Granicą
wododziału
Torfowisko o świcie |
Dorzecze
Łyny od dorzecza Omulwi w okolicach Bałd dzieli niewidoczna granica
przebiegająca między jeziorem Łowne Duże, źródłem najdzikszego strumienia
spośród trzech zasilających jezioro w Łajsie, a jeziorem Łabuny Duże, z którego
co jakiś czas wypływa okresowo zanikający strumień zasilający Łabuny Małe a
potem Jezioro Czarne, traktowane jako początek rzeczki Czarnej. Granica wiedzie
dalej na zachód, równolegle do północnego brzegu jeziora Gim, w kierunku Nowej
Kaletki. Tutaj skręca na południe, oddzielając źródła i dopływy Omulwi od
źródeł i dopływów Łyny pod Nidzicą.
Mgła nad bagnem |
Leśna grafika |
Między
Łownym Dużym a jeziorem Gim ciągnie się z północy na południe sznur
bezodpływowych jeziorek. Pierwsze z nich, odgrodzone od jeziorka Łowne Duże łagodnym
morenowym grzbietem, jest w istocie bujnym torfowiskiem wypełniającym kotlinę o
stromych stokach.
Bagienne sosny |
Trafiwszy tam przypadkiem (z jakiegoś nieuświadomionego
powodu ignorowałem mijane i mało co obiecujące obniżenie terenu widoczne z
małszewskiej drogi), fotografowałem zamglone obrazy torfowiska w jaskrawym
świetle wschodzącego słońca.
Krzyżacka grafika |
Jesienią
kożuch torfowca pokrywa dywan żurawiny obsypanej jagodami. Bagienne sosny przesłaniają
ukryte w głębi jeziorko. Dochodząc doń, najlepiej trzymać się miejsc najbujniej
zarośniętych drzewkami. Ich obecność łudzi większym bezpieczeństwem. Miejsce mimo
drogi w sąsiedztwie obdarza silnym poczuciem samotności.
Po upadku życie trwa dalej |
Łajska struga |
Jezioro
Łowne Duże, przylegające do Bałdy Pieca, rozlewa się nieco dalej po lewej
stronie gościńca do Małszewa. Zszedłszy na niezbyt przystępny brzeg można
fotografować jeziorną panoramę z pomostami prywatnych posesji pod bujną olchową
gęstwą. Sama wieś jest jednak niewidoczna.
Najstarsze domy stoją wzdłuż piaszczystej drogi do Łajsu, tworząc zabudowę typową
dla wiejskiej ulicówki. Zewsząd otacza ją sosnowy bór skrywający wilcze
kryjówki.
Między
torfowiskiem a kolejnym zarastającym jeziorkiem jest wzniesienie ogołocone z
części sosnowego boru. Porębę podzieliły mocno rozjeżdżone drogi.
Poręba |
Nasadzenia
zarosły runem, paprociami, wysoką trawą i niskimi krzakami leśnego podszytu.
Sadzonki drzewek zyskały bujną ochronę.
Poręba |
Lubię
tutaj przychodzić. Z małszewskiego gościńca można dostrzec czarne dzięcioły
żerujące wokół pozostawionych karp i buszujące wśród drzew pozostawionej przez
drwali malowniczej kępy lasu na pagórku.
Babrzysko |
Idąc
od leśnego parkingu, skradam się pod osłoną sosen, świerków i brzóz
skrywających w sobie dzicze babrzyska. Obie poręby: ta przylegająca do parkingu
i ta za lasem, są odwiedzane przez lisy, borsuki, sarny, jelenie...
Mrowiska |
Porębą
przy parkingu można wspiąć się wzdłuż linii wyznaczonej przez kopce mrowisk na
grzbiet moreny, skąd widać panoramę tej drugiej poręby a po prawej nadjeziorny
łęg.
Ścieżka omija leżące po lewej stronie wysychające turzycowisko.
Po wycięciu
świerków staw zniknął. Odnawia się na moment tylko po śnieżnej zimie albo po
ulewie. Coraz bardziej wypełnia go ściółka i piach spłukiwany z pozbawionych
zadrzewienia zboczy.
Wiosenne rozlewisko |
Za
ścianą łęgu wieńczącego nachylony ku południu stok poręby widać przebłyskującą
taflę leśnego rozlewiska. Otaczające jeziorko drogi nie przebiegają jednak nad
samą wodą. Brzeg jest podmokły, zarośnięty olchami, omszałymi brzozami,
wierzbami, łozą, pasemkami trzcin, sitowia, tatarakiem...
Wędkarska kładka |
Nad wodę można
podejść starymi, rozpadającymi się kładkami wędkarskimi. Pomagają fotografować
trudno dostępne wnętrze jeziora. Korzystam z nich z duszą na ramieniu. Chwieją
się pod stopami. Podczas każdego kroku słychać trzeszczenie próchniejących
desek i drągowin.
Rozlewisko ze wschodniego brzegu |
Od
tonącej w półmroku drogi odbiega na południowy wschód przecinka leśnego
podziału. Wiedzie prosto jak strzelił do jeziora Łabuny Duże. Zbłądzić trudno.
Byle konsekwentnie trzymać się kierunku i nie ulec kuszącym wnętrzom mijanych
komyszy.
Polana nad rozlewiskiem |
Toń
jeziora wydaje się płytka. Tatarak i turzyca wyrasta na całej powierzchni
akwenu, najbardziej jednak na jego północnym i południowym krańcu. Dno jest
muliste. Nie sprzyja pływaniu. Jedynym obiecującym miejscem do kąpieli wydaje
się plaża u podnóża skarpy, gdzie wędkarze zsuwają łódki.
Droga
wzdłuż zachodniego brzegu wiedzie wysoko nadjeziorną skarpą. Opuściwszy porębę
pod ścianą wyniosłego boru, który rośnie na morenowym wzniesieniu, doprowadza
do stoku i polanki nad jeziorem. Stąd można zwodować łódkę lub ponton i popłynąć
na ryby między kępy malowniczej osoki aloesowatej, której czubki wyrastają nad
taflę wody.
Jesienny pejzaż |
Lisy lubią tutaj zaglądać |
Południową
zatoczkę jeziorka wieńczy ujście błotnistego strumyka, który wypływa z łąki za kępą
łęgu. Droga po wschodniej stronie rozlewiska mija łąkę za ścianą sosen, brzóz,
świerków. Dzięki drzewom i podszytowi unika się spojrzeń zwierząt. Niebawem
widać ambonę. Można wspiąć się na nią po drabinie za osłoną krzaków.
Nad polaną obok bezimiennego rozlewiska |
Droga
po zachodniej stronie odbiega od jeziorka i dochodzi do kolejnej malowniczej poręby
na stoku morenowego wzniesienia. Jej przedłużeniem jest młody sosnowy las przecięty
dróżkami leśnego podziału. Wszędzie rozwinęły się wrzosowiska, towarzysząc
ścieżkom zbiegającym ku łące.
Portrecik raz |
Pod osłoną gęsto rosnących sosenek można zajrzeć
w jej wnętrze i przy odrobinie szczęścia fotografować pasące się zwierzęta.
Wzdłuż zaniedbanego rowu, rozcinającego murawę śródleśnej łąki, dziki urządziły
babrzyska. Potrafią wzniecić niezły tumult, zaglądając do nich o świcie.
Gdzieś słychać rywala |
Podczas
rykowiska polanę wypełniają godowe odgłosy i ciężki zapach rui. Słońce świecące
znad lasu sprzyja fotografowaniu jeleni przebiegających na tle przyjeziornego
łęgu.
Łąka nad bezimiennym rozlewiskiem |
Przez
cały rok ów zakątek patrolują bieliki i jastrzębie. Las poraniony porębami,
urozmaicony świeżymi nasadzeniami i zagajnikami, otaczający rozlewiska
jeziorek, maskujący niewielkie mokradła, stał się dla tych ptaków spiżarnią.
Matecznik |
Obie
omijające jeziorko drogi prowadzą w mateczniki kilkunastu malowniczych
większych i mniejszych jezior, torfowisk, chimerycznych strumieni; przez
niezmiernie pofalowany i pogarbiony teren pełny wzgórz, kotlin, wąwozów,
zamaskowanych śladów obu wojen światowych: bunkrów, transzei, rowów
przeciwpancernych, a także porzuconych siedlisk, po których pozostały
przydrożne tuje, cyprysy, żywotniki, zdziczałe drzewa owocowe…
Za
polaną przebiega piaszczysta droga. Wpada w plątaninę dróg, zbiegających się z
każdego kierunku i rozbiegających w różne strony z zalesionej poręby. Tutaj
naprawdę łatwo stracić orientację. Przez kilka lat trafiałem w owo miejsce wyłącznie
podczas powrotów znad Dłużka i rzeczki Czarnej.
Korzystam z tych nowych szlaków
od czasu wycieczki, podczas której podążyłem ścieżką leśnego podziału, odbiegającą
od rozlewiska na południowy wschód.
Bliskie spotkania |
Podprowadziwszy rower długim podejściem po stoku
tajemniczego leśnego wzniesienia, zanurzyłem się w mglisty jesienny poranek i
uległem czarowi bliskich spotkań z dziką zwierzyną…
Taki widok już nie zaskakuje |
Trzymając
się piaszczystej drogi prowadzącej na południe, (nie da się jeździć rowerem w
grząskim sypkim piachu, w którym zwierzęta zostawiają mnóstwo odciśniętych
śladów), trafisz do starego boru na kolejnym pagórku. Wczesną wiosną zaskoczy cię
niesamowity chór żab. Ich rechot napełnia całą okolicę.
Łęg zarastającego jeziorka |
Jeziorka
nie widać. Wypełnia rozległą lecz niezbyt głęboką kotlinkę. Jest zewsząd
osłonięte gęstym łęgiem, który opanował podmokłe brzegi. Nie ma skąd zajrzeć w
głąb rozlewiska, chociaż klangor żurawi, kwilenie jastrzębi albo świst
łabędzich skrzydeł kusi.
Stołówka bobrów |
Nad wodę zejdziesz z wysokiej skarpy, szarpiąc się z
gałęziami drzew i krzewów podszytu, albo z drogi obiegającej niepozorne rozlewisko
od północy i zachodu (zejście łagodniejsze ale niemniej uciążliwe).
Skorzystałem z drugiej sposobności, odkrywając ze zdumieniem jadalnię bobrów –
powalone osiki wzdłuż niedostępnego brzegu.
Bobry psociły |
Pamiętam, odkrywszy kilkadziesiąt
lat wcześniej ten niewielki akwen, wejście na pokryty kożuchem torfowca brzeg.
Z satysfakcją przepełnionego hormonami małolata bujałem tym kożuchem,
wzniecając fale, póki noga nie wpadła w mierzwę torfowca… Najadłem się strachu.
Od tamtej pory z większym respektem traktuję każde grzęzawisko.
Do
następnego malowniczego jeziorka wiedzie trudno wyczuwalny leśny szlak obok
sosnowych młodniaków odgrodzonych od dumnego boru drucianą siatką rozpiętą na
dębowych i sosnowych kłodach. Ogrodzenie ma chronić drzewka przed zgryzaniem
przez jelenie i zające. Za leśnymi szkółkami otwiera się przejrzysty las.
Kroczysz lub jedziesz między kolumnami sosen, obok prowizorycznych siedzisk
myśliwskich (półambon) i w sąsiedztwie polan – poręb, za którymi rośnie bór
sosnowy o wnętrzu pozbawionym bujnego podszytu. Wschodzące słońce pięknie
oświetla zwierzęta między sosnami.
Trzymając
się konsekwentnie raz obranego południowego kierunku, ignorując wielce
obiecujące skrzyżowania z leśnymi drogami, wychodzisz w końcu nad kolejne
nienazwane rozlewisko, otoczone zewsząd bujnym torfowiskiem i turzycowiskiem.
Miejsce wczesną wiosną jest sceną spektaklu godowego czajek, żurawi, łabędzi
niemych i krzykliwych…
Łabędzie krzykliwe |
Ptaki
zakładają gniazda w miejscach, gdzie podejść nie sposób. O świcie jeziorko mami
swoim obrazem.
Sosenki usiłujące wyrosnąć na bujnym torfowisku, wśród łodyg
gęstego turzycowiska, wzruszają swoim widokiem. Chodząc zachodnim dostępniejszym
brzegiem, wyszukuję ścieżkę ułożoną z brzozowych kłód. Prowadzi do ławeczki nad
krawędzią uginającego się torfowego kożucha.
Brawo... ja |
W
niektórych miejscach ktoś wyciął fragmenty nadbrzeżnego lasu, otwierając widok
na malownicze rozlewisko. Głos czajek przelatujących przez ulotne mgiełki
wywołuje wzruszenie. W takich chwilach zastygam, kontempluję obraz w milczeniu,
wygaszam zbędne myśli…
Bobry też tu są |
Bobry też tu są. Wybudowały żeremie.
Stąd
już przysłowiowy rzut beretem do leśnych jezior zaczynających się od mokradła ochrzczonego
ludyczną nazwą Wiercibaba, oddzielonego
morenowym wałem od Dłużka, o którym napomknąłem w Krótkiej opowieści o Dłużku.
Gimek |
W
drodze powrotnej zaglądam czasem nad jeziorko Gimek. Odstaje nieco od linii
szlaku. Niemniej jednak lubię na nie spojrzeć. Wypełnia ciekawą kotlinę w
sosnowym przejrzystym lesie. Chodzę wzdłuż przystępnych brzegów krętą ścieżką
wydeptaną przez ludzi i zwierzęta.
Po
śnieżnych zimach i ulewach podnosząca się woda zalewa południowy podmokły brzeg
i ścieżkę między wykrotami i pniami powalonych świerków, osik i brzóz. Wtedy
trzeba nadłożyć drogi, chcąc obejść akwen bez zamoczenia butów.
Brzoza nad Gimkiem |
Jeziorko
różni się od swoich opisanych wcześniej sąsiadów. Nie zarasta. Czystą toń o
ciemnym rudawym zabarwieniu wypełniają pnie i konary zatopionych drzew. Chwilę
oddechu złapiesz, przesiadując na pniach przewróconych drzew. Jeziorną kotlinę
o stromych zboczach otaczają fragmenty puszczańskiego boru rozdzielone młodymi
lasami, porębami i nasadzeniami. Bobry też zaznaczyły tutaj swoją obecność.
Ptaszyna |
Od
tego miejsca wszystkie drogi na zachód dochodzą do jeziora Gim, a na północny
zachód do bałdzkich łąk i pól.
Pogranicze
puszczy i rozległych łąk jest pełne zwierząt i dzikich ptaków. Zaglądają tutaj
orliki, które chociaż wydają się mocne i zdolne do łowienia dużych zwierząt,
polują zwykle na myszy (norniki) i płazy. Nimi karmią młode. Orliki nie
zostawiają piskląt na długo. Polują więc nie dalej niż kilkaset metrów od
gniazd, wybierając pogranicze łąk i lasu. W Bałdach łąki z sadzawkami,
szuwarami, rowami, przylegające do ciemnej ściany lasu zdają się im sprzyjać.
Powrót
do domu wieńczy przejazd historyczną aleją biskupią, o której co nieco we wpisie: Po drugiej stronie enklawy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz