poniedziałek, 17 września 2018

Łyna nieuczesana i Łańskie zaspane jakieś


Łyna


Mgła nie zawsze ustępuje jakbym chciał. Utrudniała życie już w nocy. Po zwodowaniu kajaka nie ruszyłem nawet aparatu. Za ciemno. Wszystko rozwodnione. Żadnego konturu czy kontrastu. I to niebo. Szare. Pozbawione brzasku. 
Nawet Lumix zaspany

Kiedy wpłynąłem na Łynę, jakbym utknął w malignie. Stłumiony plusk. Stłamszone światło. Trzciny podające sobie wiechcie kwiatostanów z obu brzegów; zamykające prześwit nad powierzchnią wody. 










Kaczuchy

Kajak roztrącał łodygi na środku nurtu. Twarz oblepiały pajęczyny. Wiosło grzęzło w mierzwie. Ubranie mokło od rosy spadającej z liści. Dobrze chociaż, że woda odbijała jakąś poświatę z góry.









Łabędzie z trójką podrostków najpierw uciekały przede mną, potem zaszyły się w mierzwie. Nawet nie zauważyłem gdzie. Słyszałem tylko szelesty w trzcinach. Być może wzniecone przez inne ptaki albo i bobry. Pokonywałem zakręty, tunele z wybujałej trzciny. Przepływałem przez dywany wodorostów. Roztrącałem liście i krępujące łodygi. Było trudno. Już wyobrażałem sobie powrót pod prąd ścieśnionego nurtu rzeki. Płynąc z dół, można odłożyć wiosło, by nie szamotać się w zaroślach. Kajak sam utrzyma kierunek. W drugą stronę będę musiał zawczasu zaplanować każdy ruch, by zmieścić się między trzcinami i nie ugrzęznąć w ich plątaninie.

Tracze i krzyżówki na wspólnej żerdzi

Ulgę poczułem na wysokości drewnianego mostka dla krów. Szosa z Olsztynka do Jedwabna i Szczytna została za plecami. Razem z hukiem przejeżdżających tirów. Łyna skręca tutaj na północ. Łąki nad rzeką były puste. Ujrzawszy nisko zawieszone bale przęsła, ułożyłem się na dnie kajaka i przepłynąłem, klnąc na pajęczyny pod spodem. Niebawem dostrzegłem zabudowania leśnej części Ząbia. Mgła usypiała. Kaczki nie kwapiły się do ucieczki. Wpływały w tatarak, turzyce, albo spały w wodorostach. Mijałem je jak we śnie. Na powierzchni wody pojawiały się kręgi wzniecane przez ryby. W ciemnej toni przepływały ławice narybku. Gdzieniegdzie woda gotowała się od wyskakującego drobiazgu.
- Okonie? Szczupaki? – próbowałem się domyślać.
I tak aż do jeziora.

Na Jeziorze Łańskim

Przebiwszy się przez polanę gnijących już wodorostów, trafiłem na flautę. Jezioro przywitało milczeniem. Łabędzie w towarzystwie łysek, gągołów i perkozów snuły się po jego powierzchni. Tracze pospołu z krzyżówkami siedziały na żerdziach, do których podczepiono sieci. Pielęgnowały pióra. Fotografowałem je we mgle, póki nie odleciały.





We mgle wszystko wygląda inaczej

Płynąłem wzdłuż wschodniego brzegu, trzymając się żółknących trzcin i szpaleru starych olch, które zasłaniały wnętrze boru. Mgła pozbawiła jezioro perspektywy. Dalekie brzegi rozpuszczały się na linii horyzontu. Płynąc pierwszy raz, czułbym się chyba zagubiony. Wiosłowałem bez plusku. Drobna fala też nie hałasowała na burtach. Kajak płynął bez szelestu. Trwałem w nirwanie. Póki za groblą po nieistniejącym młynie w Dzierzgunach i za niewidocznym strumieniem nie dostrzegłem uschniętego ostańca z nagimi konarami wynurzającymi się z olchowego listowia.

Dzierzguny


Zaintrygowany nietypowym zgrubieniem jednej z gałęzi wycelowałem obiektyw. Na wszelki wypadek. Zrobiłem zdjęcie. Potem kształt stał się konkretniejszy:
- Bielik.









Bielik na ostańcu

Serce mi zabiło. Spał. Kajak płynął w jego kierunku siłą inercji. Zdążyłem pstryknąć tylko trzy fotografie. Na jednej coś widać. Co mnie podkusiło, by próbować innych ustawień aparatu? Przestawiłem go z HDR-u na tryb automatyczny, chcąc uzyskać większe zbliżenie… 

Ostaniec

Bielik nie poczekał. Utrwaliłem tylko opuszczone drzewo. Zanurzone w tajemnicy.


Popłynąłem za ptakiem z nadzieją, że go jeszcze spotkam. Znalazłem się w kolejnej zatoczce u nasady półwyspu, gdzie rosną stare olchy, zasłaniając podmokłą łąkę. Tutaj zaczyna się ów mistyczny zakątek dzierzguński. Za urwiskiem brzegu rozciąga się polana opadająca ku torfowisku w głębi, gdzie przechadzają się jelenie, dziki, wędrujące łosie. Od wschodu matecznik chroni puszcza pełna starych dębów. Potem trafiasz na plątaninę dróg rozcinających kolejne grzbiety nadjeziornej moreny. Ta plątanina to pozostałość po zabudowaniach Dzierzgun (Kiebitzbruch), które zniknęły jeszcze przed II wojną światową.


Ta sama olcha dwanaście lat wcześniej

Tutaj spotkałem jedno z najpiękniejszych drzew nad Jeziorem Łańskim – starą olchę o niezwykłej koronie. Niestety zamierającą. Zdjęcie sprzed dwunastu laty, od strony łąki, pokazuje ją w pełni sił. Dzisiaj z pnia sterczały obłamane konary. Przykry widok. Nic nie jest dane raz na zawsze.
- Śpieszmy kochać naturę, tak szybko się zmienia – chciałoby się krzyknąć, trawestując Jana Twardowskiego.


















Każde pociągnięcie wiosła zbliżało mnie do Lalki. Jej ciemny kształt wcinający się w jezioro z trudem dał się fotografować. Mgła nie ustępowała. Za każdym występem brzegu wypatrywałem wędkarzy. Omijałem ich łukiem. Z dala od spławików i rzucanych spinningami blach. Obrazy były pełne milczenia. 



Mgła tumaniła. Nawet płochliwe bieliki reagowały z opóźnieniem. Łódki z wędkarzami na tle zamglonego jeziora wyglądały nierealnie. Łabędzie i gągoły były zjawami ze snu…









Nostalgia

Minąwszy ostatni cypel, wpłynąłem na obszerną zatokę. Północno-wschodni wiatr opadał znad drzew i wzniecał falę. Zagrała na dziobie i burtach. Nacisnąłem na wiosło. Przytuliłem się do trzcin, szukając osłony. 





Mijałem pochylone brzozy i olchy, powalone sosny, których zbielałe konary wystawały z wody. Nadjeziorna skarpa osuwała się nieubłaganie wraz z drzewami, odsłaniając głazy. Wszędzie widziałem ślady sufozji – wypłukiwania przez wodę gruntową podziemnych warstw żwiru znad nieprzepuszczalnych iłów. 



Helokren Jeziora Łańskiego

Helokrenowy strumień

Usłyszawszy szmer wody, podpłynąłem do starej olchy uczepionej gruntu plątaniną korzeni. Obok niej wypływał strumień. W głębi zobaczyłem amfiteatralnie ukształtowane źródlisko. Woda sączyła się z babrzysk pod pniami przewróconych drzew i spod ukrytych pod mierzwą zarośli skarp. Przenikając pod ziemią, wypłukiwała czysty piasek. Zwierzęta nie dopisały. Cisza i tylko ten uwydatniony przez nią plusk strumienia…



Lalka

Dopływając do końca zatoki między jeziornym brzegiem a Lalką, minąłem tracze pielęgnujące pióra na żerdziach, pod którymi ktoś rozpiął sieci. 










Widok tych płochliwych ptaków na tle domu za drzewami, samochodów obok i kładki z żaglówkami, zdawał się dysonansem. 










Próbowałem je podejść. Powolutku. By fotografować z bliska. Nie dały się zwieść. Na nic udawanie, że kajak nie płynie. Odleciały na jezioro.









Dobiłem do przyjaznego brzegu nieopodal jeziorka wciśniętego w puszczańską skarpę. Łączy się z Łańskim kilkumetrowym strumykiem wśród olch. Zwykle zarośniętym. Wyciągnąłem kajak na trawę. Poszedłem na groblę. Taflę spowijała flauta. Była pusta. Liczyłem na jakieś czaple, krzyżówki, może nawet rybołowa. Pełno tutaj starych drzew nadających się na ich ciężkie gniazda. Zastałem pustą przestrzeń. 









Szarość nieba psuła obraz jeziorka, które mogłoby służyć za tło do kadrów z Wiedźminem. Pospacerowałem wzdłuż brzegu. Stanąłem obok wykrotu jesionu. Kilka zdjęć z nieprzyjemnymi kontrastami mimo szarości… Wróciłem do kajaka.












Podczas drogi powrotnej świat pojaśniał. Nad Jeziorem Łańskim otwierało się niebo. Nabrzmiałe chmury zaczęły pękać. Tafla pełna fal wypełniła perspektywę. Nareszcie zobaczyłem odległe brzegi. Mgła ustąpiła. Plamy światła sunęły przez jezioro. Wiatr i nabrzmiewające fale wepchnęły mnie do wnętrza zatoki między Ząbiem a Rybakami.




W stronę jeziora Pluszne







W końcu doczekałem lepszej pory dnia. Obserwowałem przelatujące w oddali drapieżne ptaki. W jednej z odnóg jeziora pod Rybakami dostrzegłem białe czaple. Siedziały na gałęziach wynurzających się z wody. Obejrzałem wnętrze akwenu i puste żerdzie, podpory dla rybackich sieci. Zajrzałem w przejście przez łąkę na Jezioro Pluszne. Zasieczone niecierpkiem himalajskim, który wybujał kilkumetrowym gąszczem wzdłuż brzegu. W końcu zawróciłem ku wędkarzom i ujściu Łyny. Przemierzałem jesienną nostalgię, mieszając wodę wiosłem i walcząc z boczną falą. Bujało.








Jeszcze tylko zatoczka z kikutami pali po starych pomostach, na których dzisiaj przesiadywały same mewy. Lód podczas ostatniej zimy zniósł ostatnie strzępy konstrukcji i kępy turzycy służącej za gniazdowiska…


Jeszcze cypel Ząbia z polaną dla kamperów. Pastwisko z krowami grzejącymi się w świetle słońca, które wreszcie przejrzało na oczy.




















Celowałem w ujście Łyny z traczami na żerdziach… Lubią tę miejscówkę. Niechętnie ją opuszczały, gdym podpływał, szukając nurtu między łąkami wodorostów.









Nurkowanie myśliwca

Wpłynąłem na rzekę i poczułem znużenie w rękach. Łyna niechętnie wypuszczała z objęć. Zakola, gałęzie olchy pochylonej nad wodą (że też jeszcze nie runęła!)… Niski mostek… Mocniejszy prąd z powodu zarośniętego koryta… 









Łyna nieuczesana

Trzciny z obu stron dotykające się kwiatostanami i liśćmi, zamykające i tak niewielki prześwit, krępujące wiosło, trące o burty kajaka... Słowem:
- Łyna nieuczesana jakaś.
Pomyślałem, że rzece przyda się zimowy fryzjer, który uporządkuje skołtunioną fryzurę z przerośniętych trzcin. Balejaż jesienny już jest. Teraz wypadałoby trochę przyciąć czuprynę…




Niebo w końcu się otworzyło, zdobiąc krajobraz Ząbia paletą żywych kolorów. Wiosłując w korytarzu szuwarów, przestałem foto-polować na czaple zrywające się z suchych gałęzi łozy, błotniaki kwilące pod ustępującymi chmurami. 

Pani gąsiorek

Przypadkiem udało mi się złapać w kadr samiczkę gąsiorka. Już nie ćwierkała. Pozowała chwilę, póki kajak siłą inercji nie przepłynął dalej.












Krajobraz Ząbia

Kurki były coraz bliżej. Słyszałem narastający huk tirów omijających płatny odcinek S-7. Jeszcze kilka siedlisk na nadrzecznych pagórkach, jeszcze wieża kościółka w perspektywie rzeki, jeszcze łabędzie niechętnie ustępujące z drogi, chociaż trę burtą o trzciny, otwierając miejsce na mijankę, i oto pomost sponiewierany lodem podczas ostatniej zimy. Dobiłem do brzegu.

2 komentarze:

  1. Olsztyn ma piękne okolice, wystarczy udać się parę kilometrów od miasta i już można podziwiać piękną naturę jak u Ciebie na zdjęciach :) Cudowne widoki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Jeżdżę rowerem, łażę, pływam kajakiem. Powinienem już dawno oswoić się z takimi widokami, a ciągle nie potrafię wyjść z zachwytu.

      Usuń