsztyńskiej…

 


Zawilce ogrodowe






Martyna i Marcin osiedlili się w Patrykach na wzgórzu tuż przy granicy odnowionego parku dworskiego, skrywającego ruiny willi (pałacu) będącej centrum majątku zwanego rycerskim do II wojny światowej. Z majątku na wzgórzu, z wysokości schodów (dzisiaj w ruinie), roztaczał się malowniczy widok na Kośnę. Dzisiaj niedostępny. O świetności miejsca świadczą jedynie pomnikowe drzewa, odnowione alejki i nieliczne fragmenty ceglanego muru przy drodze wzdłuż podmokłej doliny.

 




Poszukiwaczy historycznej wiedzy o miejscowościach wzdłuż Kośny odsyłam do (na przykład) przewodnika Wojciecha Kujawskiego wydanego przez QMK z 2013 roku „Łyna-Wadąg” i do naukowej monografii z 2012 roku „Trwanie Warmii. 600 lat Butryn” pod redakcją Izabeli Lewandowskiej z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.

Kośna w Patrykach

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz