Czuwałem
w nocy, by nie przespać brzasku. Zamierzałem wstać pół godziny przed wschodem
słońca, lecz żurawie wrzasnęły za płotem w porze żeglarskiego świtu, stawiając
mnie na nogi. Nie było sensu dłużej zwlekać. Łyna wzywała. Jechałem więc przez łąki Przykopu pokryte patyną szronu, płosząc zające. Brzask jaśniał za plecami,
oświetlając moje ulubione brzozy przy drodze do leśniczówki. Ptaki śpiewały,
podnosząc nastrój i poziom endorfin. Zające ścigały się po polach z oziminą. Sarny pasły się na łąkach między kępami
wikliny i pod ścianą brzozowego zagajnika na wzgórzu. Dziki sprawdzały miękkie
boki rowów melioracyjnych. Zdziczałe drzewka owocowe nakryły się białymi
woalkami kwiatów... I tak aż do granic puszczy. Po jej przekroczeniu ogarnął
mnie półmrok.
Jaźwiec |
Na
wysokości rozjazdu do jeziorka Galik zobaczyłem martwego borsuka. Ktoś pędził samochodem
przez las na złamanie karku. Piękny jaźwiec nie miał szans w starciu ze
zderzakiem. Odciągnąłem zwłoki na pobocze. Jeśli to samica, maluchy chyba nie
przeżyją. Nie doczytałem, czy inne samice przejmują młode pod opiekę. Borsuki budują
nory o kilku wejściach/wyjściach i żyją we wspólnotach rodzinnych – po kilka
par. Potrafią też tolerować lisy i jenoty, tyle że same nawykłe do nieomal
pedantycznej czystości, tę znajomość przypłacają lisimi pchłami albo innymi
pasożytami skóry.
Łyna
wyłania się z toni jeziora Ustrych uskokiem za tamą z niewielkim generatorem
prądu (tyle zostało z przedwojennej śluzy, którą spławiano tratwy sklecone z ramuckich
drzew). Wokół budowli roznosi się monotonny szum spadającej wody i wirnika
turbiny. Rzeka zanurza się w stromy wąwóz o ustawicznie podmywanych brzegach, płynie
pod pniami powalonych dębów, jesionów, topól, olch i świerków. Ścieżka wzdłuż
brzegu znika w mierzwie zarośli podszytu, zmieniając się w ścieżki zwierząt,
dzięki którym są w stanie pokonywać urwiste, osypujące się stoki. To droga dla
desperatów. Nie korzystam z niej. Wolę podjechać do kamienia pamiątkowego
poświęconego Benonowi Polakowskiemu, wjechać na dukt do Rusi i zaraz odbić na
drogę zamaskowaną pędami młodej grabiny, ogryzanej przez sarny i jelenie.
Grąd nad Łyną |
W
kwietniu świetlisty o tej porze roku grąd towarzyszy aż do krawędzi nadrzecznej,
ciągle erodującej skarpy.
Łyna za jeziorem Ustrych |
Osuwające się zwały gruntu ciągną ze sobą
nieubłaganie kolumnowe drzewa. Na nic mocarne korzenie, na nic wysiłek roślin,
gdy osuwisko sięga głębokich warstw niestabilnej gleby, rozłożonej na
wodonośnym podłożu, skąd wysącza się woda i nasyca czarne oparzeliska wzdłuż
niesfornego nurtu.
Urwisko Łyny |
Uroda
kwietniowej Łyny w Lesie Warmińskim jest jeszcze pełna surowości. Zieleń dopiero przebija pozimową
burość ściółki, a krzewy i drzewa podszytu zaczynają zbierać się w sobie do
wybuchu wiosennej wegetacji. Zielenią epatują jeno świerki, sosny, mchy
obrastające pnie powalonych drzew, głazy nad wodą, porosty na pniach drzew w
pełni życia…
Głazowisko |
To jedyny czas, kiedy Łyna nie zasłania jeszcze swojego wnętrza,
pozwalając fotografować zakamarki nurtu ściśniętego korytarzem brzegów dźwigających
chaos rezerwatowego życia.
Uskok Łyny |
Listowie jeszcze nie zgęstniało, nie stanowi więc
przeszkody dla słonecznego światła, które bez trudu dociera do głębokiego na
kilkanaście metrów wąwozu.
Gra światła z cieniem i mgiełką |
Melanż delikatnych strzępów mgły i świetlnych plam,
refleksów, iskier odskakujących od swarliwej i pomarszczonej przez głazy,
kamienie, kłody i konary wody, nadaje obrazom Łyny niecodziennego kolorytu.
Łyna w Lesie Warmińskim |
Łyna
jest przede wszystkim dzika. Odkąd uwolniła się od przymusu gospodarczej pracy
dla ludzi, stała się na powrót nieobliczalna, nieprzystępna, wymagająca. Jestem
pewny, że póki służyła flisakom, ci mieli pełne ręce roboty, by udrażniać nurt
rzeki przed każdym sezonem, czyszcząc go ze świeżo powalonych drzew, masywnych osunięć
skarp. Zabudowana młynami i tartakami na wysokości Sójki, ujęta w karby
filarami mostu przenoszącego drogę z Jełgunia do Rusi, była zapewne sztampowo piękna
w oczach wielbicieli architektury krajobrazu, przeplatając kameralne widoki dalszymi
perspektywami ogołoconego z lasu krajobrazu (jak dzisiaj Krutynia między
Jeziorem Krutyńskim a Pieckami Krutyńskimi).
Na odsypisku Łyny |
Współczesna
Łyna nie oferuje jednak w Lesie Warmińskim sztafażu łatwego piękna. Patrząc na zasieki z
powalonych drzew, które przegradzają cały nurt, na odsłonięte głazy wyrwane ze
zboczy skarp, uskoki wody i nieobliczalne zakręty rzeki, trudno sobie
wyobrazić, że mogła służyć do spławiania tratew, a wcześniej, że służyła za
szlak krzyżackim wyprawom w głąb Wildniss.
Szlak kajakowy? |
Trudno też wyobrazić sobie desperatów próbujących sił w kajakowym spływie. Bo
to, co uchodzi za szlak kajakowy, jest trasą tragarzy. Więcej tutaj trudnych
pieszych przepraw z kajakiem na grzbiecie niż pływania, zwłaszcza w miejscach,
gdzie Łyna przełamała morenowe garby, wycinając strome i kręte wąwozy,
bardziej przypominające górskie przełomy niż doliny nizinnych rzek. Jedno że
jej swarliwy nurt nie jest na tyle silny, by roznosić i spławiać wszelkie
wiatrołomy i zasieki z martwych drzew. Woda płynie więc pośród mnóstwa
zakamarków, zastawiając na kajakowców niebezpieczne pułapki.
Cała dzikość Wildniss |
Piękno
Łyny ujawnia się dopiero podczas mozolnych spacerów wzdłuż brzegów, a tam,
gdzie to niemożliwe, skrajem urwisk. To piękno nie poddaje się prostej
klasyfikacji. Nie ma tutaj dalekich planów. Puszcza pospołu z doliną
rozdzierającą morenowe wzniesienia podzieliła perspektywę rzeki na mnóstwo
odrębnych komnat, scen, obrazów.
Zmarszczki mimiczne Łyny |
Z wysokości skarp wcale nie widać więcej.
Przeszkadza wszystko: załamania stoków, odsypiska, zakola, drzewa, ich konary,
gałęzie nabrzmiewające najpierw pąkami a potem liśćmi, krzaczasta mierzwa podszytu...
Biżuteria Łyny |
Listowie z każdym kolejnym dniem wiosny zasłania coraz więcej. Wzrok w końcu
grzęźnie w zielonej gęstwie odcinającej światło, zamykającej widoki, łamiącej dalsze perspektywy.
Łyna |
Pod koniec maja kameralność Łyny staje się dosłowna. Gęste
listowie sprowadza nad wodę nieustający półmrok. Zyskują zwierzęta kierujące
się węchem, słuchem, niekiedy dotykiem i smakiem. W chaosie puszczy oczy
bardziej ulegają złudzeniom…
Wawrzynek wilcze łyko |
Kwiecień
to jedyny miesiąc, podczas którego rośliny runa mają szansę urosnąć, zakwitnąć
i rozmnożyć się w świetle słońca przenikającego bez trudu nagą jeszcze
plątaninę konarów i gałęzi drzew grądu. To dlatego w szarości
otoczenia każdy kwiatek kaczeńca, zawilca, ziarnopłonu, przylaszczki,
łuskiewnika, wawrzynka wilcze łyko… jest jak klejnot. Przyciąga uwagę.
Łuskiewnik |
Na
swoim blogu Krzysztof Leśny Mikunda poświęcił nieco uwagi pijawkom. W świecie roślin
pijawkami są pozbawione chlorofilu łuskiewniki różowe, pasożytujące na
korzeniach trzmieliny, czeremchy, olch, czarnego bzu, wierzb, topól, tarniny –
drzew i krzewów nadrzecznych łęgów.
Łuskiewniki nad Łyną |
Wypuszczają ssawki, którymi
z drewnianej tkanki korzeni pobierają soki żywiciela. Niektórzy botanicy przypisują im mięsożerność.
Zdolność do kwitnienia łuskiewniki osiągają dopiero po dziesięciu latach
rozwoju pod ziemią, kiedy wykształcą pędy na tyle obszerne i nasycone cukrami,
by sprostać wysiłkowi uformowania mięsistych kwiatów o kształcie nietypowych
gron.
Łuskiewniki i Łyna |
Kwitną wczesną wiosną. Potem znowu znikają pod ziemią. Roślinom tym medycy
średniowieczni przypisywali właściwości lecznicze. Nad Łyną najwięcej
łuskiewników kwitnie w miejscach, gdzie zalega mnóstwo obumarłych drzew, wokół
których powstają najbujniejsze ogródki botaniczne z młodych siewek
korzystających z każdej szczeliny w sklepieniu puszczy.
Łyna |
Uroda
Łyny w Lesie Warmińskim jest niepowtarzalna. Wymaga jednak wysiłku, by ją poznać.
Rzeka od dziesięcioleci pozostawiona sama sobie pokazuje swoje piękno stopniowo. Czasem trzeba
się zmusić do przejścia przez zarośla, między omszałymi kolumnami pni zalegających
podmokły grunt, wśród sprężystych łodyg ogryzionych przez bobry drzewek, nie
bacząc na obecność wszędobylskich kleszczy, komarów, pijawek, by móc odkryć
wnętrza komnat rzeki nieosiągalne z wygodnych ścieżek.
Łyna kwietniowa |
Chcąc zajrzeć w gotyckie przestrzenie spięte nad nurtem sklepieniami konarów ogromnych
świerków, lip, jesionów, dębów, ściskających plątaniną korzeni pochyłości wielometrowych
stoków, trzeba stąpać po osypujących się ścieżkach zwierząt albo skrajem podmokłego
kamienistego brzegu, często zbaczając do wody, gdy inaczej już nie sposób iść.
Kolejna komnata Łyny |
Jeśli
ktoś poznał urodę Marózki, płynąc kajakiem, posiadł jedynie mgliste wyobrażenie
piękna samej Łyny.
Dusza Łyny |
Czasem
jednak najlepiej wybrać odsypisko albo polanę pod starymi dębami i zastygnąć w
bezruchu. Stopiwszy się z otoczeniem, uległszy nastrojowi, otworzywszy zmysły,
można usłyszeć i poczuć wprost samą Łynę. Wtedy przestaniesz dziwić się, że rzeka
stała się bohaterką legend o Ałnie, żonie wodza Prusów, Dobrzynia, której łzy z
żalu po jego śmierci utworzyły macierzyste źródło Łyny pod Nidzicą, czy o
Łynie, córce Króla Tysiąca Jezior, zamienionej w rzekę po przywróceniu
ukochanego do życia.
Łyna z perspektywy bobra |
Piotrze, nisko Ci się kłaniam! Obiecaj mi, że wydasz opasłą knigę o urokach naszego regionu!!!!!!!!!! Ten post sobie wydrukuję i będę go czytał codziennie! Traktuje o miejscach, w których spędzałem każda wolną studencką chwilę! BOSKIE BOSKIE BOSKIE. No i pełen jestem podziwu dla Twojej rozległej wiedzy! Szacunek.
OdpowiedzUsuńKrzysztofie. Aż tak?! Obym z dumy nie pękł.
OdpowiedzUsuńGratuluję, jestem pod ogromnym wrażeniem lekkości języka. Ilość wiedzy "przełożona" jak babciny przekładaniec wyobraźnią i wrażliwością jest jak ciepło matki okalające miłością dziecko. Brawo. Super :))))
OdpowiedzUsuńDziękuję. Taki jest właśnie mój osobisty stosunek do tych niezwykłych kątów.
Usuń