 |
Kiernoz Wielki w klimacie zjawiska Tyndalla |
 |
Cypel wyspy na Kiernozie Wielkim |
Odbiliśmy od brzegu w Kurkach przed wschodem
słońca. Księżyc, który pysznił się nad ścianą lasu, zniknął, gdy wypłynęliśmy
na taflę Kiernoza Wielkiego. Zaraz za szuwarami kryjącymi ujście Marózki do Łyny
ujrzeliśmy pyszny widok przejmy między wyspą a zachodnim brzegiem jeziora
oświetlonej pierwszymi promieniami i ubarwionej światłem odbitym od wody i
rozszczepionym przez sosnowy pyłek na jej powierzchni (zjawisko Tyndalla). Całą
przestrzeń wypełniał majowy koncert. Muzyka spływała od lasu, z szuwarów, znad
samej wody… Trzciniaki pobudzały wrażenia niczym podwójne espresso.
 |
Ten, który przywitał |
Popłynęliśmy na południe w towarzystwie
wszędobylskich perkozów i łysek. Nad wyspą krążyły siwe czaple. Kormorany,
które zwykły czuwać na żerdziach nieopodal, tym razem nie dopisały. Wiosłowaliśmy
przez zastygłe jezioro, chwytając obiektywami światło sączące się przez ścianę
lasu i rozświetlające ulotne mgiełki. Powietrze wypełniło się niepowtarzalnym
aromatem. Perkozy podpływały bliżej kajaka i pozowały. Było komfortowo.
Niebawem wpłynęliśmy w lejkowatą zatokę, początek
przesmyku między Kiernozami. Zrobiło się tajemniczo. Cień spowijał bagienny
korytarz śpiącego nurtu. Mgła rozpuszczała szczegóły krajobrazu.
 |
Żeremie nad rzeką |
 |
Gdy mgła komponuje |
 |
Magia Potrympa |
Mijając
żeremie bobrów, zapadliśmy w ciszę. Wiosłowałem, nie pluskając. Kajak muskał wodę,
przemykał nad ciemną tonią. Jakieś ryby swawoliły, wzniecając kręgi. Między
łodygami turzyc na płyciznach wariowały ukleje. Tarły się. Liczyłem na bobry,
lecz te zniknęły w swoich zakamarkach i nie dawały znaku życia. Słońce,
przenikając ścianę olchowego łęgu, podświetlało płachty pajęczyn. Białe
grzybienie spały w pąkach. Tylko wszędobylskie grążele wypełniły lustro rzeki
żółtymi kulami kwiatów.
Podpływając do zakola rzeki, kątem oka zobaczyłem
brązową plamę w olchowym i wierzbowym listowiu. Ledwo widoczną przez zarośla
bagiennej turzycy okupującej czarną i kwaśną ziemię brzegu.
- Jeleń – szepnąłem do Małgosi.
 |
Fotografowanie przez łan turzycy ma swoje zalety |
 |
W wierzbowym paśniku |
Kajak sunął powoli między liśćmi grążeli w
upatrzone przez nas miejsce. Czas dłużył się niemiłosiernie. Próbowałem bezgłośnie
wiosłować. W pewnej chwili, nie czekając aż turzyce odsłonią widok, zacząłem
fotografować aparatem trzymanym nad głową. Łania skubała liście wierzby.
Wyciągała przy tym szyję do granic możliwości. Nigdy wcześniej nie miałem
okazji fotografować takiego widoku. Za drzewami dostrzegłem jakieś
przemieszczające się plamy.
- Jest ich więcej – ostrzegłem Małgosię.
Kajak znieruchomiał w miejscu, gdzie pasmo turzycy
było niżej. Znaleźliśmy się na wprost odsłoniętego miejsca pod starymi sosnami,
brzozami i dębami. Zaczęło się prawdziwe foto-safari.
 |
Spektakl sam w sobie |
 |
Piękno przemawia |
 |
Cała figlarność |
Słońce wpadło do wnętrza
lasu, oświetlając łanie z młodymi, które jeszcze nie całkiem utraciły maskujące
cętki na sierści. Zwierzęta zabawnie kręciły głowami, sięgając po zioła i
liście na krzakach. Powoli przemieszczały się przed obiektywami. Urządziły nam
niepowtarzalny spektakl. Patrzyły na nas, ale nie zdradzały jakiegokolwiek
niepokoju. Zdumiewające. Pomyślałem:
- To sprawka niskiego, oślepiającego słońca za plecami.
 |
Co by tu jeszcze ugryźć |
 |
Przeszkadzały i turzyce i włosy Małgosi, a ręce wyżej nie sięgały |
 |
Trawa smakuje bardzo bardzo |
Nie rzuciły się do panicznej ucieczki, kiedy sięgnąłem
znowu po wiosło i powoli odpłynąłem. Pożegnały nas pytającymi spojrzeniami.
 |
Kiernoz Mały |
 |
Familia |
Niebawem wpłynęliśmy na Kiernoz Mały. Przez trzciny,
które na powrót zawładnęły korytem Łyny. Słońce wzeszło na dobre, przeganiając
chłód. W miarę szybko uporaliśmy się z przestrzenią jeziora, lecz zmitrężyliśmy
przed następnym odcinkiem szlaku. To przez łabędzie z piątką młodziutkich piskląt
trzymających się ogona mamy i przez zadziornego perkoza, który z dezaprobatą
traktował nasze szwendanie się po jego rewirach.
 |
Nie podskakujcie |
 |
Perkoz i czarna rybitwa w tle |
 |
Jeszcze tutaj jesteście? |
Pozował z groźbą w oczach.
Ulegliśmy tej niewysłowionej presji i wpłynęliśmy na rzekę, gdzie drogę
zagrodził nam łabędź a w tle stado krzyżówek. Łabędź nie okazał agresji.
Ustąpiliśmy mu miejsca i minęliśmy się w pokojowej atmosferze. Najwyraźniej
przywykł do ludzi.
 |
Łyna w Brzeźnie Dużym |
 |
Taki sobie grążel |
Za mostem w Brzeźnie Łyńskim zanurzyliśmy się w
olchowy łęg. Pełen rozśpiewanej magii; dzięciołów zwykłych i zielonych, kaczek
krzyżówek, drozdów przeszukujących brzegi, solistów podszytu…; pluskania
trących się na skraju brzegu ławic uklei…
Wypłynąwszy na jeziorko Morze, ujrzeliśmy parę
łabędzi. Samiec pływał w pobliżu gniazda. Samica spała, wtuliwszy głowę w pióra
na grzbiecie między skrzydłami. Wysiadywała jaja. Grzybienie pokrywające płycizny
jeziorka dywanem nadal tkwiły w pąkach. Światło słońca dopiero się skradało za
linią ustępującego cienia.
 |
Jeziorko Morze |
 |
Panorama Brzeźna od Morza |
Spłoszony żuraw zerwał się z oczeretów, kiedy
wpłynęliśmy na Łynę wiodącą do Brzeźna Dużego. Zakołował nad nami. Umknął przed
obiektywem. Odleciał za wyniosłe olchy bez krzyku. Wiosłowałem przez pokręcony
nurt. Omijaliśmy grążele, białe lilie, kępy arcydzięgiela zbierającego się
kwitnienia… Kępy bagiennej turzycy pokryły się czarnymi kłosami. Przekwitły.
Wewnątrz ich zbitych łodyg panował jakiś ruch. Gryzonie? Trzciniaki?
Trzcinniki? Pokrzewki?... Trudno zgadnąć. Powierzchowną wiedzę czerpię tylko z
atlasów…
 |
Łyna za Brzeźnem |
 |
Kolejna brama rzeki |
 |
Bukiet Łyny |
 |
Nie tylko kwiat stanowi o urodzie |
 |
Mgiełka |
 |
Oczy nie wytrzymują tej jasności przedwczesnego lata nad Łyną |
Zieleń w tym roku dojrzała przedwcześnie. Taką Łynę
oglądam zwykle w czerwcu. Minąwszy moje ulubione kąty i ukryte w kępie pokrzyw
żeremie, pokonawszy zakręt, gdzie fotografowałem przeprawiające się przez wodę
jelenie, przebrnąwszy przez trzciny, które wyrosły w nurcie, dopłynęliśmy do
jeziora. Kajak siłą inercji przepłynął przez gęstniejący już dywan liści grążeli
na otwartą taflę.
 |
Brzeźno Duże |
 |
Ja ciebie zaraz zdominuję |
 |
Rybka czy sałata? |
Zrobiliśmy sobie przerwę. Leżąc, usiłowałem chwytać
obiektywem ważki. Były za sprytne. Pod bagiennym brzegiem w zachodniej części
jeziora, gdzie zaczyna się przejma na Brzeźno Małe, baraszkowały perkozy. Dwa
samce waśniły się o płyciznę. Zagadywały do siebie. Straszyły się. Ten
jurniejszy od czasu do czasu nacierał na drugiego, zmuszając do ucieczki.
Jeszcze inny perkoz polował na ryby. Jedną złapał razem z wodorostem. Miał
kłopot. Jeść rybę z zielskiem, czy pozbyć się zielska nie tracąc ryby? Nie
wiem, jak rozwiązał problem. Zanurkował a po wynurzeniu się wystartował do
lotu, wzniecając rozbryzgi wody.
 |
Świtezianka |
 |
Baletnica |
Żmudnemu powrotowi do Kurek towarzyszyło prażące
słońce. Parzyło przez nogawki spodni, odsłonięte ręce… Upalne klimaty lata… Straciliśmy poczucie
upływu czasu, fotografując rozchylone kwiaty grzybieni. Fascynujące urodą lecz
trudne do fotografowania… Kontrasty...