niedziela, 24 lipca 2016

Sfotografowałem zimorodka w pięknych okolicznościach Marózki


Zimorodek en face

Dla tych kilku niewyraźnych zdjęć zimorodka warto było popłynąć Marózką. Nareszcie go foto-upolowałem z chybotliwego kajaka, bez przymusu czatowania nad brzegiem w pobliżu dowolnie wybranej gałązki, pod którą pełno narybku, w ochronnym przyodziewku, z głową pełną nadziei, że a nuż trafi się ów koliber północy – kingfisher – akurat w miejscu wybranym. Już kilkanaście razy oglądałem migocące piórkami zimorodki, które patrolowały brzegi Wisły warszawskiej albo mateczniki Łyny w Lesie Warmińskim. Jednakże dopiero ostatni spacer kajakiem po Marózce dał okazję do tête-à-tête z tym niezwykłym ptakiem.

Urwiska nad Marózką

Rzeka wydaje się wymarzonym miejscem dla zimorodków. Płytka, bystra, z mnóstwem gałęzi i konarów sterczących nad krystaliczną wodą pełną drobnych ryb, zacieniona przez las rosnący na stromych brzegach, w wielu miejscach osypujących się piaszczystymi i żwirowymi skarpami dogodnymi do budowania norek lęgowych...

Olchy nad Marózką

Relację, mimo zachwytu, zaczynam od prozaicznego początku – wodowania przed ujściem na jeziorko Pawlik. Po wypłynięciu z Marózki w Swaderkach spotkaliśmy łabędzie, które dochowały się sześciorga wyrośniętych podlotków w szarym upierzeniu. Pływały pod trzcinami, grzejąc się w promieniach słońca świecącego z bezchmurnego nieba. To był pierwszy taki dzień od początku deszczowego lipca.

Strażnik ciszy

Drugą niespodziankę zgotował nam jastrząb, który zawisł nad lasem otulającym jeziorko i nad wejściem do Marózki, dając szansę na fotografię w locie. To zdjęcie to wypadkowa zbiegu wzajemnie wykluczających się okoliczności: niesfornego kajaka obracanego wiatrem z północy, odstawianego wiosła, chwytania ptaka obiektywem wysuniętym do granic możliwości…

Ważka i mech

Zanurzyliśmy się w obiecujące wnętrze rzeki. Byliśmy sami. Grupowe spływy miały ruszyć dopiero w południe. Czysta woda, lipcowa zieleń brzegów i nad głową, kontrasty tak silne, że oczy zamiast krajobrazu widzą jedynie plamy światła i głębokiego cienia, iskry migocące na pomarszczonej powierzchni wartkiego nurtu ciskającego kajakiem między wykrotami. 



Szukając kolorytu rzeki

Kadłub szoruje po kamieniach i żwirze. Marózka znowu stała się płytka, gdy tylko deszcze ustąpiły miejsca śniętym mżawkom.
 \
Gwiazdorska obojętność
Po kolejnych zakrętach i zasiekach utworzonych przez świeżo powalone drzewa (to skutek czerwcowej nawałnicy, która przetoczyła się przez Warmię i dokonała spustoszeń), za mostkiem w drodze do Orzechowa, spotykamy kaczki krzyżówki: matkę z dojrzewającym podlotkiem. Nawet nie raczyły zaszczycić nas jakimkolwiek gestem strachu. Zajęte wygrzewaniem piór na słońcu i osobistą toaletą dawały się fotografować obiektywem przysuniętym nieomal do oczu. Kaczki oswoiły się z czeredą przepływających kajakarzy i zaufały swojej zdolności do szybkiej ucieczki, gdyby ktoś usiłował nadmiernie spoufalić się z nimi.

Kredowy zakątek Marózki

Minąwszy bujną łąkę na kredowym podkładzie i zakręt, w którym nurt wyrzeźbił zagłębienie dla sumów, zanurzyliśmy się w cień starych olch, klonów, lip pochylających się z wysokich brzegów. 

Nie sposób oderwać oczu

To miejsce jest początkiem ciągu najbardziej frapujących obrazów Marózki. Nurt przyspiesza. Woda staje się płytsza. Kajak sunie miękko ponad zatopionymi kłodami powalonych przed laty drzew. 

Matecznik

Nurt głaszcze smużyste wodorosty, omywa kępy moczarki, wypłukuje piasek z pokładu żwiru i rzecznego kruszywa, pędzi na samotny głaz przykryty patyną krasnorostów, ukazuje stada ryb płynących to w górę, to w dół, albo okupujących zagłębienia pod korzeniami drzew, cofki nurtu albo wymyte w dnie wnęki pod pniami martwych drzew. 

Płyniemy przez obrazy

Mimowolnie odkładamy wiosła, by skupić się na przemijających obrazach, ulotnych chwilach, przejawach leśnego życia: owadów, ryb, ptaków, gryzoni buszujących na skraju wody; 

Życie pełne niespodzianek

roślin uczepionych miejsc, w których szanse przeżycia wydają się mizerne; 













Kacze sanatorium

odpoczywających dzikich kaczek – starych i młodych z tegorocznych lęgów, niereagujących na nasz widok i dających się natarczywie fotografować z bliska…

Spojrzeć w te oczy i odpłynąć

Słońce odsłania wszystkie zakamarki dna, toni, brzegów, zasieków z pni i konarów, między którymi lawirujemy kajakiem. 








Płyniemy po powierzchni malowniczego, pełnego frapujących obrazów akwarium. Oczy wpatrują się w każdy ulotny ruch ryb, migotanie ważek, atramentowych świtezianek, iskry ulatujące z drobnych fal i warkoczy prądu, pełne życia kolaże z kamieni i załamujących światło zmarszczek wody… 

Rzeczny kolaż

Mazurska steczka

Chciałoby się fotografować wszystko, jeno że kajak nieubłaganie mknie w dół, a każdy powrót pod prąd, by powtórzyć ujęcia, trzeba opłacić mozolnym wysiłkiem.

Zimorodek

Zimorodka wypatrzyła Małgosia, gdy ja usiłowałem utrzymać kajak w ryzach i jednocześnie robić zdjęcia mijanym kątom. Ptak czatował na gałązkach. Odlatywał dalej, gdy tylko zbliżaliśmy się za bardzo, i znowu czatował. 

Zimorodek en face

W końcu zniknął za starą olchą. Wypatrzyłem go ponownie, próbując sfotografować pióropusz paproci. Zimorodek zasiadł nieopodal, w miejscu, gdzie woda wypłukała w brzegu zakole i utworzyła niewielką cofkę. 

Królewski profil

Przypatrywał się zacienionej toni, rozglądał się na boki. Patrzył na nas i oceniał, czy może jeszcze siedzieć, czy też pora już zabrać się do odlotu. Fotografowałem w pośpiechu, naciskając spust migawki, gdy tylko zielony kwadracik ustawił się na główce. Nim odleciał, zdążyłem zrobić z dziesięć niezaaranżowanych fotografii z profilu i en face

Zanim odleciał

Serce biło dokuczliwie. Emocje przelatywały przez głowę. Nic to, że zdjęcie niewystudiowane, nieprzemyślane. Grunt, że to mój pierwszy portret własny marózkowego zimorodka. Zimorodka w ogóle.

Ryby cień

Przepływając przez kolejne komysze Marózki, usiłowałem fotografować ryby, które pływały w zagłębieniach dna i pod kłodami drzew: krasnopióry, płocie, leszcze, krąpie, wszędobylskie okonie, klenie… pstrągi. Kiedy ujrzałem dorodnego pstrąga (chyba potokowego), nad którym przepłynęliśmy, gdy stoicko przycupnął tuż nad dnem zagłębienia, ukazując drobne plamki na bokach i delikatne ubarwienie łusek w świetle słonecznej plamy, omal nie wypadłem za burtę, usiłując namierzyć go obiektywem. Na nic poświęcenie. Nurt zepchnął nas z miejsca, zanim aparat zdążył wyostrzyć. 

Marózka w przełomie

Kolejny nieodparty dowód, że Marózka to niezwykła rzeka, która nigdy się nie opatrzy, choćbyś nie wiem ile razy nią płynął.


Pomnikowy świerk w walce o przetrwanie


Mniej więcej w połowie szlaku między Swaderkami a Kurkami Marózka płynie przełomem. Słońce z trudem zagląda do wnętrza rzecznego wąwozu o stromych osypujących się ścianach, a jeśli już zajrzy, wywołuje kontrasty, którym amatorski aparat fotograficzny bez gadżetów nie sprosta. 





Polegam więc na oprogramowaniu, rozwiniętej automatyce swojego Lumixa i fotografuję przede wszystkim bliskie plany. Rzeka w przełomie i tak nie ułatwia życia. Muszę pilnować, by kajak nie utknął na kłodach, nie został przyparty do zwalonych drzew swawolnym nurtem, bo wtedy trzeba wyobraźni, by się oswobodzić. Jeśli wyobraźni zabraknie, nie pozostaje nic innego jak wysiąść i brodząc w wodzie po pas, wyciągać kajak na swobodniejsze miejsce.



Przeprawa przez olchowe zasieki


Po ostatnich szkwałach, które przeszły nad rzeką na przełomie czerwca i lipca, pojawiły się nowe przeszkody – pnie przegradzające nurt na całej szerokości. Jeśli są przykryte pomarszczoną wodą, można próbować przepychać kajak, nie wysiadając z niego. Kajaki udostępniane przez Rafała Wątłego w Kurkach są elastyczne i prześlizgują się nad przeszkodami. Przed obnażonymi pniami nie ma zmiłuj. Wychodzę do czystej wody, doznając uczucia ulgi. Małgosia sprytnie wchodzi na pień, nie mocząc butów i dżinsów. Spokojnie czeka, póki nie przesunę kajaka po grzbiecie kłody i nie przysposobię do ponownego zasiedzenia. Zadowolony z siebie, że rutynowe, wyuczone przed laty czynności nie zawodzą, wsiadam do środka i znowu czuję się w swoim żywiole.




Naszą ulubioną polanę nad zakrętem Marózki zawłaszczyli turyści, którzy urządzili w cieniu sosen biwak i dopiero zbierali się do dalszej wędrówki. Popłynęliśmy więc dalej ku następnej polanie z dogodnym zejściem, rezygnując ze zwyczajowego już postoju. Rzeka meandruje wyrzeźbionym korytem o bogato zarośniętych brzegach, wiedzie nad zmiennym dnem, raz kamienistym, raz piaszczystym, wpycha w ostre zakręty lub na mielizny, spycha pod korzenie lub na cofki. Nie jest jednak tak uciążliwa jak Pisa, którą onegdaj przepłynąłem pod prąd i z prądem, przemierzając samotnie szlak z Zalewu Zegrzyńskiego do Piszu, albo jak jeszcze bardziej wymagająca Brda, zwłaszcza na odcinku Piekiełka przed Zalewem Koronowskim. Marózka to co najwyżej – sądząc po jej wielkości – najmłodsza, niekoniecznie wyrośnięta  siostra owych uznanych szlaków kajakowych.



Oczyma wyobraźni widzę jednak kotłujących się na przeszkodach kajakarzy, którzy rozpoczną spływ wieloosobowymi grupami w południe.

Łęg Marózki

Kolejna polana daje okazję do bardziej przemyślanych zdjęć rzeki. Wysiadłszy z kajaka możemy się ogarnąć i poszukać miejsc, skąd portrety Marózki i jej mieszkańców zdają się atrakcyjniejsze. Zamiast opisu wrażeń – zdjęcia.

Na zakolu Marózki





Świerk ów częstym tematem moich zdjęć

Za wyschniętym świerkiem, często przeze mnie fotografowanym z powodu jego urzekającej fraktalnej struktury na tle bujnej zieleni podpierających go olch, rzeka daje wytchnienie. Jej nurt łagodnieje, płynąc między coraz bardziej odsuwającymi się brzegami. Toń staje się ciemniejsza za sprawą świerkowego lasu okupującego podmokły grunt. Utworzone przez przewrócone świerki zasieki, które powstały po naszym ostatnim spacerze, okazały się tylko pozornie trudne do przejścia – przepchnęliśmy się między wystającymi gałęziami pod lewym brzegiem, nie wysiadając z kajaka.


Po ustąpieniu świerków wpłynęliśmy w olchowy łęg zasiedlający szuwary po obu stronach nurtu będące siedliskiem brodźców, rybitw, dzikich kaczek, trzcinników, perkozków, czarnych kur, bąków i bączków, czapli…



Ten rodzaj krajobrazu przynosi ulgę po trudach przeprawy przez przełom Marózki. Nastraja do zadumy. Zaczęliśmy płoszyć stadka ryb przepływających nad jasnym, jaskrawo oświetlonym piaskiem dna. 





Liny odpływały od kajaka w ciszy, wzniecając na powierzchni wody fale w formie klina. Klenie uciekały w milczeniu pod kłody i między na poły zasypane konary. Płocie i krasnopióry trzymały się trzcin i kikutów po obumarłych olchach. Ławice kiełbi przepływały wzdłuż burty migotliwą  wstęgą… Owo akwarium rzeki zmienia charakter. W pewnej chwili kajak szoruje o mieliznę i staje w bezruchu. Można się opalać.



Im bliżej Jeziora Świętego, tym rzeka staje się głębsza i bardziej zamyślona. Nurt słabnie. Toń wypełnia plątanina malowniczych wodorostów, których warkocze wiją się w przypominającym ruchy pełzających węży tańcu. W zagłębieniach dna dostrzegamy szczupaki, liny, klenie, a w mierzwie pod trzcinami i pod korzeniami wystającymi spod pniaka obumarłej olchy cień wielkiego suma, właściwie zarys łba z wysuniętymi wąsiskami. Wszystko to trwa zbyt krótko, by cokolwiek uchwycić obiektywem. Kajak nie stanie w miejscu, ryby nie zaczekają.

Jezioro Święte

W końcu prozaiczny powrót przez Jezioro Święte. Wiatr popycha w plecy. Nie trzeba wiosłować. Podniesiona fala uderza o burty. Im dalej od ujścia Marózki tym częściej grzbiety fal pienią się z poszumem, sprawiając wrażenie, że to psoty drapieżnych ryb lub polujących kormoranów z pobliskiej wyspy bogini Kurko. Słońce praży niemiłosiernie. Po kwadransie czujemy rozgrzaną skórę na twarzach, odsłoniętych przedramionach. Wiatr jednak jest na tyle silny, że niebawem docieramy do wąskiej zatoki przed zaporą w Kurkach i mostem.

11 komentarzy:

  1. Przepiękne zdjęcia i opisy. Masz tak lekkie pióro Piotrze,że z przyjemnością czyta się twój blog. Jesteś jawnym przykładem tego,że umysł ścisły potrafi tworzyć piękne opisy przyrody i zachwycać literackim językiem. (odwrotnie , raczej nie jest możliwe - z takimi opiniami się spotkałam) . GRATULACJE !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu. Nadmierne pochwały demoralizują :-). Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Gratuluję zimka :) Piękny ptak :)
    Oczywiście opis i pozostałe fotki super :) Ale zimek to jest zimek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Andrzeju. Takie foto-trofeum z kajaka to chyba... wyczyn. Żadne tam zanęcanie, skradanie się, czuwanie. Ot strzał z ręki i już.

      Usuń
    2. Piotrze :) jak widzę Twoje fotki robione z kajaka, to masz to opanowane do perfekcji :)
      Dobrze piszesz " Ot strzał z ręki i już" nie ma że to, że tamto. Był zimek to jest fotka :) teraz czekam na fotki ważek z perspektywy kajaka ;)

      Usuń
  3. qrcze jak my pięknie mieszkamy :) ponownie zabrałeś nas w meandry cudów tej Krainy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego Krzysztofie powinniśmy odkryć jeszcze inne komnaty natury. Wiesz, o czym myślę :-).

      Usuń
    2. Jutro popłyniemy daleko, jeszcze dalej niż te obłoki ... ;)

      Usuń
  4. Piękna rzeka. Też planujemy spływ. Gratuluję spotkania z zimorodkiem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Spływ koniecznie, chociaż teraz niedzielnych kajakarzy zatrzęsienie.

      Usuń