|
Lepiej gaworzy od jeleni |
Nad
jezioro Jełguń jeździmy zwykle przez Nowy Przykop i obok altmajerówki. Na
obrzeżach wyschniętego rozlewiska, jeszcze dwa lata temu pełnego białych
grzybieni (czy przetrwają w przesuszonym mule do powrotu wielkiej wody?), przywitała
nas egzotyczna krowa.
|
Czy te oczy mogą kłamać? |
Ma tutaj chyba dożywocie. Zwykle donośnie ryczy. Jakby
chciała pogadać. Dzisiaj była wyjątkowo cicha. Może dlatego, że byliśmy blisko.
Nie było powodu, by podnosić głos. Dała się fotografować w różnych pozach,
oganiając się od namolnych much, które obsiadły ją od ogona po oczy.
|
Szeptucha |
Lato
dobiegło końca. Nawłoć przywiędła. Drzewa przywdziały jesienne szaty. Z koron
urywały się barwne liście i płynnie opadały na ziemię, ścieląc się
szeleszczącym dywanem. Słońce grzało ziemię, wydobywając zapachy jesieni.
|
Dojeżdżając do Jełgunia |
Przemknąwszy
skrótami i skrajem Lasu Warmińskiego dojechaliśmy na polanę w nieistniejącym
już Jełguniu. Łąki – które wyłaniają się spoza starych sosen, grabów, dębów,
gdy zjeżdżamy drogą, gdzie koła rowerowe grzęzną w piasku wymywanym ze skarp
przez deszcze – były dzisiaj puste. Rykowisko zamarło.
|
Jełguń |
Moje
ulubione miejsce odkrywało swoje wnętrze. Często fotografowane przez
panoramistów z Olsztyna było dzisiaj zalane słońcem. Panoramio niestety zniknie
z Internetu wycofane przez obecnego właściciela, któremu nie w smak społeczna
grupa pracująca nad stroną od ponad 10 lat. Integracja przyjaznych ludzi,
dzięki Panoramio zawierającym ciekawe znajomości a niekiedy i przyjaźnie, jest
dzisiaj mniej warta niż wszędobylska bezrefleksyjna klikalność.
|
Jełguńska lipa |
Zanurzyliśmy
się w mateczniku pomnikowych lip okrywających cieniem krętą asfaltową ścieżkę
wiejskiej alei, w zakątku czarnych, zielonych i zielono-siwych dzięciołów, w
miejscu nawiedzanym przez wilki i stado dzików prowadzone przez lochę
penetrującą o świcie podmokły brzeg Jełgunia z regularnością przedwojennych
pociągów Königlich Preußische Eisenbahn-Verwaltung.
|
Jodły |
Z
zakrzaczonego miejsca, skrywającego fundamenty nieistniejącego już dużego
domostwa, fotografowałem kępę jodłowych ostańców zaświadczających minioną
świetność enklawy. Zalesione wierzchołki wzgórz skrywają pochówki pierwszych
mieszkańców, którzy nawiedzili zakątek po ustąpieniu lodowców i w epokach
poprzedzających nastanie starożytnych europejskich imperiów.
|
Najpiękniejszy kąt w Jełguniu |
W
nadjeziornej skarpie wschodniego brzegu, w ciszy wiekowych drzew, leży cmentarz
mieszkańców Jełgunia. Nic już praktycznie nie świadczy o tym, że sto lat
wcześniej działo się tutaj życie, pracowała huta szkła, cięto las i spławiano
pobliską Łyną tratwy do Olsztyna.
|
Najpiękniejszy kąt w Jełguniu |
Fotografując
ptaki przelatujące nad jeziorem: rybołowy, kruki, jastrzębie, parę bielików,
zanurzaliśmy się w nastroju dzikości i osamotnienia. Ptaków było więcej niż
zwykle. Musiały wypatrzeć padlinę. Przestrzeń wypełniła się krzykami,
przejmującym wołaniem jastrzębi i czarnych dzięciołów, furkotaniem skrzydeł,
piórami spadającymi niczym liście z drzew po każdej
sprzeczce nad koronami drzew…
|
Jełguń |
|
Jełguń |
Po
zapadnięciu ciszy pojechaliśmy wzdłuż
zachodniego brzegu jeziora. Droga biegnie najpierw między łanami pokrzyw, z
dala od podmokłego brzegu rozlewiska, potem przybliża się do wody i podąża pod
skarpami dźwigającymi pomnikowe sosny, dęby, klony, świerki przemieszane z
osikami odwiedzanymi przez bobry dla poszukiwanego przez nie łyka i świeżych
gałęzi, z grabami o surrealistycznie poskręcanych pniach…
|
Gdzie woda czysta a myśli klarowne |
|
Żywiołki Jełgunia |
Pierwszy
punkt widokowy otwiera się na końcu cypla ograniczającego zatoczkę. Widać stąd
zarośniętą olchowym łęgiem groblę oddzielającą Jełguń od jeziorka Oczko. Groblę
rozcina niewielki strumyk.
|
Toń Jełgunia |
Linia wschodniego brzegu łamie się, otwierając zatoczki:
pierwszą sąsiadującą z zapomnianym jełguńskim cmentarzykiem, drugą o płytkiej
toni ograniczoną przez skarpę i między-jeziorną groblę. Jezioro otaczają
zewsząd ściany starego lasu, dając schronienie łabędziom, traczom, dzikim
kaczkom…
|
Fraktale brzegu |
|
Jełguńka paproć |
Przejechawszy
nieco dalej i rzuciwszy okiem we wnętrza lasu i nadjeziornych stoków postrzępionych
chaotycznymi zagłębieniami, krótkimi wąwozami, pagórkami, wypatrzysz nagle
potężne kolumny… daglezji. Jedne rosną tuż obok, inne ukryły się w sąsiedztwie
masztowych sosen, pomnikowych
świerków, dębów unoszących korony z mocarnych konarów…
|
Ostańce |
Przejeżdżałem
tędy wiele razy zapatrzony w mijany Jełguń; nigdy przedtem jednak nie zdarzyło
mi się spojrzeć na zaścielone listowiem zbocza
nadjeziornej skarpy. Może dlatego, że wcześniej nie płoszyłem jeleni albo
dzików przeszukujących grubą ściółkę.
|
Daglezje |
Dzisiaj uwagę przykuł wielobarwny dywan
rozświetlony wrześniowym słońcem, którego promienie przebijały rzednące ściany
listowia… i kolumny drzew o charakterystycznej korze wyrastające z owego dywanu…
|
Wielka stopa |
Daglezje
okazały się nadzwyczaj urodziwe. Jedna z nich jest potężniejsza od największego
z okazów nieopodal nadleśnictwa w Nowych Ramukach.
|
Daglezje w słońcu i cieniu |
|
Daglezja olbrzymia - z powodu wymiarów |
Tutaj
naprawdę czuć historię. Ów fragment puszczy to skutek programu realizowanego
siłami Pruskich Stacji Badawczych. Po likwidacji Jełgunia posadzono w tej
okolicy wiele brzóz cukrowych, czerwonych dębów, żywotników olbrzymich,
orzeszników, daglezji, cyprysów Lawsona, jodeł górskich, wejmutek…
|
Daglezje |
|
Daglezja i dąb |
Droga
odbiega od północnego końca Jełgunia i wiedzie między kolumnami pomnikowych
drzew dnem wąwozu wypełnionego babrzyskami dzików i jeleni.
|
Stara osika |
Przestrzeń pod
drzewami spowija głęboki, wilgotny cień. Słońce z trudem przenika ściany
igliwia i listowia lasu porastającego zbocza nad szlakiem. Po kilkuset metrach
droga dochodzi do strumienia wypływającego z Jełgunia. Po długotrwałej suszy
strumień ledwo ciekł po piaszczystym dnie pokrytym liśćmi i kamykami skrywanym
przez mierzwę wodolubnych chaszczy.
|
Zdjęcie zrobione cyfrowym Kodaczkiem |
|
Polana w sąsiedztwie Łyny |
Niebawem
otworzyła się wykoszona polana. Jej środkiem biegnie rów melioracyjny o
brzegach zarastających pędami młodej olszyny – przedłużenie dzikiego
strumienia.
|
Uroczysko nad strumieniem |
Ostrożnie
wyglądaliśmy z lasu, próbując wypatrzeć zwierzęta. Za rowem przechadzał się
lis. Korzystał z odsłoniętego gruntu. Zebrana trawa odsłoniła wejścia do norek
gryzoni.
|
Chodzi sobie, chodzi... |
Lis chyba był jednak najedzony i rozleniwiony południowym słońcem.
Przechadzał się po polanie. Wypatrywał łatwej
zdobyczy. Przysiadał na chwilę i drapał futro pod szyją... Sesja trwała i
trwała. Staliśmy w cieniu na skraju polany,
ukrywając się za mierzwą pokrzyw. W końcu lis zaczął odchodzić z biegiem
strumienia ku nieodległej Łynie.
|
Jełguń w drodze powrotnej |
|
Nad Jełguń i z Jełgunia |
Jesienią
chwytamy każdą słoneczną chwilę, ciesząc się że jeszcze trwa. Powrót przez
nasłoneczniony las wokół Jełgunia i za nim, przez fotografowane wcześniej
znajome zakątki też obdarzał fajnymi wrażeniami, póki od północy nie nadbiegły
chmury, rozwieszając welony deszczu. Wpadliśmy do domu przemoczeni.
ta mućka (podobnie jak okolice Jełgunia) to moja stara dobra znajoma, jakkolwiek to brzmi :)
OdpowiedzUsuńMućka obgaduje wszystkich.
Usuń-KROWA
OdpowiedzUsuń-Tak jest, panie Redliński, patrzę i widzę, KROWA.
- Wejdźmy w położenie KRÓW, panie Matoszko.
- Ale pod jakim kątem, panie Redliński
- Popatrzmy oto. Pastwisko. Na nim KROWA. Przerzucamy kartę: KROWA. Przerzucamy nastepną: Krowy. Same KROWY
- Niech pan uprzejmie zauważy, że o, tu, na poboczu, także koń występuje.
- Słucham nie bez szacunku, panie Redliński.
-Czy koń- to mąż KROWY?
- Wykluczone!
-Więc?
-Ach, panu się rozchodzi, że KROWY zyja w stanie samotnym?
-Tak.
- Jako: niezamężne?
- Zgadł pan.
- Aha... i że ich dzieci rodza się: nieslubne?
- W dawnych czasach, kiedy pasłem te niezamężne matki i te nieślubne półsieroty, pamiętam, bardzo mnie to wtedy smuciło. Współczułem im- jak sobie.
- Panie Redliński! mógłby pan być, moim bratem! Wie pan dlaczego? Kiedy patrzę na zwierzęta, też nieraz serce mi się obrywa. Nieraz myślałem: cóż by było, gdybym sie urodził między baranami? Albo: trzodą rzeźną? Jezu! Wejdźmy przykładowo, panie REdliński, w położenie takiej gęsi? Albo:myszy? Czy: zająca?....
....
tak mi się przypomniał fragment rozmów pana Matoszko i pana Redlińskiego z "Wołkowa"....
potem zobaczyłam jezioro, las i jelenie.....
:)
Hmm. Dziwnie się plecie ta opowieść...
Usuń