|
Tak się Warmii na Marózce |
Marózka zarządzeniem wojewody warmińsko-mazurskiego została
objęta od 31 lipca 2009 roku ochroną w formie zespołu
przyrodniczo-krajobrazowego Doliny Marózki, którego obszar jest ograniczony od
północy brzegami jeziora Plusznego i Jeziora Łańskiego, od zachodu szosą do
Olsztynka i zabudową Swaderek. Obszar chroniony doliny obejmuje także
malownicze mokradła Orzechowa i zanikające jeziorka Głęboczki, Poplusz, Pawlik
i Wyry.
|
Pod pochylonymi olchami |
Marózką mogę pływać codziennie. Nigdy się nie nudzi. Ten
śpiew lasu, zapach rzeki o każdej porze roku, dotyk przejrzystej wody,
kontrasty światła i cienia, szczegóły rzecznych obrazów, bliskie spotkania z
ożywionym ptactwem i leśnymi zwierzętami… Każdy spływ Marózką nastraja
świątecznie…
|
Upadnie, nie upadnie, popłynąć warto... |
Ale od początku.
|
Szczegóły bliskie... |
Byliśmy sami na szlaku. To ewenement. O tej porze zaczynają
się ludyczne spływy grupowe. Wodując kajaki, usłyszeliśmy, że grupa kajakarzy
podąży za nami dwie godziny później. Mieliśmy więc szansę na własne niczym nie
zakłócone przeżycia.
|
... i dalekie... |
Zepchnąłem kajak na wątłą rzekę. Woda opadła w niej od
kwietniowego wezbrania. Dnem szorowaliśmy o kamienie, piasek i zalegające
wszędzie zanurzone gałęzie. Wypłynąwszy na puste jezioro Pawlik, którego toni
nie wypełniły jeszcze kępy osoki aloesowatej, powiosłowałem do wejścia Marózki.
Minęliśmy łabędzie siedzące w trzcinach. Słońce już dogrzewało z bezchmurnego
nieba i wzniecało kontrasty w krajobrazie. Za obszernym łanem uschniętych
trzcin, które od dołu zazieleniły się młodymi pędami, wpłynęliśmy na kolejny
odcinek rzeki. Wiosłowałem tyle ile konieczne, by utrzymać kierunek i nie
utknąć w brzegu lub w plątaninie jego zarośli. Zaczęło się fotografowanie.
|
Buty olch |
Nurt pluskał w korzeniach i w kamieniach pokrytych czerwoną
patyną krasnorostów Hildebrandtia. Niósł
coraz szybciej w stronę łąk za mostkiem przenoszącym drogę do Orzechowa.
Zanurzyliśmy się w zapachy przybrzeżnych krzaków kaliny i jarzębin pokrytych białymi
welonami kwiatów. Słońce prześwietlało młode listowie, rozsiewając zielone
refleksy…
|
Za bramą |
Znajome kąty zmieniły się od ostatniego spływu. Pojawiły się
nowe przeszkody w rzece. Zasieki przed mostkiem pod drogą do Orzechowa zostały
przerzedzone. Stare olchy pochyliły się ku wodzie, strasząc upadkiem. Moja
ulubiona jama wymyta prądem wody w ścianie kredy pod bujną łąką, tuż przed
ciasnym zakrętem, zapadła się po zimie, pozostawiając wyrwę w darni…
|
Irokez |
|
Czesanie |
|
Wprost od fryzjera |
|
Na wybiegu |
Skręciliśmy w bramę utworzoną przez matuzalemowe olchy.
Wpłynęliśmy na zacieniony odcinek rzeki. Mijając kaczki i młode samiczki
nurogęsi, dziwiliśmy się ich śmiałości. Nawykłe do coraz większej obecności
kajakarzy, stały się mniej płochliwe. Nie kwapiły się do ucieczki. Krzyżówki
patrzyły z wyniosłą obojętnością, siedząc na pniach zanurzonych w wartkiej
wodzie. Tracze pływały przed nami, prezentując bujne irokezy na głowach. Jakby wyszły
wprost z renomowanego salonu fryzjerskiego. Płynąc przed nami z prądem, polowały.
Wypatrywały ryb, zanurzając łebki pod wodą, i czesały toń zanurzonymi dziobami.
Podobnie zachowywały się na Jeziorze Łańskim, gdy odwiedziłem jego płytką północną zatokę prześwietloną przez wrześniowe słońce w złotej godzinie. Dotrzymały nam towarzystwa aż do urokliwego zakątka pod
ścianą dumnych świerków i do głazu w nurcie, który tradycyjnie otarliśmy dnem
kajaka…
|
Głaz w szacie krasnorostów |
Spływ Marózką przypomina długi ale frapujący film przyrodniczy
bez reklam. Akcja jest wartka, zmienna niczym obrazy w kalejdoskopie,
zaskakująca, obfitująca w suspensy, gdy trzeba kajakiem lawirować pomiędzy
pniami powalonych i rozciętych dla wygody turystów pni drzew, celować w wąskie
przejścia między kłodami, zmagać się z wartkim i zakręconym nurtem, który
spycha na mielizny, pod osypiska skarp, na zanurzone konary…
Fotografowanie z chybotliwego kajaka przypomina loterię. Nie
wiadomo, na co patrzeć. Każdy szczegół zachwyca. Wybierzesz kadr, już już
naciskasz migawkę, a tu woda znienacka zakręci kajakiem, popchnie gdzie bądź, zabuja.
Jeszcze wiosło, które trzeba chwytać, by nie wpaść na przeszkodę i nie wylecieć
za burtę…
Uwielbiam tę niepewność. Dzięki niej ćwiczę refleks, zmuszam
się do wysiłku, próbuję przewidywać nadchodzące niespodzianki ze strony tej…
przyjaznej i pełnej humoru rzeki.
|
Gdzie jestem? |
|
Cień |
Pływanie po Marózce to czysta przyjemność. Zmysłami chłoniemy
dźwięki i zapachy przełomu, w którym rzeka opada o kilka metrów. Oczami i
aparatami rejestrujemy ulotne wrażenia ze spotkań z rybami w przejrzystym
nurcie; z leśnymi ptakami penetrującymi brzegi i zarośla; zwierzętami pasącymi
się na stokach wąwozu… Spotkania trwają sekundy, podczas których musisz, chcąc
nie chcąc, polegać na automatyce aparatu fotograficznego. Każdy drobny sukces
cieszy. Każdy nieudany kadr kwitujesz wzruszeniem ramion, obiecując sobie
rychły powrót…
|
Zimorodek w pokrzywach |
Dzisiaj ucieszyły nas zimorodki polujące na zakolach
wartkiego nurtu; dzięcioł, który bawił się w chowanego, kryjąc się za pniem i
wystawiając tylko łebek, by nas nie tracić z oczu; i sarna wśród bujnych
paproci między pniami sosen…
|
Pliszka |
|
Krzyżówki - ani myślały uciekać... |
Zrobiliśmy krótki postój na ulubionym zakolu rzeki,
zostawiwszy kajak na płytkiej wodzie między wymytym brzegiem a wykrotem zwalonego
drzewa… Fotografowałem ławicę ryb w prześwietlonej słońcem toni nurtu
napierającego na piasek podmywanej skarpy; obrazy rzeki przemierzającej olchową
aleję i świerków ściskających stromy brzeg rozrośniętymi korzeniami…
|
Klon |
Dalej Marózka przyspiesza, niosąc kajak nad kamienistym dnem,
przez ciasne zakręty, ukazując wnętrze rozświetlonego lasu, ujawniając coraz
więcej ogródków botanicznych na zanurzonych w wodzie pniach i kikutach po
spróchniałych drzewach…
Przełom rzeki kończy się łagodnie, niespostrzeżenie. Opuszczamy
słoneczny bór, zanurzamy się w cień podmokłego lasu, zdominowanego najpierw przez
stare świerki, sprowadzające nad wodę półmrok, potem przez olchy i brzozy,
których majowa zieleń rozjaśnia krajobraz…
W łęgu dołączyły do nas brodźce, napełniając powietrze
wibrującym furkotem skrzydeł i przenikliwym piskiem, od którego wzięła się ich
druga nazwa piskliwce. Z roku na rok
widzimy ich więcej. Gdzieś w rozległym turzycowisku, w łanach trzcin, w kępach
tataraku porastających od dołu podmokły olchowy las pełny obumierających drzew,
mają swoje gniazda. Do których wracają co roku, jeśli odchowają młode. Tutaj
odniosły sukces lęgowy. Dzisiaj widzieliśmy kilka par w locie godowym na
odcinku od końca przełomu aż do Jeziora Świętego.
|
Brodźce |
W Ptakach Polski od A
do Z Andrzeja Kruszewicza wyczytałem, że brodźce piskliwe, które nie znoszą
stadnego przebywania w miejscach lęgowych, składają zwykle 3 lub 4 jajeczka w
niepozornym gnieździe na ziemi w cieniu wodolubnych krzaków tuż poza zasięgiem
wiosennego przypływu rzek. Gniazda trudno odkryć. Ptaki są troskliwe. Potrafią
odchować nawet cztery z pięciu piskląt i przygotować je do jesiennej wędrówki.
|
Brodziec, cały on |
|
Błotniak stawowy |
Za słoneczną częścią szlaku, gdzie Marózka płynie wstęgą
piaszczystego korytarza w obramowaniu szuwarów (uwielbiam fotografować to
miejsce), zaczyna się bagienne ujście do Jeziora Świętego.
|
Błotniak na patrolu |
Wypłynąwszy z
kolejnego zakrętu, spłoszyliśmy jastrzębia błotniaka czatującego na pniaku po olsze. Czuwał
na skraju turzycowiska. Nie opuścił jednak rewiru. Zobaczyliśmy go kilka razy,
gdy zapuściliśmy się w mniej dostępną część uroczyska. Krążył nad trzcinami
skrywającymi kałuże otwartej wody. Kilka razy zanurkował. Bez skutku…
Odłożywszy wiosła, słuchaliśmy basowego buczenia bąków
ukrytych w przepastnej mierzwie zarośli. Kiedy cichło, śpiew ptaków:
trzcinników, kosów, pokrzewek, perkozów narastał ze zdwojoną siłą.
|
Przed Jeziorem Świętym |
|
Strażnik |
Fotografowaliśmy podbarwione na fioletowo liście białych
grzybieni, które wynurzały się już na powierzchnię wody. Jeszcze tylko dwa,
trzy tygodnie i pojawią się kwiaty.
Obserwowaliśmy jakieś podwodne dramaty. Drobne ryby
wysypywały się na powierzchnię, rozsiewając srebrzyste refleksy. W pewnej
chwili coś wielkiego wyskoczyło w powietrze. Opadając wznieciło wachlarzowaty
rozbryzg… Nie zdążyłem nawet rozpoznać kształtu ryby…
|
Szybowiec |
Działo się… A w tym wszystkim my w kajaku, w powiewach
ciepłego powietrza, w sąsiedztwie kępek pałki wąskolistnej na pomarszczonej
wodzie… A wokół ptasi koncert, bezchmurne niebo, grillujące słońce… i to
narastające rozczarowanie koniecznością powrotu…
|
Nie chce się uciekać, taki upał |
Na szczęście spływ zawsze można powtórzyć…
|
Brodziec |
zachwycające :D bardzo lubię Twoje reportaże z Marózki. Odliczam już dni do kolejnego spotkania - czas w świecie tej rzeczki to czysta przyjemność.
OdpowiedzUsuńPływanie po Marózce to dla mnie święto. Za każdym razem czuję się jakoś tak uroczyście.
UsuńCzytanie o tym to też święto, wielkie dzięki!
OdpowiedzUsuń:-).
Usuńpiękna rzeka i takoż pokazana :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Krzychu.
OdpowiedzUsuń