piątek, 24 kwietnia 2020

WARMIA SZEPTEM - CZĘŚĆ I: MOJE MIEJSCE NA ZIEMI - 5. NOWA WIEŚ


5. NOWA WIEŚ




Spacer z Nowego Przykopu do Nowej Wsi wydaje się najmniej interesujący. Póki krętą drogą nie dojdziesz do płaskich pól i podmokłych łąk, gdzie czajki usiłują odchować młode w kałużach pokrytych trawą, gdzie żurawie łażą między krowami, wiodąc różowe pisklęta… 













Kłobuk
Gdzie rosną pokręcone wierzby, siedziby warmińskich kłobuków. Niektóre z nich sięgają konarami nieba. 






Inne spróchniały ze szczętem, zostawiając po sobie kikuty wydrążonych pni z dziurami, przez które oglądasz świat jak przez okno. 




















Do ściany boru ciągną się łąki z rowami odwadniającymi. Za kolejnym siedliskiem na płaskiej łące widać już zwartą zabudowę Nowej Wsi i dużego gospodarstwa z paszarnią, wykopanym stawem, pryzmami sprasowanej słomy. 


Do Nowej Wsi można też inaczej. Asfaltową drogą z Przykopu. Szpalerem przydrożnych drzew. Nad przepustem odprowadzającym wodę z przykopskich pól do Przykopskiej Strugi. O świcie, we mgle albo w brzasku wjazd do warmińskiej ulicówki spowija tajemnica. Wieś utraciła po części stary układ urbanistyczny uwidoczniony jeszcze na mapie z 1939 roku [6].





Widok zamglonych pól – bywa – odciąga mnie od Nowej Wsi. Wtedy schodzę pod puste niebo w woalu nieśmiałych chmur i lotniczych smug kondensacyjnych. Zanurzam się w skrzącej trawie. Zgarniam nogawkami rosę i pajęczyny. Rozglądam się, szukając zwierząt i ptaków.










Świt tumani. Sarny niewiele widzą. Żurawie, mimo fantastycznego wzroku i słuchu, dają się podejść. Dziki są nieostrożne, gdy ryją w darni, szukając gryzoni i owadów. Obrazy we mgle stają się liryczne i kosmiczne zarazem. 











Kiedy słońce przykrywa smuga obłoku albo cień ptaka, zaczynam sądzić, że to Jowisz widziany kamerami satelitów. Tkaniny pajęczyn na tle świetlistej mgły frapują.














Śledząc dzika przelatka, schodzę nad Przykopską Strugę. Odczuwam niepokój. Niby jestem w pobliżu siedlisk. Dostrzegam ślady ludzi. Słyszę pasące się krowy i konie. Niby znam okolicę. Wiem, że odnowiono melioracje. A jednak niepokój narasta. To nie przestronny las. Wkraczam do łęgu. Odkrywam zbielałe czaszki i kości zwierząt. Ziemia mokra. Podszyt nieprzyjazny. Struga zarośnięta rzęsą. Tamy z gałęzi przetkanych wikliną i błotem przegradzają uśpiony nurt. Korytarze bobrów pod rozmiękłą darnią do podziemnych nor ustępują pod obuwiem.



Stąpam coraz mniej pewnie. Chcę zawrócić, lecz las kusi. W oddali dostrzegam prześwit, a w nim kolejną zastawkę kanału. Stanąłem nad ścieżką wydeptaną w zarośniętej odnodze rowu melioracyjnego. Obok brzozowej kłody. Pomyślałem, widząc odciski błoniastych łap:
- Skoro bobry mogą, to czemu nie ja?
Błąd. Pierwszy krok z trawy. Noga ugrzęzła po kostki. Zamiast się cofnąć - drugi krok. Noga wpadła po kolano. Grzęzła coraz głębiej. Nie znalazłem podparcia. Zrobiło się niemiło. Spróbowałem wzorem barona Münchhausena wyciągnąć siebie za włosy. Nie podziałało. Położyłem się grzecznie w pokrzywach na drugim brzegu. Próbowałem podciągnąć się na rękach. Pięści zapadły się w błocko. Musiałem rozewrzeć dłonie. Zacząłem wyciągać nogę z brei. Mozolnie. Co za opór materii! Gorszy niż sto lat wcześniej na torfowisku, gdzie zbłądziłem za żurawiną. Nie miotałem się. Znalazłem w sobie cierpliwość. Poskutkowało… Usiadłszy na brzozowej kłodzie, z której mogłem przecież skorzystać wcześniej, ogarnąłem się, spakowałem aparat do plecaka (o dziwo wyszedł z przygody czysty i suchy). Wybrałem kierunek – najbliższą zastawkę rowu melioracyjnego, do której musiała prowadzić jakaś ścieżka. 


Powoli wycofałem się z tego nieprzyjaznego miejsca. Zaczynałem współodczuwać z XIX wiecznymi osadnikami, którzy podjęli egzystencję na wydmach w otoczeniu bagien i torfowisk… Ta wyobraźnia. Po przekopaniu ujścia dla nadmiaru wody do Jeziora Łajskiego dzisiejsze grzęzawiska to tylko błotne kałuże.





Obcowanie z naturą znajomych – zdawałoby się – kątów bywa zaskakujące. Obcowanie z historią niesie podobne emocje. Cornelia Hanitz-Engelke, która dołączyła do spotkania Heleny Piotrowskiej (pisarki) z rodziną Popławskich z Nowej Wsi, przekopała się przez archiwalia, odsłaniając ewangelicką część historii tego miejsca. Zdumiony oglądałem przedwojenne zdjęcia. Poblakłe. Postrzępione.… Przyczynkarskie do rozważań o nieubłaganym przemijaniu czasu…

Od lewej: Martyna Gołaszewska, Cornelia Engelke, Paulina Popławska, Paweł Popławski, Łucja Mache, Helena Piotrowska

Przez tysiące lat Warmia i Mazury były terenem plemiennych przypływów i odpływów. Najpierw myśliwi za ustępującym lodowcem; po nich przybysze praktykujący prymitywne rolnictwo i osadnictwo: przedstawiciele kultur ceramiki sznurowej, amfor kulistych, wielbarskiej, przeworskiej, bogaczewskiej…. 



Potem Celtowie, Goci, Germanie, Jaćwingowie, Prusowie podzieleni na kilkanaście plemion; handlujący z Bizancjum, z Sasami, Frankonami, Alemanami; koegzystujący z Wikingami, plemionami ugrofińskimi i Słowianami… Jeszcze potem Warmiacy i Mazurzy na fali przypływu w okresie tworzenia i rozwoju diecezji warmińskiej w strukturze państwa zakonnego i odpływu skutkiem tragicznych wydarzeń II wojny światowej… Wędrówka ludów w czasie i przestrzeni…


Z punktu widzenia mieszkańców Nowej Wsi i Przykopu, pamiętających czasy rozcięte cezurą II wojny, nie da się jednak tej części historii oceniać w kontekście filozoficznego panta rhei. To jedno zdjęcie tablicy poświęconej mieszkańcom Przykopu, zabitym 21 stycznia 1945 roku przez czerwonoarmistów gwardyjskiego korpusu kawalerii generała Nikołaja Oślikowskiego, wyjaśnia wszystko.



Nie odważę się niczego komentować i osądzać. Enklawa, która do 1945 roku uniknęła bezpośredniej wojny, została nią dotknięta w sposób niewyobrażalny [2]. Nawet Aleksander Sołżenicyn, oficer Armii Czerwonej, który doświadczył okrucieństwa hitlerowców, nie mógł znieść barbarzyństwa własnych rodaków. Za stawanie w obronie cywilów pod Elblągiem został oskarżony o zdradę i trafił na lata do Archipelagu Gułag…

Nowowiejski krajobraz
Zaskakuje to, że kościół w Nowej Wsi (w granicach przecież katolickiej diecezji warmińskiej) ma ewangelickie korzenie. Za przyczyną Mazurów zatrudnionych w hucie szkła w Jełguniu. Po jej likwidacji większość z nich przeniosła się do Nowej Wsi, tworząc własne środowisko religijne.

O kościele tym Hubert Bauman [8] napisał:
Najciekawszym z (…) późnych kościołów jest ten w Nowej Wsi (…). Intrygująca jest już sama lokalizacja kościoła na najwyższym wzniesieniu miejscowości, co przy smukłych proporcjach i otaczających kościół wysokich drzewach daje bardzo ciekawy efekt wizualny (warto dodać, że wieś zachowała pierwotny układ zabudowy). Kościół wyróżnia także ciekawe zastosowanie triforiów w nawie bocznej oraz nietypowy układ bryły: dach narteksu jest prostopadły w stosunku do nawy głównej. Chociaż pozbawiony jest ozdobnych fryzów czy schodkowych szczytów, kościół sprawia wrażenie rzetelnej architektury będącej dziełem doświadczonego projektanta. Został on zbudowany dzięki olsztyńskiemu duchownemu Johannesowi Hassensteinowi, a kamień węgielny położono podeń 22 listopada 1883 r. Dzięki wstawiennictwu nadprezydenta prowincji Prusy Wschodnie, Albrechta Heinricha von Schlieckmanna, datki na budowę kościoła przeznaczył między innymi sam cesarz”.

Nowowiejski krajobraz
W książce Cornelli Hanitz-Engelke, praprawnuczki Johannesa Hassensteina, autorki „Erste ermländische evangelische Landkirche, Neu Bartelsdorf” [6] historia budowy nowowiejskiego kościoła ma bardziej osobisty wymiar. Obiekt budowano na podstawie projektu sporządzonego zgodnie z wytycznymi Eisenacher Regulative z 1861 roku. Johannes Hassenstein podwyższył jednak ściany o półtora metra, dodając bryle smukłości. Projekt nie przewidywał wieży kościelnej. Albrecht von Schlieckmann, nadprezydent Prus Wschodnich, następca poprzednika odpowiedzialnego za rugowanie języka polskiego ze szkół, podczas wizytacji budowy, która wciąż nie mogła ruszyć, stwierdził, że nie wyobraża sobie kościoła bez wieży. Podczas jednej z audiencji zwrócił się wprost do cesarza Wilhelma I Hohenzollerna z prośbą o dofinansowanie budowy. Dostał niebagatelną naówczas kwotę 9.000 marek niemieckich z cesarskiego skarbca. Po tym zdarzeniu ukarano go naganą. W zhierarchizowanym państwie pominięcie drogi służbowej było nie do przyjęcia.



Zunächst war eine Kirche ohne Turm geplant. Dass sie aber wirklich einen schönen schlanken Turm bekam, dankt die Gemeinde dem Oberpräsident v. Schlieckman und seinem tatkräftigen Eintreten für den Bau. Eines Tages kam er ganz unerwartet von Neidenburg her in Neu Bartelsdorf an, ließ sich auf den Kirchbauplatz hoch oben auf dem Berge hinführen, wo schon seit Jahren die Steine zu den Grundmauern lagen und sagte, nachdem er sich umgeschaut:
- Was hier soll eine Kirche ohne Turm stehen! Die Kirche muss einen Turm haben, ich will dafür sorgen!

Bei seiner nächsten Anwesenheit ging er zu Seiner Majestät, dem Kaiser Wilhelm I, trug ihm die Sachlage vor und bat um 9000 Mark zum Turm aus der kaiserlichen Schatulle, erhielt się auch sogleich zugebilligt. Als Minister und Regierung davon Kenntnis bekamen, drückten się ihm wohl ihr Missfallen aus, das er mit Umgehung des gesetzlichen Weges sich unmittelbar an den Kaiser gewandt.


Po całej sprawie Albrecht powiedział Johannesowi:
- Ich steckte lachend meine Rüge in die Tasche und Sie haben Ihren Turm! (Dostałem wprawdzie naganę, ale za to wy macie swoją wieżę!).


Owo zdarzenie, dowodzące emocjonalnego zaangażowania pruskich urzędników w sprawy wiernych, przesądziło o architektonicznym i przestrzennym krajobrazie Nowej Wsi. 
Wieżę kościelną wciąż widać z daleka, chociaż sam kościół skrył się za sosnami porastającymi stoki zniwelowanego pagórka.



















Na pytanie, co łączy Nową Wieś z Królewcem można powiedzieć:
- Albrecht von Schlieckmann, doktor honoris causa filozofii Uniwersytetu w Königsbergu.

Nowa Wieś i subtelny uśmiech królewieckiego guru filozofii, Immanuela Kanta, nad nią – coś w tym jest…






















Źródła:
[2] Praca zbiorowa pod redakcją Izabeli Lewandowskiej: Trwanie Warmii 600 lat Butryn. Urząd Gminy w Purdzie, Agencja Wydawnicza REMIX. Purda – Olsztyn 2012

[6] Cornelia Hanitz-Engelke: Erste ermländische evangelische Landkirche Neu Bartelsdorf 1888-2018. Wydanie własne autorki. Ahrensburg 2018.


[8] Hubert Ludomir Bauman: Ewangelickie kościoły na Warmii. Źródło internetowe: www.academia.eu

[9] Johannes Hassenstein: Die Geschichte der evangelischen Kirchen im Ermland seit 1772”. Allenstein 1918.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz