Kajakiem do
źródeł Łyny
Początkiem
Łyny są źródliska w rezerwacie im. prof. Romana Kobendzy, który ochronił
Puszczę Kampinoską i przyczynił się do powstania Kampinoskiego Parku
Narodowego. Rezerwat źródeł Łyny obejmuje obszar wstecznej erozji źródliskowej, której przyczyną woda wypływająca spod piaszczystych stoków moren otaczających
rozległą leśną kotlinę. Liczne liczne strumyki zbiegają się w młyńskim stawie, zeskakują z tamy starego nieczynnego młyna
w Łyńskim Młynie, tworząc wartką strugę. Kajakiem tu nie dotrzesz. Nurt, chociaż bystry, sięga co
najwyżej kostek. Mieści się w korycie węższym od wiosła. Płynie w lesie wśród zasieków
zarośli. Latem nie sposób także płynąć na odcinku od jeziora Krzyże do Orłowa.
Cała dolina rzeki aż do Brzeźna Łyńskiego zarasta. Powalone drzewa przegradzają
szlak. Trzciny, sitowia, tataraki, pałki wąskolistne tworzą łany, w których
grzęźnie i kajak, i wiosło. Spojrzenie sięga co najwyżej kilka metrów w głąb
mierzwy. Łatwo stracić orientację. Nawet stawanie na chybotliwym kajaku nie
pomaga, gdy zarośla sięgają ramion i głowy. Podeprzeć się wiosłem nie sposób.
Pióro grzęźnie w mule, nie znajdując oparcia.
|
Cieśnina między Dużym a Małym Brzeźnem |
Latem
ostatnie jezioro Krzyż jest dostępne tylko dla desperatów. Cała rzeka od jeziora
Brzeźno Małe (Brzezinka) do Krzyża jest zarośnięta. Można natomiast, licząc się
z uciążliwościami przeprawy przez łany zarośli i pola nenufarów, dopłynąć do jeziora
Brzeźno Małe, które tak naprawdę tworzy z Brzeźnem Dużym jeden akwen. Lustra
obu jezior przedziela szeroki lecz zarośnięty przesmyk. Trzeba się napracować
wiosłem i trochę nakombinować, żeby wybrać łatwiejsze przejście obok
drewnianego pomostu dla wędkarzy nawiedzających pobliskie gospodarstwo
agroturystyczne. Wokół widać nieprzystępne brzegi, oddzielone od wody łanami i
pasmami szuwarów skrywających niezwykłe bogactwo awifauny. Wiosną, podczas
godów, dzieje się tutaj niezwykłe życie. Nie sposób dojść z brzegu nad wodę,
więc ptaki i zwierzęta czują się bezpiecznie. Dostęp zapewniają wyłącznie
pomosty połączone z lądem długimi drewnianymi kładkami. Obydwa jeziora są
płytkie. W lipcu i sierpniu zarośnięte wielkimi łąkami nenufarów utrudniających
pływanie, białymi grzybieniami malowniczo otwierającymi się po wschodzie
słońca. W cieśninie mija się kępy turzyc tworzących na zatopionych pniach
malownicze ogródki botaniczne. W pełnym słońcu tafla jeziora zdaje się drgać.
Gorące powietrze unosi się znad ogrzanych liści. Ważki, świtezianki, motyle
migocą nad kwiatami grążeli i lilii. Wokół uwijają się perkozy, łyski,
kokoszki, tracze, mewy, rybitwy. W pobliżu szuwarów pływają łabędzie z młodymi,
polują białe i siwe czaple. Granicą brzegu wędrują żurawie z młodymi. Na
zatopionych pomostach i powalonych drzewach przesiadują kormorany. Obdarzeni szczęściem spotkają w przesmyku bobry i wydry,
chociaż te zwierzęta bardziej gustują w wodzie o czystej toni. Tutaj toń jezior
wypełniają wodorosty wywłócznika i moczarki kanadyjskiej.
|
Brzezinko | |
Na Brzezinku całą
powierzchnię o świcie pokrywają równomiernie bąbelki powietrza uwalniającego
się z miotełkowatych liści wywłóczników. Ich faktura łagodzi odbicia
słonecznego światła, umożliwiając fotografowanie pod słońce. Nie rozpędzisz
tutaj kajaka. Opór wody i roślin jest odczuwalny. Tkwisz więc w obręczy rozśpiewanych
oczeretów i lasu za linią niewyraźnego brzegu.
|
Jezioro Brzeźno |
Jezioro
Brzeźno Duże ma w najgłębszym miejscu zaledwie siedem metrów. Trudno odkryć to
zagłębienie dna, bo cała powierzchnia i toń akwenu zdaje się być opanowana
przez wodorosty i grążele. Wokół widać malownicze mielizny. Wiosło grzęźnie w
łodygach zielska. Kajak szura o liście. Podczas świtu, gdy nie ma turystów,
rozgrywa się przed oczami niezwykły spektakl.
|
Tolerancyjne dla siebie czaple |
Chyba największe wrażenie wywołują
polowania białych czapli, tak niezwykle kontrastujących z zielenią szuwarów.
Ptaki rozpościerają skrzydła nad wodą. Ryby zwabione cieniem podpływają prosto
pod dziób, który staje się śmiercionośną bronią. Uderzenie dziobem jest szybkie
i zwykle bezbłędne. I cały ten spektakl jest dostępny bez mozolnych podchodów,
ukrywania się, sięgania po odzież maskującą. Wystarczy zatrzymać kajak,
zachować ciszę, zaczekać. Czasem, przy odrobinie szczęścia, wystarczy też …
bezczelnie podpłynąć, bo dzikie ptactwo nawykło do hałasu wzniecanego przez
kajakarzy.
|
Zajazd na Jeziorze Brzeźno |
|
Najdramatyczniejsze sceny dzieją się z udziałem bielików, które
upodobały sobie tutaj łowy na dzikie kaczki, łyski lub ryby w plamach
słonecznego światła. Bieliki muszą jednak zmierzyć się z nieustępliwymi mewami,
które, będąc w stadzie, za nic mają potęgę ostrych szponów i królewskiego
dzioba. Nec Hercules contra plures
sprawdza się w każdym takim zdarzeniu.
|
Jezioro Brzeźno Duże - widok z Łyny |
Trudno
znaleźć ujście Łyny w ścianie szuwarów jeziora Brzeźno Duże, ale kiedy już wpłyniesz
na rzekę, ta otwiera kolejną malowniczą scenę – fragment podmokłej doliny
obejmującej olchowe zagajniki, kwaśne łąki, szpalery wierzb i łozin, łany
szuwarów, labirynt oczek wodnych i kanałów dających schronienie tajemniczo
uciekającym rybom, wodnym ptakom, mieszkańcom oczeretów: remizom, trzciniakom, być może i wodniczkom, także czarnym
i zielonym dzięciołom, jaskółkom przylatującym tutaj nie wiadomo skąd…
|
Mokradła Łyny |
Łyna
płynie łagodnymi zakolami, rozlewając się szeroko w szuwarach. Czasem jednak
nurt ściskają karby wodolubnych krzaków, w których rządzą bobry usiłujące
przegrodzić całą rzekę, jakby nie dość im było rozlicznych dopływów na
pobliskich mokradłach i łąkach. Można też wypatrzeć ślady polujących wydr,
zejścia do wodopojów wydeptane przez dziki, jelenie, sarny i pasące się
nieopodal zwierzęta hodowlane. Bór i ols obramowuje krajobraz rzeki. Rośnie
jednak za daleko, by chronić przed palącym słońcem.
|
Łyna |
|
Podwózka |
|
Na grzbiecie mamy najlepiej |
|
Jeziorko Morze |
|
Klejnot Łyny |
Śpiąca
Łyna w końcu wpływa do jeziorka, któremu ktoś w przypływie dobrego humoru nadał
przewrotną nazwę Morze. Akwen jest okrągły, płytki. Jego toń wypełniają
rdestnice, wywłóczniki, moczarki kanadyjskie. Taflę pokrywają liście grążeli i
grzybieni. Białe lilie w pełnym słońcu rozwijają urzekający biały dywan,
jednakże o świcie śpią otulone mięsistymi łuskami pąków. Jeśli ktoś spróbuje
fotografować jezioro z kwiatami na pierwszym planie, może uzyskać niezwykły
efekt. Jedyna trudność do pokonania to chybotliwy kajak. Cierpliwość i stoicki
spokój bywają jednak od czasu do czasu wynagrodzone. Jezioro wydaje się
dostępne tylko od wschodniego brzegu, nad którym wyrasta ściana wyniosłego
boru. Na pozostałych błotnistych, niewyraźnych brzegach pokrytych łęgiem i w
szuwarach rządzą czaple, żurawie, kormorany, przesiadują na gniazdach łabędzie.
To tutaj ze zdumieniem odkryłem pokojowe współżycie białych i siwych czapli.
Ptaki razem polowały, razem czuwały na gałęziach, brodziły po mulistym dnie w
poszukiwaniu skorupiaków. Nie było między nimi antagonizmów, chociaż białe
czaple to przecież gatunek turystyczny – powinny przebywać w dorzeczu Dunaju.
|
Zasieki Łyny |
|
Na Łynie |
Łyna
zmienia charakter za jeziorem Morze. Nieco przyspiesza. Płytszy nurt spływa po
piaszczystym dnie. Kajakiem trzeba lawirować pomiędzy zwalonymi olchami.
Niektóre z nich upadły całkiem niedawno, tworząc w wodzie zielone zasieki.
Światło przenika galimatias pni, konarów i gałęzi, oświetlając plamami ciekawą
toń rzeki i pływające w niej ryby. Całe otoczenie wydziela upojne zapachy.
Zewsząd dobiegają szepty, szelesty, pluski, śpiewy, zawodzenia – najintensywniej
w porze wiosennych godów. Płynąc, słuchając, obserwując, wąchając, kontemplując,
można poczuć głębokie odprężenie i fascynację – uczucia nieznane korporacyjnym
pracoholikom lub ludziom uzależnionym od Internetu.
Niebawem
drzewa odsłaniają panoramę Brzeźna Łyńskiego – wsi, o której pierwsza wzmianka
historyczna jest datowana na 1372 r. O jej długiej historii jednak niewiele
wiadomo. Uniknęła walk toczonych podczas I wojny światowej podczas kampanii
generała Samsonowa pobitego ostatecznie w okolicach Olsztynka. Podobno była
elementem umocnień olsztyneckich, które i tak nie pomogły hitlerowcom w 1945
roku. Korpus kawalerii generała Oślikowskiego przeszedł lasami
napiwodzko-ramuckimi do Olsztyna niedostrzeżony. Hitlerowcy jeszcze przez dwa
dni posyłali na dworzec główny w Olsztynie transporty wojskowe, zanim
zorientowali się, że w mieście już pozamiatano. Podobno tędy przedzierał się
Łupaszko na Podlasie, uchodząc przed NKWD i Urzędem Bezpieczeństwa.
|
Panorama okolic Brzeźna Łyńskiego |
Brzeźno
Łyńskie ulokowano po obu stronach rzeki. Zjeżdża się do niej stromymi drogami
wprost z lasu. Właściciele domków postawionych na wzniesieniu po prawej stronie
Łyny wygrali los na loterii. Podczas zachodu słońca panorama całej doliny –
obejmującej stawy u podnóża skarpy, rzekę, jezioro Kiernoz Mały i rozległe bory
w kierunku Olsztynka, nad którymi góruje wieża obserwacyjna przypominająca
latarnię morską – staje się epicko piękna.
|
Łyna kwietniowa |
|
Brama do Łyny |
Przepłynąwszy
pod mostem, trafia się na bardziej podmokłą część rzecznego odcinka. Po prawej
stronie widać stawy dostępne od rzeki przez wąskie kanały w groblach.
|
Brzozy w zakolu Łyny |
Po kilku
zakrętach nurt zaczyna słabnąć. Przed jeziorem Kiernoz Mały wyrasta kępa malowniczych
brzóz. Za nią kajak wypływa na polanę moczarki kanadyjskiej. Spłoszone stadka
ryb zostawiają na powierzchni smugi fal. Łabędzie odpływają na boki i chowają
się w trzcinach.
|
Jezioro Maróz Mały |
|
Perkoz - sam jeden |
Mgliste powietrze podczas wschodu słońca maluje jezioro
otoczone łąkami, łagodnymi wzniesieniami brzegów, borem od zachodu i wschodu.
Płynąc do kolejnego fragmentu Łyny, ku kępie rosochatych wierzb nieopodal
zamaskowanego początku nurtu, rozcinam w ciszy magicznie nieruchomą taflę wody,
płoszę wszędobylskie perkozy z młodymi, po chwili wpadam w trans rytmicznego
wiosłowania.
Podczas flauty kajak płynie szybko i równo. Krajobraz mija
nieubłaganie. Jezioro, zrazu monotonne, dla wielu nudne, ożywa, gdy przed
dziobem kajaka wypływa perkoz i zaczyna pozować w świetle słońca. Wtedy
niechybnie ręce odstawią wiosło, sięgną po aparat, bo widok ptaka na rozległej
tafli zmusza do robienia zdjęć…
|
Porzucone żeremie |
Jeziora
Kiernoz Mały i Kiernoz Wielki dzieli krótki przesmyk lądu rozcięty nurtem
wijącym się między borem sosnowym a podmokłym łęgiem z olch, wierzb, osik,
krzaków łozy oplecionych turzycą, trzcinami, mierzwą chwastów i traw. Gdzieniegdzie widać resztki po żeremiach.
|
Nic nas nie spłoszy |
Tam, gdzie w wodzie tkwią na pół zatopione
drzewa, spotykam śpiące kaczki. Nawet nie raczą otworzyć oczu, gdy chlapię
wiosłem. Czasy, gdy podrywały się do ucieczki z powodu obecności człowieka,
minęły – chyba – bezpowrotnie. Kaczki zignorowały nawet krótką sesję
fotograficzną urozmaiconą trzaskiem migawki.
|
Łyna między Kiernozami |
|
Kormoran i czapla |
|
Strażniczka ciszy |
|
Kiernoz Wielki |
Jezioro
Kiernoz Wielki jest największym i najbardziej przyjaznym jeziorem na tym
odcinku górnej Łyny. Niestety jego północna część została już zurbanizowana.
Tam rozsiadły się zabudowania Kurek. Wypływa się z Łyny na malownicze
rozlewisko urozmaicone ścianami starego boru, odepchniętego od wody łanami
szuwarów, pełnych ptactwa, nad którymi przelatują jastrzębie i bieliki w
poszukiwaniu żeru. Lewy brzeg jest raz podmokły, dając schronienie czaplom,
żurawiom, kormoranom, a raz dostępny i suchy. Światło wschodzącego słońca
potrafi wydobyć z drzew nad wodą niezwykłe barwy. W ciszy poranka lustro tafli
odbija każdy szczegół otoczenia: jasne brzozy na tle ciemnych sosen i świerków,
cyple podmokłych półwyspów, pasma trzcin, perkozy polujące w przejrzystej toni,
łabędzie snujące się w pobliżu z szarymi podlotkami… Flauta mobilizuje, kiedy
zaczynasz spływ, rozleniwia, kiedy wracasz do przystani.
Po kilkunastu
kilometrach wiosłowania nie mam ochoty na wysiłek. Korzystam z każdej przerwy
pod pretekstem fotografowania, ale i tak jestem coraz bliżej wyspy, która
niebawem odsłoni panoramę Kurek.
Dalsza
część szlaku Łyny to już inna bajka. Kończę spływ, dobijając do pomostu przy
posesji sołtysa Kurek udostępniającego kajaki pod adresem http://www.kajakimazurskie.pl.
Opis Lyny przed przyjeciem wod Marozki potwierdza to co przypuszczalem od
OdpowiedzUsuńdawna ze przyrodniczo i krajobrazowo Marozka jest ciekawsza od gornej Ly
ny. Cenna dla kajakowcow spoza Mazur jest informacja ze w okresie wakacyj
nym na Marozce jest prawie jak na Krutynii. Nie sa to nasze, Kolegi i mo
je klimaty. Z pozdrowieniami Zagorzali milosnicy Mazur i "macenia wody"