poniedziałek, 8 maja 2017

Z Ałną pod ramię


Warmii się
To wpis o utraconych zdjęciach, a mimo to o sympatycznym spacerze.

Woda wraca

Zaczęło się obiecująco. Otworzywszy oczy ujrzałem przez okno zimne chmury odchodzące  w kierunku brzasku. Pojawiło się niebo. Na to czekałem od początku zimowego maja. Ktoś napisał na facebooku o skandynawskiej wiośnie, która rozpanoszyła się w mojej okolicy i… zniechęca. Coś jest na rzeczy.

Mazurek czupurek

Wyprowadziwszy rower, przeszedłszy przez oszronioną łąkę, zamoczywszy buty i nogawki na tającej trawie, strzepnąwszy kleszcze, które w tym roku są istną plagą, a zapowiada się, że będą jeszcze większą, pojechałem krętą drogą między znajomymi od lat brzozami do leśniczówki w Nowym Przykopie.




Czajki

Żurawie zaniosły się klangorem na mój widok, lecz nie odleciały. Czajki wyczyniały w pobliżu zawiłe akrobacje, kwiląc melodyjnie. Mazurki, sikory, wilgi, kosy śpiewały nad łąką i w pobliskich krzakach. Kukułki podkreślały koncert swoją monotonną wokalizą (łapałem się za kieszenie wypełnione monetami). 




Przedstawiać nie trzeba

Zające ścigały się o względy samic w biegu na wyczerpanie (parkociły). Lisy polowały wzdłuż rowów melioracyjnych… Słowem:
- Warmiło się!
Nie znam równie bardziej ożywczego określenia tej pory roku. Autor(ka) tego neologizmu wymyślił(a) słowo nie dające się niczym zastąpić…

Woda wraca po kilkuletniej suszy. Wypełniła stawy na polu sąsiada, zwabiła żaby, dzikie kaczki, sarny i dziki. Na brzegach wypatrzyłem wygniecione przez śpiące zwierzęta placki darni i czarne plamy odsłoniętej ziemi po żerowaniu dzików…

Przypadkiem uwieczniony

Za kamertonową brzozą dostrzegłem koziołka z regularnymi parostkami. Najpierw on mnie wypatrzył. Przebiegł za krzakami i drzewami ku polanie żurawi. Próbując go podejść z rowerem u boku, liczyłem, że straci mnie z pola widzenia. Niestety. Chcesz liczyć, licz tylko na siebie. Koziołek uskakiwał z kadru, zanim nacisnąłem migawkę. Droczył się tak aż do kurhanowego pagórka. Tam zbiegł w zarośla pod starą amboną i więcej się nie pokazał.

Warmiński smętek

Nawet słońce nie dotrzymało mi towarzystwa, gdy wspiąwszy się na pagórek, chciałem sfotografować pierwsze chwile wschodu. Tarczę przykryło pasmo chmur. Została mi tylko perspektywa drogi w gasnącej poświacie dnia.

Rozlewisko znów ożywa

Zjechawszy szpalerem gęsto nasadzonych świerków w kierunku rozlewiska, dostrzegłem w prześwicie sosen chmarę jeleni. Zwierzęta pasły się na pagórkowatym półwyspie altmajerówki. Schowałem się za zagajnik w nadziei, że nie odbiegną. Chciałem je podejść. Na nic jednak starania, gdy chmarze przewodzi doświadczona licówka. Tej, liczącej sobie ponad trzydzieści osobników, przewodziła taka właśnie łania. Jelenie znikały już za garbem terenu, kiedy ustawiłem aparat i skadrowałem obraz. Usłyszałem tylko chlupot wzburzonej racicami wody. Przeszły brodem przez rozlewisko i zniknęły w lesie. Po chwili wszystko ucichło. Wyrzucałem sobie, że powinienem był rower sprowadzić zamiast na nim zjeżdżać… Pomyślałem o najciekawszym zdjęciu jeleni przekraczających rozlewisko autorstwa Krzyśka Leśnego Mikundy… Gdybym siedział w krzakach, gdzie on, i fotografował chmarę przekraczającą bród, nic by chyba nie przebiło tej sesji… Pozostało rozkoszować się kreowanymi w wyobraźni obrazami …

Bród

Do altmajerówki wraca woda. Brakuje co prawda jeszcze z półtora metra, ale zajrzawszy nad przesmyk i dostrzegłszy parę łabędzi krzykliwych, które na mój widok odpłynęły pomiędzy krzaki łozy, ucieszyłem się, że jednak w końcu dolinkę na powrót wypełnia woda i życie…




 
Sielsko

Za wsią spotkałem watahę dzików. Żerowały na poboczu drogi. Usłyszawszy rower pierzchły w młodnik, znacząc kierunek ucieczki chwiejącymi się czubkami świerczków, sosenek, brzóz i krzaków podszytu… Kolejny raz doświadczałem rozczarowania wybraną formą spaceru. Pieszo miałbym szansę podejść zwierzęta i robić to, co wielbiciele Lasu Warmińskiego. Dzisiaj jednak zmierzałem nad Łynę.

Za świeżymi porębami, które rozerwały monolit łańskiego lasu wzdłuż drogi do Stawigudy, spotkałem kolejną chmarę jeleni. Zwierzęta akurat przekraczały światło duktu, wychodząc spomiędzy sosnowych kolumn do bardziej zarośniętej wybujałym podszytem części boru. To uważne, wiele mówiące spojrzenie licówki dyrygującej stadem… Gdybyż je uwiecznić na zdjęciu!… Jest coś przejmującego w tak bliskich spotkaniach z leśnymi zwierzętami… Za każdym razem odczuwam zauroczenie… To inny rodzaj emocji… Nasyconych uczuciem zespolenia z naturą…

Łyna (Ałna) i stary wiąz
A potem Łyna i Las Warmiński nad przełomem rzeki…

Grąd

Do grądu wszedłem w chwili, kiedy wczesne słońce prześwietlało mgiełkę wykluwającego się listowia i rozjaśniało podszyt pokryty dywanem zawilców i przekwitających przylaszczek. Te kwiaty o tej porze roku... rzecz niespotykana. Wiosna jest już mocno spóźniona.





Zajrzało

Jeszcze kwitną zawilce

Straszy?

Ostańce

Zaświeciło

Naturalna lizawka płowych
Przeprawiwszy się przez zarośla zgryzionych pędów grabiny ku dolinie rzeki zacząłem fotografować. 












Refleksy nurtu

Pochylone drzewa

Nurt szumiał pomiędzy konarami i pod pniami przewróconych drzew, wśród zalegających dno głazów; podmywał czarną ziemię brzegów; niepokoił powierzchnię wody falami, wirami, warkoczami spienionej wody; wypełniał dzicze babrzyska na helokrenowych wysiękach wyciekających spod osuwających się skarp…

Pokorne trwanie

Spomiędzy drzew dobiegał ptasi koncert podkreślony werblami dzięciołów, kukaniem, dobiegającym z daleka klangorem… Wiatr ucichł… Zwierząt nad wodą jednak nie spotkałem…

Łuk nie całkiem triumfalny

Rzeźba

Z wrażeń pozostała estetyka puszczańskiego krajobrazu. Pełnego drzew walczących w milczeniu o przetrwanie na osuwającym się gruncie. Tym zmaganiom nie towarzyszą spektakularne, dramatyczne wydarzenia. Katastrofa rozciągnięta w czasie przestaje być katastrofą. Dopiero gwałtowny poryw wiatru, napór mokrego śniegu, nagłe zejście ziemi ze zbocza powoduje ów nieodwracalny skutek – śmierć drzewa i zaczątek nowego życia. Jednakże bycie naocznym świadkiem takiego zdarzenia – to zasługa przypadku.

Chyba jednak nie runie

Skłon

Odwiedzałem znane kąty, szukając zmian. Stare graby wygięte w malownicze łuki nadal rosną i ani myślą poddać się erozji urwistych stoków, chociaż pomnikowe świerki w sąsiedztwie runęły…

Rozpadł się

Zszedłszy ku wodzie karkołomną ścieżką, przyglądałem się ogródkom botanicznym rozwiniętym na zmurszałych pniach i wykrotach drzew, które zaległy na skraju brzegu i zanurzyły korony w nurcie, tamując przepływ. O tej porze roku są najbardziej egzotyczne. Kwiaty korzystają ze światła, póki drzew grądu nie pokryje gęste listowie. Pod ich okapem większość z nich zniknie, ustępując miejsca grzybom, cieniolubnym pokrzywom, mchom, szczawiom, trawom i ziołom mokrego podszytu.

Skrzyp w biżuterii Swarovskiego

Dawniej było ładniejsze

Stary wiąz i nowe pokolenie

Na zakolu rzeki nieopodal matuzalemowych dębów runął stary wiąz. Po wykrocie poznałem, że jego system korzeniowy bezpowrotnie zamarł i nie utrzymał ciężaru potężnego pnia, z którego jeszcze w ubiegłym roku strzelały ku niebu wyschnięte konary. Wyrwany z ziemi wykrot naruszył system korzeniowy sąsiadującego świerku, który pochylił się w stronę lasu. Jego dni są policzone. Jeden upadek pociąga za sobą drugi. Otwiera jednak przestrzeń młodym drzewom dolnego piętra lasu.

Tak stał jeszcze w ubiegłym roku

Stare nowe zasieki

Położyło się...
W nurcie ujrzałem nowe zasieki. Stare przerzedziła kra i wezbrana woda z roztopów. 

Rosomak albo wydra - wyobraźnia podpowie

Mój ulubiony konar w kształcie rosomaka przetrwał. 

Stary grab nad Łyną
 
Czaszka bobra

Znalazłem też na swoim miejscu czaszkę bobra, którą ktoś zawiesił na kikucie zgryzionego drzewka. Pokryła się patyną porostów, zzieleniała, ale nadal patrzyła oczodołami na rzekę … Strażnik zagubionej duszy?...








Strażnik ciszy

 
Z legowiska dzików

Podnóże pochylonego nad wodą wiekowego grabu stało się legowiskiem dzików. Zwierzęta mogą przytulić się do omszałych ścian pnia, z którego wnętrza wypadł i rozsypał się spróchniały rdzeń, otwierając kryjówkę… Z niej roztacza się obiecujący widok rzecznej doliny.

Szedłem brzegiem Łyny, szukając łuskiewników.  Przekwitają. 













Na salonach Łyny


Ścieżka wiedzie tuż nad wodą, potem wspina się na skarpę, kluczy między kolumnami pomnikowych sosen i dębów, starych osik, świerków, klonów, jesionów, odsłaniając kolejne obrazy rzeki: jej zakoli, kęp olch w nurcie, płycizn wokół odsypisk, osuwisk podmywanych stoków… 








Widok spomiędzy starego dębu i jeszcze starszego grabu
Łyna w woalce liści

Olchowy archipelag


Spomiędzy drzew...
Co się porobiło

Tu kajakiem nie popłyniesz

Jasna Ałna

Spojrzenie spod historycznej sosny

Tu można zagubić się w domysłach

Pozorny spokój
Wiosną malowane
Czasem szlak odbiega od wody w cień grądu, gdy zasieki drzew są nie do przejścia nawet dla zwierząt… Czasem prowadzi do brodów dla dzików i jeleni, nad ześlizgi bobrów albo zamaskowane wejścia do ich nor w nadrzecznych skarpach…

Stare drzewo i świerki
Bród przez rzekę

W nastroju abstrakcji
Słoneczne światło maluje powierzchnię niespokojnego nurtu abstrakcyjnymi plamami ściekającymi z zatopionych pni, ulotnymi refleksami odbitych od zmarszczek wody promieni. Aparat z trudem chwyta owe przejawy nieustającego ruchu natury. Niekiedy robię po kilkadziesiąt ujęć tego samego miejsca, by złapać istotę wrażeń. Wszystko zależy od kaprysów przepływającej rzeki i snującej się mgły, której im mniej, tym trudniej o nastroje…

Pomnikowa sosna i dąb
Przeciskając się pomiędzy pędami młodych grabin w pobliżu babrzyska, dostrzegłem dzięcioła dużego żerującego na zmurszałym pniu. Był blisko. W zasięgu obiektywu. Nawet nie sięgnąłem po aparat, który ostrzyłby na pobliskich pokrytych już drobnymi listkami gałązkach. Kiedy wydawało się, że w końcu znajdę dogodniejsze miejsce, ptak spojrzał na mnie, a potem z premedytacją – tak sądziłem – schował się powoli za pień i równie nieśpiesznie odleciał…

Wilcza kładka

Kolejne bystrze w cieniu wiekowego świerku

Nurt przyspiesza

Oparzelisko

Gdy drzewa tworzą architekturę


Spacer kończyłem w tym samym miejscu co zwykle. Za wilczą kładką, przed zasiekami powalonych świerków zamykających ścieżkę. Dalej rzeka rzeźbi potężne osuwisko. Wyznaczające kolejny nieprzystępny fragment przełomu. 

Łyna spod umierającego dębu
Zanikająca droga wspina się ku polanie, wiedzie pod pniami przewróconych drzew, wyprowadza pod dach grądu pełnego życia i majowego światła… (latem zapanuje tutaj półmrok). W końcu wyprowadza na rowerowy szlak do Rusi.

Grąd z zabytkowym dębem

Spóźnione spotkanie z Ałną w tym roku... Do następnej sposobności…

4 komentarze:

  1. Bardzo fajne zdjęcia i opisy,aż tyle powalonych drzew... przepłynięcie kajakiem w tym czasie....brrrr,współczuję niedzielnym kajakarzom ,których spotkałam na Pisie ,zamierzali dopłynąć do Lidzbarka Warmińskiego...(:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łyny nie zaliczą. RDOŚ nie wydaje już pozwoleń na pływanie po Lesie Warmińskim. Moim zdaniem słusznie. Gągoły, tracze, zimorodki mają tutaj raj.

      Usuń
  2. piękny spacer wzbogacony trafnymi refleksjami. Gdybyś chciał rzucić okiem na swoje przykopskie jelenie z okresu gdy byłeś "westolycy" - zapraszam: http://krzysiekmikunda.blogspot.com/2017/04/jeleni-swit.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oglądamy tę samą noworamucką chmarę. Liczy sobie do 40 osobników. Zawsze łażą wokół rozlewiska w Altmajerówce.

      Usuń