Dylewska Góra od dawna chodziła nam po głowie. Najpierw
dlatego, że na jej stoku w Wysokiej Wsi Irena Eris zbudowała SPA, zaopatrując
przy okazji wszystkie gospodarstwa w bieżącą wodę z sieci wodociągowej i
zapewniając miejsca pracy (samo SPA obiecujące; przejechaliśmy do ronda pod
częścią hotelową i obok zagrody danieli, następnie wzdłuż ścieżek spacerowych i
pod kładką nad lokalną drogą), a potem dlatego, że obejrzeliśmy w serialu Daleko od Miasta Natalii Sosin historię obecnych
właścicieli Mazura, pensjonatu urządzonego w odrestaurowanej z pietyzmem starej
mazurskiej szkole (tuż obok SPA).
Najbardziej jednak uwagę przyciągała Dylewska Góra (312
npm), najwyższe wzniesienie w paśmie wzgórz dylewskich, jako żywo
przypominające wzniesienie Wieżycy na Kaszubach. Przejeżdżając od strony
Grunwaldu przez kilka wsi, doznawaliśmy dejavu.
Jakbyśmy przemierzali kameralne dolinki samych Kaszub gdzieś między Wejherowem,
Kościerzyną i Chojnicami a Bytowem i Słupskiem. Przestaliśmy dziwić się
gdańskim rejestracjom mijanych samochodów…
Do Dylewskiej Góry dojechaliśmy z perturbacjami. GPS
wyprowadził na manowce gdzieś za Gierzwałdem. Wjechaliśmy na zniszczoną
asfaltową drogę. Na rozjeździe podle kilku pomnikowych dębów (co za niesamowite
okazy) skręciliśmy w kolejną drogę. Wciąż za GPS.
Asfalt nagle się urwał. Zaczął się szuter. Trzęsło na wybojach. Wjechaliśmy na zajeżdżony bruk. GPS wciąż wieścił:
Asfalt nagle się urwał. Zaczął się szuter. Trzęsło na wybojach. Wjechaliśmy na zajeżdżony bruk. GPS wciąż wieścił:
- Wysoka Wieś tuż tuż.
W końcu wysiedliśmy z wozu, bo… okolica zachwyciła.
Fotografowaliśmy zdziczały staw w świetle czerwcowego słońca. Nieckę doliny
wypełniała woda o ciemnej toni. Na gniazdach przesiadywały krzyżówki z
pisklętami. Spoza lasu dobiegał krzyk żurawi. W cieniu drzew po drugiej stronie
stawu ukrywały się sarny…
Pierwsza foto-sesja z brukowanej drogi, zapewne zabytkowej…
Nagle uświadamiasz sobie, że po czymś takim jeździli niegdyś ludzie. Nie mieli
wyboru. Póki nie przeprowadzono linii kolejowej, po której został kamienny
wiadukt w Glaznotach, łączący potężne nasypy nad podmokłą doliną. Pomnik
niemieckiej myśli inżynieryjnej…
Kiedy już myślałem, że czarna nawierzchnia za brukiem to
asfalt, amortyzatory zajęczały na uskoku. Znowu szuter. Las ustąpił miejsca
łąkom i polom. Wyjechawszy na bruk, nie przyspieszyliśmy.
Uwagę przykuł krajobraz kameralnej dolinki. Na łące pod zakrzaczonym wierzchołkiem wzgórza pasły się żurawie.
Żurawie |
Uwagę przykuł krajobraz kameralnej dolinki. Na łące pod zakrzaczonym wierzchołkiem wzgórza pasły się żurawie.
Trzeba było stanąć. Wniebowzięta Mika biegała jak oszalała, póki żurawie nie wydały z siebie ogłuszającego klangoru. Przysiadła, a potem wracała do samochodu z podkulonym ogonem…
Kolejna foto-sesja z sielskim krajobrazem dylewskiego
przedgórza w roli głównej. Słońce, wiatr, okrzyki żurawi, chmury nadające niebu
podzwrotnikową egzotykę… Było na co patrzeć…
Żurawiowy plener |
Pod takim niebem klangor brzmi i brzmi |
Podchodząc żurawie |
Do Wysokiej Wsi dojechaliśmy przez Kaczeniec i Pietrzwałd (GPS na swój sposób nie zawiódł; zaliczyliśmy niecodzienne miejsca). Od razu trafiając na szczyt Dylewskiej Góry. Punkt widokowy (solidna wieża) obowiązkowy… Mika wspięła się na schody, wprawiając w zdumienie. Żadnego lęku wysokości…
Z najwyższego dostępnego piętra spoglądamy na niezwykłą
panoramę krainy Sasinów, pruskiego plemienia, które z nieznanych przyczyn
wyodrębniło się ze wspólnoty tajemniczych Galindów zasiedlających południowe
rubieże przedkrzyżackich Prus. Patrzyliśmy na północ, w kierunku Samborowa i
Ostródy. I na zachód, w kierunku Lubawy i Iławy. Tam, gdzie rodzi się stara
Wkra (Mała Wkra), którą Krzyżacy zagrodzili i skierowali do Welu, by opływała mury
Lidzbarka Welskiego. Dzisiejsza Wkra przestała przez to zaliczać się do rzek,
których źródłem woda Wzgórz Dylewskich.
Z wieży nie widać natomiast (zasłania buczyna) okolic Czarciego
Jaru na wschodnim przedgórzu dylewskiego wzniesienia, skąd wypływa Drwęca. Na
całej długości objęta ochroną rezerwatową jako siedlisko najszlachetniejszych
gatunków ryb.
Najbardziej jednak kusił rezerwat Jeziora Francuskiego. Od
wieży widokowej wiedzie dwukilometrowa pętla północnym stokiem góry, w cieniu pomorskiej
buczyny (jednego z najdalej wysuniętych na południe fragmentów z resztek
ogromnej puszczy bukowej ciągnącej się od Wysoczyzny Elbląskiej).
Góra Dylewska odgrywała niegdyś doniosłą rolę w wierzeniach i obyczajowości plemion pruskich. Gdzieś tutaj zachowały się szczątki warowni Sasinów. Sama rzeźba terenu wskazuje miejsca, które mogły być miejscem kultu: stare drzewa na ukrytych w lesie wierzchołkach stożkowych kemów, święte głazy…
Jeden z takich głazów z różowego granitu, porównywalny z kamieniem tatarskim pod Nidzicą, leży na północ od Jeziora Francuskiego. Został „ozdobiony” napisem upamiętniającym zakup w 1918 roku majątku w Miejskiej Woli przez Carla von Rose, właściciela Dylewa. Celebrytoza – jak widać – nie jest cechą wyłącznie czasów nam współczesnych.
Kolaż |
Góra Dylewska odgrywała niegdyś doniosłą rolę w wierzeniach i obyczajowości plemion pruskich. Gdzieś tutaj zachowały się szczątki warowni Sasinów. Sama rzeźba terenu wskazuje miejsca, które mogły być miejscem kultu: stare drzewa na ukrytych w lesie wierzchołkach stożkowych kemów, święte głazy…
Subtelność |
Jeden z takich głazów z różowego granitu, porównywalny z kamieniem tatarskim pod Nidzicą, leży na północ od Jeziora Francuskiego. Został „ozdobiony” napisem upamiętniającym zakup w 1918 roku majątku w Miejskiej Woli przez Carla von Rose, właściciela Dylewa. Celebrytoza – jak widać – nie jest cechą wyłącznie czasów nam współczesnych.
Zanurzyliśmy się więc za kolekcją głazów narzutowych,
zgromadzonych na piknikowej polanie, w zielony półmrok ponad stuletnich buków
porastających zbocza wąwozu. Szliśmy wzdłuż leśnego stawu wypełniającego
bezodpływowe mokradło, pod pomnikowymi dębami, których potężne konary skrywały
się za listowiem niemniej potężnych buków.
Pomnikowe buki i dęby |
Mijaliśmy szczątki zamarłych drzew. Kikuty pni, sponiewierane
przez próchnicę, zostały podziurawione przez dzięcioły…
W pniach mijanych buków, brzóz omszonych porastających
niewielkie leśne rozlewiska i babrzyska dzików, dostrzegaliśmy zarysy… twarzy.
Jakby przez rezerwat przeszedł sam Xawery Dunikowski, by wprawiać się przed
rzeźbieniem wawelskich głów…
Las wokół śpiewał.
Las wokół śpiewał.
Brzoza omszała i buk |
Bukowe komysze w całej jaskrawości |
Pod czarnymi olchami |
Wystawiała na ataki komarów osiadających na twarzy, rękach,
szyi… Chwilami fotografowanie odbywało się w rytmie walca: fotka, raz, dwa,
trzy, plask!, raz, dwa, trzy, fotka, raz, dwa, trzy, plask!... Póki nie
zeszliśmy nad jeziorko tuż obok pomnikowej jodły. Skąd jodła tutaj?
Jeziorną taflę obejmują bagienne brzegi z torfu dźwigające
wyschnięte kikuty obumarłych drzew. Do wody nie wejdziesz. Ścieżka wzdłuż
brzegu pod stuletnimi bukami znika w zasiekach pni i gałęzi.
Pomysł na obejście jeziorka, którego nazwę przypisano dramatycznemu wydarzeniu z czasów najazdu armii napoleońskiej na Prusy wspierane przez Rosjan generała Bennigsena, odchodzi w niepamięć. Podobno mieszkańcy Wysokiej Wsi utopili w jeziorku kilku francuskich miglanców, którzy ukrzywdzili jedną z dziewczyn. W odwecie Francuzi stacjonujący w pobliskim Pietrzwałdzie spalili Wysoką Wieś, a winnych śmierci gwałcicieli zabili. Tyle według przekazu historycznego.
Brzeg uroczyska - w tle wierzba borówkolistna |
Pomysł na obejście jeziorka, którego nazwę przypisano dramatycznemu wydarzeniu z czasów najazdu armii napoleońskiej na Prusy wspierane przez Rosjan generała Bennigsena, odchodzi w niepamięć. Podobno mieszkańcy Wysokiej Wsi utopili w jeziorku kilku francuskich miglanców, którzy ukrzywdzili jedną z dziewczyn. W odwecie Francuzi stacjonujący w pobliskim Pietrzwałdzie spalili Wysoką Wieś, a winnych śmierci gwałcicieli zabili. Tyle według przekazu historycznego.
Buk pomorski |
Tajemne wzgórze |
Paproć |
Kałuży niejedno na imię - każdy zobaczy, co zechce |
W buczynie |
Taka sobie impresja z liści, wody i gałązek |
W kolorach odległej jesieni |
Wysoka Wieś to dzisiaj przede wszystkim SPA. Skąd Irena Eris
wzięła pomysł na ulokowanie obiektu tutaj? Z dala od głównych dróg? Gdzie GPS –
bywa – jeszcze się gubi?
Skąd u właścicieli Mazura pomysł, by osiedlić się w miejscu
jeszcze kilka lat wcześniej zapomnianym przez ludzi? Serial Daleko od miasta wiele wyjaśnia.
My ze swojej strony dorzucamy kilka własnych subiektywnych
powodów.
To krajobraz miejsc mijanych po drodze z Wysokiej Wsi do
Klonowa. Wypełniony o tej porze łanami kwitnącego łubinu.
Jako żywo kojarzący się z widokami płaskowyżu Madery… Te same kameralne deniwelacje, podobna
bujność zarośli, ów klimat pod palącym słońcem, rozległość widoków… I równie magiczne
zapachy nagrzanej ziemi, kwitnącego łubinu, ziół, czarnego bzu…
Spacer zakończyliśmy w Glaznotach. Pod wiaduktem.
Pora pomyśleć o powrocie jesienią.
Zacny blog, moje wyrazy uznania :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Mazury i Warmia nieustająco zachwycają.
UsuńJak ja dobrze znam te okolice :) Mam serdecznego kumpla w Napromku i często tam bywam. Z mostem mam wspaniałe wspomnienia. Super miejsca! A jako licealiści pod Dylewską Górą dostaliśmy niezły łomot od miejscowych :)
OdpowiedzUsuńNo proszę. Gdzie nie pojadę, wszędzie ślady Krzyśka :-).
Usuńsię człowiek kręci ... z nudów :)
UsuńZaśby z nudów. Znudzenie powoduje niechętność do ruchów wszelakich.
OdpowiedzUsuń