O jeziorze
Dłużek
Zauroczenie |
Dłużek o świcie |
Cisza |
Dłużek
leży we wschodniej części puszczy napiwodzko-ramuckiej, w granicach
nadleśnictwa Jedwabno. Długi na ponad 6 kilometrów, wąski (rzadko kiedy
szerokość przekracza pół kilometra), składa się z trzech akwenów przedzielonych zakręconymi w S cieśninami: północną między morenowymi
wzniesieniami, południową między podmokłymi brzegami. Woda wypełnia
rynnę biegnącą z południa na północ łagodnym łukiem. W najgłębszym miejscu
nieopodal kolonii Dłużek do dna jest 38 metrów.
Łabuny Małe |
Po
zachodniej stronie jeziora leży podobna rynna wypełniona na północy tajemniczym torfowiskiem, z którego wypływa pojawiający się tylko podczas roztopów i po
ulewach strumień, uchodzący następnie do jeziora Łabuny Duże (niezwykłego), a z
niego do jeziora Łabuny Małe. Stąd do Jeziora Czarnego, przylegającego do
leśniczówki i zabudowań Czarnego Pieca, płynie kilkusetmetrowym głębokim rowem często wysychająca struga. Z południowej, tej obszerniejszej zatoczki ostatniego jeziora wypływa
rzeczka Czarna, dopływ rzeki Omulew. Niegdyś wszystkie te jeziora mogły stanowić
jeden długi i malowniczy akwen o pokręconej linii brzegowej. Pewności jednak nie ma.
Nad
Dłużek jeżdżę rowerem. Najpierw jadę z Przykopu biskupią aleją do Bałdy i dalej
polami rolniczej stacji doświadczalnej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w
Olsztynie w kierunku jeziora Gim. Napisałem
o tych miejscach co nieco tutaj:
i
tutaj:
Na rozstaju |
Za
Gimem kieruję się leśnym utwardzonym duktem na południe, omijając po wschodniej
stronie torfowisko pełne bagna zwyczajnego, wysokiego mchu, rosiczek, żurawin,
zielonych kozaków i karłowatych sosen, które wypełnia leśną kotlinę. Zanurzam się
w zwarty sosnowy bór pełny masztowych sosen, starych świerków, pojedynczych
dębów. Droga wspina się na grzbiety moren i opada w kotliny, kluczy między
porębami. Raz po raz rozwidla się, to znów krzyżuje z drogami zmierzającym do Zgniłochy
i na śródleśne podmokłe łąki. W końcu słychać samochody przejeżdżające szosą z
Olsztynka do Jedwabna i Szczytna.
Się jedzie |
Po
piaszczystej drodze pełnej wybojów, głębokich kolein, grząskiego podłoża, asfalt
szosy obiecuje złudny komfort. Można przyspieszyć i delektować się szumem
wiatru. Jedno że co i raz mijają mnie tiry, które unikają płatnej drogi
szybkiego ruchu E7.
Po
prawej stronie na wzniesieniu otwiera się poręba a za nią rozległa polana
wiodąca ku mokradłom między Natacią nad Jeziorem Omulewskim a Dębem przy drodze
do Kurek nad Łyną. Kilka lat wcześniej na porębie rósł niezwykły bór, którego
podszyt tworzyły czerwone dęby i graby. Jesienią drodze towarzyszyła ściana listowia
w kolorach żywego brązu i czerwieni. Dzisiaj brakuje mi tego widoku. Dużo czasu
upłynie, nim ta rana się zabliźni.
Niekiedy
zaglądam na polanę, wypatrując jeleni. Zwykle jednak polana jest pusta. Wracam
więc na szosę, przejeżdżam nad przepustami, przez które przepływa smętna
bagienna woda z polnych i leśnych łąk
wokół Zgniłochy. Drzewa nad brzegami strumieni noszą ślady bobrowych siekaczy.
Wszystkie strumienie zmierzają przez leśne mokradła do Jeziora Omulewskiego.
Lato leśnych ludzi |
Po
drodze mijam kolejną leśną łąkę po lewej stronie, ścielącą się pomiędzy
ścianami lasu i skrywającą mokre komysze wypełnione trzciną, turzycą, wysokimi
trawami.
Świerk, mgła i słońce o świcie |
Pewnego dnia trafiłem na niezwykły wschód słońca. Wilgotne powietrze
stworzyło niezwykły nastrój. Słońce prześwietlało zamglony świerk, ozdabiając
jego konary niezwykłą aureolą. Oglądałem optyczne zjawisko Tyndalla w pełnej
krasie – smugi słonecznego światła opływające koronę drzewa stożkowo
rozbiegającymi się pasmami światła i cienia.
Motyl świtu |
Zostawiłem rower pod drzewami i
wyszedłem na skraj łąki. Obraz był tak fascynujący, że zapomniałem o celu
wycieczki. Chwilami miałem wrażenie, iż oto przeżywam bliskie spotkanie z
Obcymi. Prześwietlony na skroś czarny kontur świerka zdawał się unosić nad
ziemią.
Usłonecznione olchy |
Długo
trwało, nim oderwałem oczy od tego widoku. W kadrze zabrakło jedynie zwierząt.
W nurcie światła |
Ów
poranek i tak nie pozwolił ochłonąć po misterium chwili. Za rozwidleniem szosy,
której prawe ramie prowadzi nad Jezioro Omulewskie, a lewe (to wybrałem) do
Jedwabna, szosa powiodła wprost pod światło wschodzącego słońca.
Na kolejnym
podjeździe za jeziorkiem Priamy, tajemniczo rozlewającym się w dolinie po
prawej stronie szosy, ujrzałem niezwykły obraz cieni uczepionych konarów drzew.
Jakbym zanurzył się w toni głębokiej rzeki wypełniającej niewiarygodny wąwóz…
Mgła, wilgoć, gęsty bór wynoszący się wysoko nad asfalt, cisza… Nie da się
oddać wrażenia chwili słowami. Niech więc mówią zdjęcia.
Bunkier nad Dłużkiem |
Po
drodze mijam bunkier posadowiony na poboczu nieopodal Czarnego Pieca. Tych
bunkrów jest więcej. Drugi na przykład blokował drogę wzdłuż jeziora Dłużek w
kierunku Małszewa i Tylkowa. Bunkry stanowiły elementy pośpiesznie wzmacnianej linii obronnej przed spodziewanym atakiem
Armii Czerwonej w 1945 roku. Nie na wiele się zdały, skoro żołnierze korpusu
kawalerii generała Oślikowskiego przeszli przez ten teren w kilka godzin i
następnego dnia praktycznie bez walki zdobyli Olsztyn.
Po
podjazdach i malowniczych zakrętach, za obeliskiem poświęconym pamięci Wacława
Bralskiego, sekretarza powiatowego Polskiej Partii Robotniczej w Nidzicy,
zastrzelonego przed referendum w 1946 roku przez partyzantów majora Karola
Szendzielarza, Łupaszki, zaczyna się długi zjazd w kierunku wsi Dłużek. Przed
mętną strugą odwadniającą jezioro skręcam w lewo i wjeżdżam na utwardzoną leśną
drogę wiodącą wzdłuż brzegu jeziora i ostoi z masztowymi nasiennymi sosnami.
Pomnikowa aleja |
Do
Dłużka wiedzie dębowo-jesionowa aleja objętą ochroną rezerwatową. W 1932 roku
wieś nazwano Hartigswalde na cześć
Georga Ludwika Hartiga, kierującego pruską administracją leśną w latach 1811 –
1837. To był tylko pretekst, by z mapy wymazać polską nazwę.
Po
plebiscycie 11 lipca 1920 roku wieś była świadkiem prześladowań rodziny
Kiwickich przez niemieckich nacjonalistów, zanim jeszcze władzę przejęli
hitlerowcy. Zastrzelenie przez miejscowego hakatystę jednego z synów Augusta
Kiwickiego, działacza mazurskiego, było jedynie lokalnym preludium zdarzeń,
które wywróciły niebawem cały porządek świata ustalony traktatem wersalskim. Kiwiccy,
którym miejscowe władze utrudniały życie na wszelkie sposoby, uciekli w końcu
przez zieloną granicę do Działdowa. Stało się to zaraz po opublikowaniu
pierwszego wydania książki Na tropach
Smętka. Zdekompletowana rodzina Augusta Kiwickiego przetrwała okupację na
Podlasiu. Sam August zmarł w 1950 roku w Dłużku. Do jego przedwojennych losów
nawiązywał Melchior Wańkowicz, który odwiedził Dłużek w czerwcu 1935 roku. W
jakimś stopniu jego relacja przyczyniła się do udzielenia Kiwickim pomocy
finansowej, dzięki której w Działdowie nabyli dom i otworzyli sklep.
Potwierdzała to także Emilia Sukertowa-Biedrawina w jednym z komunikatów
Warmińsko-Mazurskich z 1967 roku poświęconych losom Kiwickich, z którymi
zresztą miała kontakty z racji swojej działalności społecznej.
Trzcina i światło |
Jazdę
wokół Dłużka zaczynam więc przed wypływającą strugą, nazywaną… rzeczką Czarną,
jakby nie dość było rzeczki Czarnej w Czarnym Piecu, wypływającej z Jeziora
Czarnego. Podczas suszy struga zanika, odsłaniając błotnistą breję dna. Z lewej
strony mijam wyniosłe sosny otulone gęstym i chaotycznym podszytem, porastające
jakieś wąwozy, głęboki rów (zapewne przeciwpancerny), pagórki; z prawej
natomiast przez gęstwinę drzew można dostrzec przebłyskujące lustro jeziora.
Flauta |
Aż
do występu zachodniego brzegu – starej i zarośniętej wysokim lasem bindugi – droga
wiedzie niewiele wyżej nad poziomem jeziornej tafli. Ścieżkami można podejść do
samej wody, aczkolwiek ziemia staje się coraz bardziej mokra i grząska.
O
wschodzie słońca, kiedy powietrze jest nasycone wilgocią, a po niebie płyną
drobne chmury albo dywany obłoczków ozdobione jaskrawymi smugami po samolotach,
otoczone zewsząd puszczańskimi sosnami jezioro zdaje się czarować.
Lustro |
Podczas
flauty obrazy są przesiąknięte trudnym do określenia mistycyzmem.
Bez tytułu |
Wczesną
wiosną, gdy wegetacja dopiero co rusza, łatwiej znaleźć miejsca do
fotografowania tych niezwykłych pejzaży.
Niektóre
z nich wydobywają z mojej pamięci intensywne wspomnienie związane z lekturą
albumu W krainie puszcz i jezior napisanego
przez ornitologów Polskiej Akademii Nauk, pełnego czarno-białych zdjęć
podkolorowanych delikatnym odcieniem zieleni, od którego zaczęła się moja
osobista fascynacja Warmią i Mazurami. Szczególnie zapamiętałem zdjęcie
siedzącego w kajaku mężczyzny, trzymającego na kolanach łabędzia niemego tuż po
zaobrączkowaniu…
Sosny nad Dłużkiem |
Pejzaż rybacki |
Sosny
przeciwległego brzegu strzępią linię horyzontu swoimi fraktalnymi, pełnymi
szczegółów, koronami. Ich obraz obiecuje przygodę. Tylko siąść w kajak i
podążyć wodą na północ. Zatopiona łódź między łodygami zaschniętej trzciny
tworzy niepowtarzalny nastrój miejsca.
Kwietniowy Dłużek |
Gdzieś
za sosnami przeciwległego brzegu biegnie ścieżka dydaktyczna urządzona przez
nadleśnictwo w Jedwabnie. Próbowałem nią pojechać, ale zrezygnowałem po
niecałym kilometrze, zorientowawszy się, że nie prowadzi nad jezioro…
Potem
mijam bunkier przy drodze. Tuż za nim jest poprzeczna droga, która wiedzie ku następnym
dwóm bunkrom ułożonym w linię: jednemu ocalałemu, drugiemu zamaskowanemu przez
obrastające go z boków i z góry drzewa.
Dłużek |
Od
chwili zjazdu na drogę wzdłuż Dłużka zawsze mam aparat gotowy do zdjęć. Często
zaglądają tutaj jelenie, sarny i dziki, korzystając z ostoi ciągnących się od
jeziora na zachód aż do Zgniłochy, Kaletki, Bałdy i Łajsu. To wielki kompleks
zwartego lasu, skrywający jeziora, strumienie, torfowiska, ostoje zwierząt,
fragmenty starodrzewów nasiennych, podmokłe łąki, malownicze poręby… Zachodziłem
w te miejsca ze świadomością, że powrót do domu zajmie mi co najmniej pół dnia.
Nie błądziłem jednak. Miałem w głowie mapę okolic i wiedzę o granicach i
szczególnych punktach leśnej enklawy, dzięki której mogłem zawsze odnaleźć
drogę powrotną.
Binduga |
Lubię
zaglądać na bindugę. Tak nazwano wysoki cypel brzegu, służący zapewne do
obrządzania wyciętych drzew przed ich zwodowaniem. Z owych funkcji zakątka nie
pozostał żaden ślad.
Dłużek z bindugi |
Za to z polany pod sosnami, uniesionej wysoko nad taflą jeziora,
widać urzekającą panoramę jego południowej części, ujętej w karby ścian starego
boru, porastającego skarpy brzegów. Panoramę zwieńcza cieśnina zasłaniająca
widok na sam Dłużek.
Matecznik |
U podnóża stromej skarpy bindugi zalegają powalone drzewa,
tworząc chaotyczny matecznik dla ryb i dzikiego ptactwa. Szczęściarze ujrzą polujące
kormorany, które spadają impetycznie do wody znad drzew w pogoni za rybami
przylegającej zatoczki, nurkujące perkozy, albo bobry penetrujące zarośla
wierzb i olch wzdłuż brzegów. Widok z góry robi wrażenie, zwłaszcza jeśli ptaki
wyczyniają harce na wprost zejścia z polany.
Stok bindugi nad Dłużkiem |
Chaos pod bindugą |
Za
bindugą droga nieco odchodzi od jeziora, często więc wybieram ścieżki w gęstym
runie pod słonecznymi sosnami i, wiodąc rower u boku, wyszukuję miejsca, skąd
można fotografować malownicze fragmenty jeziornego krajobrazu.
Dłużek w stronę bindugi |
W miarę
zbliżania się brzegów jezioro staje się coraz bardziej kameralne, aż w
północnej cieśninie zaczyna przypominać Marózkę albo Łynę za jeziorem Ustrych.
Bobry psociły |
Majowy lub czerwcowy upał uwalnia usypiający aromat żywicy i sosnowego igliwia
i wzmaga pragnienie.
Dłużek przez sosny |
Gąszcz boru schodzącego stromymi stokami ku wodzie coraz
bardziej utrudnia fotografowanie, bywa więc, że w desperacji ześlizguję się po
stromych ścieżkach między krzewinkami jagód, świerczkami, paprociami, czapami
mchu, ku wąskiej linii szuwarów i ku olchom, by znów móc spojrzeć na wodę,
ujrzeć ślady aktywności bobrów, zobaczyć figlujące kaczki, kury wodne, perkozy,
tracze, łabędzie…
W cieśninie Dłużka |
I
tak aż do północnej cieśniny jeziora, gdzie do drugiego brzegu raptem rzut
beretem. Nieraz mnie kusiło, by wrzucić podręczny bagaż na lada tratewkę i
przepłynąć na drugą stronę, na polankę pod masztowymi sosnami i w cień wyniosłego
stoku wschodniej moreny.
Pić się chce |
Miejsce jest wielce obiecujące i nawiedzane latem
przez harcerzy i wędkarzy, którzy urządzają sobie doraźne obozowiska. Po ich
pobycie zostają prowizoryczne podpórki na wędki i niewielkie pomosty
ułatwiające pływanie.
Drugi brzeg cieśniny |
W
końcu odwiedziłem i tę drugą polanę, objeżdżając jezioro od jego północnego
podmokłego krańca ścieżkami leśnego podziału i ścieżką wędkarzy prowadzącą
krawędzią stromej nadjeziornej skarpy.
Północna część Dłużka |
Za
urokliwą cieśniną Dłużka otwiera się kolejna panorama. Jednak już nie tak
rozległa i przystępna. Droga staje się dziksza. Coraz trudniej jechać rowerem.
Jezioro zdaje się przypominać kształtem norweskie fiordy, tyle że w miniaturze.
Niedostępny Dłużek |
Nawet stare poręby rozrywające przybrzeżny las nie otwierają nieprzystępnego
akwenu, który w oddali zamienia się w lejkowatą zatokę zwieńczoną olchowym
łęgiem na zarośniętej bagnistej łące.
Stąd
już niedaleko do Małszewa, Rutek i Tylkówka, o których co nieco napisałem
tutaj:
Nie wyostrzył |
Nie
jest prosto trafić od północnej strony na wschodni brzeg jeziora Dłużek. Droga
wzdłuż jeziora łączy się z drogą do Małszewa. Przejechawszy nią kawałek, trzeba
zaryzykować wjazd w przecinkę leśnego podziału, a po kilkuset metrach, zdając
się na intuicję, odbić na zachód przez bór i starą porębę z szansą spotkania
dzikich zwierząt, by w końcu wjechać na mało co używaną drogę prowadzącą po samej
krawędzi skarpy.
Dłużek ze wschodniego brzegu |
Miejscowi
twierdzą, że Dłużek i Małszewskie niegdyś stanowiły jedno jezioro. Wydaje mi
się to nieprawdopodobne. Lustro Dłużka jest o 10 metrów wyżej niż lustro
Jeziora Małszewskiego, a oba akweny rozdziela morenowe pasmo. Między bajki
wkładam też domniemanie o podziemnym strumieniu, który miałby odprowadzać wodę
z Dłużka do Małszewa.
Zachodni brzeg |
Droga
zmienia się niebawem w ścieżkę. Przenoszę rower nad kłodami, obok wykrotów z
obnażonymi korzeniami i dołów po wyrwanych drzewach. Otoczenie dziczeje z
każdym krokiem. Trud wędrówki wynagradza jednak widok jeziora i drugiego brzegu
oblanego światłem wstającego słońca. W takich chwilach zmysły wyostrzają się.
Ożywia mnie nadzieja ujrzenia frapujących widoków.
Po drugiej stronie cieśniny |
W końcu wyczuwam raczej niż
dostrzegam północną cieśninę Dłużka. Schodzę nad brzeg stromą ścieżką, która zresztą
tutaj się kończy. Dalej na południe jest już tylko bór pozbawiony (chyba
celowo) nadjeziornych dróg. Ścieżki leśnego podziału odbiegają na wschód, by w
końcu połączyć się ze ścieżką edukacyjną, która doprowadzi do Dłużka od strony
Jedwabna.
Sam
Dłużek, który powstał w XVIII wieku (dokładna data powstania nie jest znana), nie robi dzisiaj specjalnego wrażenia. W latach pięćdziesiątych został praktycznie
opuszczony przez autochtonów w ramach polityki łączenia rodzin. Stał się
miejscowością letniskową za sprawą warszawskich środowisk inteligenckich zainteresowanych
Warmią i Mazurami. Dłużek wzbudzał zainteresowanie podobne temu, jakim
obdarzano Pranie i Krzyże nad Jeziorem Nidzkim (Konstanty Ildefons Gałczyński,
Mieczysław Rakowski, Agnieszka Osiecka, środowisko Studenckiego Teatru
Satyrycznego…), Zgon nad Jeziorem Mokrym (Igor Newerly, Adam Szubski, Karol
Małłek…).
Dzisiaj
w Dłużku bywa Ewa Bem, która kojarzy mi się z elegancją i wysmakowaną lekkością
egzystencji. Po każdej jej piosence chciałbym przeżywać resztę życia tańcząc.
Uroczysko |
Powroty
znad Dłużka zawsze bywają pełne niespodzianek. Zwykle odbijam od północnej
cieśniny jeziora w kierunku Łabun Dużych, przeprawiając się przez spowite
cieniem i rozjaśniane plamami słonecznymi torfowisko ścieżkami w otoczeniu sięgających
pasa jagodowych krzewów borówki bagiennej Vaccinium
ulignosum, przez miejscowych ochrzczonych nazwą pijanicy lub durnicy od
rzekomych właściwości odurzających, czy bujnych kęp aromatycznego bagna
zwyczajnego Rhododendron tomentosum,
zwanego też – ku mojemu zdumieniu – rozmarynem leśnym, którego listki Wikingowie
dodawali do piwa, żeby się lepiej „nawalić”.
Śpiący strumyk |
Przekroczywszy
bagienny strumień, który płynie przez niezwykły, pełen niecodziennych aromatów
las, wspiąwszy się na morenowe wzniesienie, zmierzam do północnych brzegów
jeziora Łabuny Duże, by odwiedzić nastrojowy kąt z pamiątkowym kamiennym słupem
Uroczysko Wojtkowizna 2009, pod
którym ktoś systematycznie zapala znicze.
Stąd
już tylko niecałe trzy kilometry do Bałdy przez granicę wododziału rzeki Omulew
i Łyny. Łatwo tutaj zabłądzić. Brak dobrych punktów orientacyjnych. Trzeba
wybrać tę właściwą drogę przez bór i rozliczne komysze, a potem iść nią prosto
przez siebie ku polom w Bałdach. Dla mnie przygoda zawsze kończy się dopiero po
osiągnięciu Przykopu, a właściwie przed furtką do mojego domu.
Ostatni rzut oka na lustro Dłużka |
Witam Serdecznie, jak tam Dłużek i Borowe?
OdpowiedzUsuńDawno temu w latach 80, chyba tak w polowie byl tam sympatyczny osrodek Spolem.
Pamietam rowniez budowe bo troche przy tym bylem, a w PRL dbalo sie tak czy inaczej o pracownikow.
Jak zawsze mlodego czlowieka natura wciagala w ten tamat, pamietam te rybki czysta wode, zapal i zaangazowanie w lowienie.
Pokazy filmowe raz na jakis czas i proste smakowite jadlo.
Byl doplyw rzeczny od asfaltu, mam nadzieje ze jeszcze istnieje chociaz to juz szmat czasu temu.
Czy camping czysto obchodzi sie z woda jeziora?
Pewno z czasem odwiedze to miejsce, ale gdzie tu nocowac?
Pozdrawiam
Jean Pierre