Z biegiem
Marózki
Łabędzie na jeziorku Gawlik |
Marózka
będąca dopływem Łyny ma swoje źródło w jeziorze Gardejki. Płynie następnie
przez jezioro Lubień, rynnowe powyginane jezioro Mielno ujęte gorsetem lasu,
niemniej ciekawy akwen jeziora Maróz, jeziorko Gawlik i Jezioro Święte, po czym
wpada do jeziora Kiernoz Wielki tuż przed mostem drogowym w Kurkach, łącząc się
w trzcinach z Łyną.
Górny szlak Marózki jest uciążliwy. Wiedzie jednak ciekawą
enklawą historyczną, na której terenie rozegrały się niezwykle doniosłe bitwy.
Pierwszą stoczyli Polacy, Litwini, Rusini i Tatarzy z Krzyżakami i ich
sojusznikami pod Grunwaldem w 1410 r. (chorągwie Władysława Jagiełły obozowały
nad samą Marózką i wokół jeziora Lubień). Drugą stoczyli w sierpniu 1914 r. Niemcy
dowodzeni przez generałów: Hindenburga
(głównodowodzącego) i Ludendorfa (szefa sztabu) z Rosjanami dowodzonymi przez
generała Samsonowa. Rezultaty tej trwającej kilka tygodni krwawej batalii porównywano
w Niemczech do skutków zwycięstwa Władysława Jagiełły. Cesarsko-królewska
propaganda wojenna oceniała niemieckie zwycięstwo w kategoriach
historycznej zemsty na Słowianach.
Za
jeziorem Mielno i za mostem drogowym na przebudowanym odcinku trasy S7 Marózka napotyka
spiętrzenie w Waplewie, małą hydroelektrownię. Za nią rzeka wpływa w dzikie,
mało dostępne rozlewiska i bagna z szuwarami. Przepłynąwszy pod niecodzienną
konstrukcją mostu kolejowego (obróconego przęsłem w dół) na szlaku Warszawa -
Olsztyn, Marózka towarzyszy torom jakiś czas, ukazując uważnym pasażerom
ciekawą leśną dolinę, by po odbiciu na wschód i przebyciu licznych meandrów wpaść
do urokliwego lecz już co nieco zurbanizowanego rynnowego jeziora Maróz.
Jezioro spiętrzono pod koniec XIX wieku drewnianym jazem w Swaderkach. Przegrodzono
wówczas lewe ramię Marózki w stronę jeziora Poplusz, a prawie cały nurt
skierowano do jeziora Gawlik. W 1963 roku jaz rozpadł się, powodując lokalną
powódź. Miejscowi natychmiast skojarzyli tę katastrofę hydro-budowlaną z
jednoczesną śmiercią Paula Schwesig’a, starego właściciela Swaderek,
przypisując zdarzeniu mistyczną przyczynę. Stary jaz zastąpiono betonową
konstrukcją. Gospodarstwo rybackie zachowało dziewiętnastowieczny charakter
mimo betonowych basenów dla pstrągów i nowoczesnej smażalni ryb. Lubię tam
zaglądać, próbując utrwalić nieomal wenecki nastrój budynku starego młyna
widzianego od strony stawów udostępnionych wędkarzom, ale nigdy nie udało mi
się powtórzyć tego cudzego ujęcia:
Pokonanie
górnej części szlaku Marózki wiąże się z wieloma przeniesieniami kajaka obok
sztucznych przeszkód: hodowli ryb, konstrukcji spiętrzających, niskich kładek
nad rzeką, z holowaniem po płyciznach, z pokonywaniem zalegających prześwit
rzeki pni, konarów, zasieków, szukaniem zamaskowanego przez szuwary nurtu. Za
to koryto rzeki jest pełne ciekawych wodorostów, malowniczych porostów na
korzeniach przybrzeżnych drzew, gąbek słodkowodnych i ryb: pstrągów, troci,
węgorzy, sumów…, być może również uciekinierek z hodowli w Swaderkach.
Zwieńczeniem
szlaku Marózki jest jej niezwykły odcinek pomiędzy jeziorkiem Gawlik a Jeziorem
Świętym. Wędrówka dolnym odcinkiem Marózki pod prąd i z prądem może być świetną
szkołą dla kajakarzy zamierzających w przyszłości spływać Brdą, Drawą, Dunajcem
albo chociażby przełomem Łyny. Nic tak nie uczy instynktownego wiosłowania, jak
swarliwa rzeczka o psotnym nurcie.
Tuż
za mostem drogowym w Swaderkach od Marózki odpływa struga uchodząca do wartego
obejrzenia jeziora Poplusz. Lubiący brodzić z kajakiem, zamiast nim płynąć, mogą pokusić
się o zwiedzenie tego dotkniętego głęboką atrofią akwenu. Zdeterminowani szczęśliwcy odkryją kanał swaderski i po pokonaniu kilku przeszkód wymagających
przenoszenia kajaka opłyną ciekawie ukształtowane jezioro Pluszne, z którego wypływa strumień będący dopływem
górnej Pasłęki.
Jeziorko Gawlik |
Równie
malowniczy jest mały Gawlik. Latem jego czystą toń wypełniają przyciągające
uwagę wodorosty, kępy osoki aloesowatej, pasemka rzęsy. W wodnym lesie pływa
mnóstwo ryb. Obserwując je, ma się wrażenie przebywania na powierzchni
wielkiego akwarium.
Świtezianki nad osoką aloesowatą |
Toń jeziorka Gawlik |
W sierpniu nad owym akwarium uwijają się młodziutkie
świtezianki tuż po akcie przepoczwarzenia. Ten obraz ożywił moje wspomnienia
pierwszych spotkań z Mazurami w Borowskim Lesie sprzed ponad pół wieku,
zwłaszcza z łapaniem ryb u wejścia do urodziwej Sobiepanki łączącej jezioro
Lampasz z jeziorem Kujno na szlaku Krutyni. Wtedy wystarczyło wykupić kartę
wędkarską po zdaniu egzaminu ze znajomości ryb, wymiarów ochronnych i
dozwolonych technik połowu, by móc w całej Polsce wędkować. Dzisiaj co akwen to
inny właściciel i opłata drenująca boleśnie kieszeń.
Marózka |
Marózka za jeziorkiem Gawlik |
Opłynąwszy
Gawlik (naprawdę warto) wpływa się w zatoczkę, skąd uchodzi Marózka. Krajobraz zmienia
charakter. Nurt przyspiesza, staje się płytszy. Dno jaśnieje. Woda spływa coraz
szybciej po piaszczystym i żwirowym dnie. Wiosło przestaje służyć do wiosłowania.
Zaczyna być sterem, a w razie potrzeby żerdzią do odpychania się od dna lub
zatopionych konarów. Kajak miękko sunie w szpalerze starych olch, między
brzegami zarośniętymi przez malownicze chwasty, rośliny kwitnące białymi i
różowymi baldachimach kwiatów, pokrzywy, osty, arcydzięgiele, barszcze (jeszcze
nie Sosnowskiego), przypadkiem rozsiane pojedyncze nawłocie. W korycie zalegają
pnie powalonych drzew, na szczęście rozcięte, by ułatwić spływ.
Bać się go? |
Z brzegów
wystają wykroty przypominające kształtem krokodyle nilowe.
Marózka z drogi do Orzechowa |
Niebawem rzeka
wpływa pod mostek na drodze ze Swaderek do odciętego od świata Orzechowa, gdzie
tuż przed I wojną światową zbudowano neogotycki kościół górujący nad bagnami i
torfowiskami rozpostartymi między Jeziorem Łańskim a jeziorem Pluszne. Kościół
przetrwał próbę wysadzenia przez czerwonoarmistów w 1945 r. i służy do dzisiaj.
Marózka |
Za
drogą Marózce towarzyszą łąki rosnące na pokładach kredy. Nurt wypłukuje w
kredowym złożu głębokie kryjówki sumów i szczupaków czatujących na
przepływające obok ryby, drobne ssaki, pisklęta.
Kaczęta |
Za zasiekami z powalonych
drzew, gdzie przesiadują dzikie kaczki z kaczętami, nieskore do ucieczki przed
często przepływającymi kajakarzami, i za ciasnym zakrętem w obramowaniu
pomnikowych olch, zaczyna się wąwóz Marózki.
Marózka w słońcu |
To
początek pełnego wrażeń spływu. Słońce z trudem przebija zwarte konary, igliwie
i listowie starych drzew rosnących na stromych brzegach rzeki. Woda płynie
korytem pełnym żwiru, jasnego piasku, głazów, zatopionych pni; omywa malownicze
dywany wstążkowych wodorostów, które falują w nurcie; omija tataraki i trzciny
na odsypiskach, ławicach, mieliznach lub w zatoczkach i cofkach; napiera na
brzegi pod szpalerami paproci otulających pnie drzew pochylonych nad nurtem. Światło
słońca, jeśli padnie na wodę, wydobywa z obrazów Marózki niezwykłe barwy,
szczegóły, refleksy, nastroje.
Marózkowy dywan |
Marózka lubi zaskakiwać |
Rzeka w korzeniach drzew i na przeszkodach
szemrze, pluska, swarzy się, marszczy, faluje, pokazując, jak płynąć, co
ominąć, gdzie zrobić unik, by nie szurać dnem kajaka, albo by nie uderzyć burtą
o przeszkodę i nie wypaść w objęcia płytkiego lecz kłótliwego nurtu.
Świerki nad Marózką |
Marózka
wiedzie krętym coraz głębszym wąwozem, wpadając na osypujące się skarpy,
spychając kajak pod korzenie i gałęzie walczących o przetrwanie olch, osik, świerków,
zsuwających się sosen, pod baldachimy bujnych zarośli… Chwilami miewam wrażenie
spływu górskim strumieniem w otoczeniu starych świerków uczepionych skalistego
gruntu. Jedno że honory skał czynią tutaj głazy narzutowe.
W galimatiasie Marózki |
Tu
naprawdę dzieje się przygoda. Zmysły są atakowane gęstymi wrażeniami. Obrazom
towarzyszy kakofonia dźwięków, zwłaszcza wiosną podczas leśnych i wodnych godów,
paleta niezwykłych zapachów, przedziwna miękkość doznań. Jeśli zapanujesz nad
kajakiem, nie dasz sobą pomiatać na zakrętach, między pniami wystającymi z boku,
wiszącymi nad głową, czyhającymi pod wodą, jeśli trafnie wybierzesz drogę,
wówczas głowę, zamiast adrenaliny lub złości z powodu własnej nieporadności,
wypełnią wrażenia tak intensywne i nasycone, że nie sposób pamiętać o niedogodnościach
szlaku. Zanurzysz się wtedy cały w rzecznej dolinie, w jej zmysłowym nastroju,
i będziesz chłonąć tę opowieść puszczy bez początku i końca, póki nie wypłyniesz
na Jezioro Święte.
Umierający świerk nad Marózką |
Powiadają,
że dobre zdjęcia warte tysięcy słów. Marózka, chociaż fotogeniczna, wymaga od
fotografów zaangażowania. Bezkrytyczny zachwyt rzeką nie przekłada się na fotografie
oddające jej urodę. Kontrasty podczas słonecznego dnia są zabójcze dla zwykłych
aparatów. Kajak chyboce na wartkiej wodzie. Obrazy frapują, utrudniając wybór
kadru. Zanim naciśniesz migawkę w odpowiedniej chwili, wrażenie znika, kadr
łamie się, widok przemija jak zlekceważony uśmiech losu. Nie ustaniesz w
miejscu. Nie zawrócisz, by powtórzyć ujęcie. Musisz ciągle wybierać między
pstrykaniem a koniecznością wiosłowania. Jak w takich warunkach fotografować z
sensem :-) ?
Marózkowa norka |
Najpełniej
Marózka ujawnia swoje bogactwo o świcie, gdy zwierzęta schodzą ku wodopojom. Widok
łań z cielętami czy saren z kózkami pochylonych nad wodą, dzików taplających
się w błocku, nie jest niczym nadzwyczajnym. Dolinę rzeki zasiedlają piżmaki, norki,
wydry i bobry, które rozprzestrzeniły się bez przeszkód po całej zlewni górnej
Łyny. Przy odrobinie szczęścia można spotkać czarne bociany, uwielbiające
polowania w wartkiej wodzie. Brodzą wtedy skrajem bystrzyn, wypatrując
wszystkiego co pływa i co uczepione kłód martwego drewna lub piaszczystego dna.
Sieweczka na Marózce |
Zachowując ciszę, dbasz o szansę ujrzenia przejawów ulotnego życia rzeki: migotliwych
pełnych wdzięku przelotów polujących zimorodków, pliszek, brodzących sieweczek.
Nie
zobaczysz tu jednak na przykład gągołów, które są tak charakterystyczne dla
przełomu Łyny w Lesie Warmińskim. Latem przez ten odcinek Marózki przepływa
mnóstwo kajakarzy. Gągoły nie zdołają odchować piskląt i nauczyć przetrwania,
ponieważ każde spotkanie z ludźmi przypłacają rozproszeniem stadka. Tylko w
stadzie pisklęta gągołów mogą opanować właściwe zachowania ułatwiające
przetrwanie. Dopóki ruch kajakowy na Marózce nie zostanie ograniczony, rzadkie
gatunki ptaków nie odniosą tutaj sukcesu lęgowego.
Marózka nie żartuje, chociaż nie wyśmiewa |
W
lipcu i sierpniu rzeczka przypomina Krupówki. Dźwięki natury zagłuszają krzyki
stadnie pływających kajakarzy. Skutkiem ludycznego sposobu spływania są
nieuchronne wywrotki, korki przed przeszkodami, dewastacja rzecznego koryta. Z
jednej strony nieporadność niedzielnych kajakarzy bawi (temat fotograficzny jak
znalazł), z drugiej jednak ich natrętna i nadmierna obecność irytuje. Jeden
kajak na Marózce co kwadrans to przyjemność. Sto kajaków jednocześnie to już
gwałt na naturze. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić nieograniczonej
eksploracji tego malowniczego szlaku. Stało się to, co z niezwykłą Krutynią w
Krutyniu podczas wakacji.
Pochyl się |
Rzeka
nie opuszcza wąwozu nagle. Strome stoki stopniowo łagodnieją, oddalają się
powoli, otwierając dolinę, której kształtu nie rozpoznasz, ponieważ jej zbocza
są zasłonięte przez gęsto rosnące sosny i świerki. Brzegi w coraz większym
stopniu zasiedlają olchy i wodolubne brzozy. Wypierają one bór z płaskiego
otoczenia rzeki.
Ogródek botaniczny Marózki |
Po zaliczeniu kolejnego wykrotu, następnego labiryntu między
pniami powalonych drzew, kolejnej ławicy i mielizny, dostrzegasz subtelne
zmiany charakteru Marózki: szerzej rozlany nurt; twarde piaszczyste dno
zachęcające do pieszego spaceru wzdłuż ścian turzycowisk i oczeretów; groteskowe
pniaki po uschniętych drzewach, niekiedy nakryte czapami mini ogródków
botanicznych albo będące podstawą młodych drzewek; coraz bujniejsze łany
szuwarów skrywających jakieś kanały, wodne oczka, siedliska wodnego ptactwa:
rybitw, siewek, mew, kaczek, łysek, kokoszek, perkozów i perkozków…
Piaskownica |
Kolejny ogródek botaniczny Marózki |
Nurt
zwalnia, wycisza emocje. Światło wpada do rzeki bez przeszkód, ukazując ryby
pływające wśród wodorostów i w cieniu liści grążeli, szczegóły olchowego i
wierzbowego łęgu, a w końcu rozległej polany z oczeretów poprzedzającej ujście do
Jeziora Świętego.
Fryzura Marózki |
Przy
odrobinie szczęścia można wypatrzeć niepozorny kanał w szuwarach. Wcisnąwszy weń
kajak, przepłyniesz na niezwykłe rozlewisko odcięte od jeziora łanami zarośli.
Wiosną rozlewisko jest areną spektaklu godowego wielu gatunków ptaków. Dno
rozlewiska ustępuje zdradliwie pod naciskiem wiosła i uwalnia bąble metanu.
Lepiej zachować ostrożność i nie wypadać za burtę.
Jezioro Święte |
Między
rozlewiskiem a otwartym akwenem jeziora widać pierwszą wyspę otoczoną przez gęste
szuwary i zdradliwe bagnisko. Druga wyspa leży nieopodal cieśniny Jeziora
Świętego utworzonej przez klinowaty półwysep wschodniego brzegu, który
rozdziela akwen na dwie malownicze części.
Kormorany świętej wyspy |
Święty pozer |
Warto
poświęcić trochę uwagi tej właśnie wyspie. Nie dość, że urokliwa, upatrzona
przez kormorany przesiadujące na jej drzewach podczas okresu lęgowego (niektóre
sosny już uschły), to na dodatek dotknięta historią. W neolicie wykorzystywali
ją myśliwi podążający śladami ustępujących lodowców. Pochodzące z przełomu epok
schyłkowego brązu i wczesnej epoki żelaza artefakty, odkryte przez archeologów
z Towarzystwa Naukowego Pruthenia podczas tematycznego spływu kajakowego w 2007
r. i przebadane przez archeologów Uniwersytetu Gdańskiego w latach 2008 – 2010,
potwierdziły istnienie na wyspie tymczasowych obozowisk łowieckich. Znaleziono
między innymi odłamki ceramiki użytkowej, kościane i kamienne narzędzia, zbrojniki,
kamienne żarno, kości zwierząt, ślady ognisk. Nic jednak nie świadczyło o tym,
że ktoś próbował tutaj założyć osadę obronną. Wyspa acz stosunkowo wysoka (do 2
metrów nad wodą) ma raptem osiemset metrów powierzchni. Dość na jeden domek z
ogródkiem lecz nie na warownię.
Jezioro
Święte było otoczone przez Prusów czcią. Na wyspie odprawiano obrzędy ku czci,
według legendy, boga Kurcho, władającego deszczem, wodą i piorunami, a według
przekazów historycznych, bogini urodzaju Kurko (Curche). Prusowie składali co
roku w ofierze snop zboża związany na kształt bóstwa oraz zboże i ryby w
nadziei dobrych zbiorów i połowów. Miejsce musiało być magiczne, bo nieopodal,
u zbiegu Marózki i Łyny, założono wieś Kurki, której nazwę wywiedziono od nazwy
bogini urodzaju. Pierwsze wzmianki o wsi wiążą się ze spotkaniem, do którego
doszło w 1341 r. w Kurkach, Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego, Dietricha
von Altenburg’a, z wójtem krajowym Biskupstwa Warmińskiego, celem ustalenia
przebiegu południowej granicy diecezji warmińskiej.
Jezioro
samo w sobie jest tajemnicze, chociaż nie imponuje wielkością. Warto je opłynąć
po ukończeniu spływu Marózką. Nic to że w pobliżu przebiega szosa do Olsztynka,
a szum samochodów wypiera odgłosy natury. Czasem można spotkać nad wodą samotne
łosie, które coraz chętniej wędrują na zachód. Puszcza napiwodzko-ramucka kryje
w sobie niejedną niespodziankę, a ponieważ została objęta ochroną w ramach
obszaru Natura 2000, może zaskoczyć także widokiem wilków i rysi odzyskujących
mateczniki po tragicznym przetrzebieniu pod koniec XX wieku.
Marózka
wypływa ze wschodniej zatoki Jeziora Świętego, zeskakując z jazu pod szosą z Olsztynka
do Jedwabna. Kajaki trzeba przenieść wzdłuż ogrodzenia hodowli pstrągów. Do
jeziora Kiernoz Wielki zostaje raptem kilkaset metrów w szpalerze wybujałych
trzcin. Spotkanie Marózki z Łyną kończy jedną historię, a zaczyna kolejną.
Zdziwienie
budzi traktowanie Marózki jako dopływu Łyny, mimo że od źródeł do ujścia
przepływa 43 kilometry malowniczego biegu. Miejsce spotkania obu rzek jest
oddalone od źródeł Łyny o niecałe 16 kilometrów. Jednakże to nie Marózka a Łyna
stała się historycznym symbolem Warmii.
Zdjęcia
do wpisu również pod adresem:
Sporo o tym myslalem. Dlaczego rzeka trzy razy dluzsza i niosaca wiecej
OdpowiedzUsuńwody jest doplywem ? Gratuluje swietnych zdjec i ciekawego opisu. Tylko
dlaczego moje pare slow jest pierwsze ? Z serdecznymi pozdrowieniami
Bo mój blog nie był jeszcze znany? :-).
OdpowiedzUsuń