piątek, 21 lutego 2020

Gdy lato odchodzi od Łyny


Kiernoz Duży

Zanim wpłyniemy na Łynę

Dzień się staje

Pierwszy dzień września nad Łyną. Schyłek lata. Nostalgia się nasila. Jeszcze lato, a w krajobrazie nadciągająca jesień. Kolejny cykl zmierza ku listopadowej i zimowej smucie. Dzisiaj jednak nie ma wiatru. Kajak gładko tnie wodę. Bezchmurne niebo w poświacie brzasku. 






Perkoz

Przed ujściem Łyny



Pod bacznym spojrzeniem


Nastrój w odcieniach nadchodzącej złotej godziny. Mgła tańczy nad wodą. Tylko ta cisza… Już nie ma godów. Ptaki szykują się do odlotów. Snują się po gładkiej tafli. Perkozy kwilą do siebie, nurkują za rybami. Nawołują się. Krajobraz sunie do tyłu. Wiosło pluska w jednostajnym rytmie. Kiernoza Dużego coraz mniej przed ujściem Łyny. Rzut oka na zatokę z prawej. Nim trzciny zamkną widok. Jakiś łabędź sunie do nas, rozgarniając piersią wodę. Patrzy. Nie puszy się jednak.



W przesmyku między Kiernozami


Wpływamy w między-jeziorny przesmyk. Cisza trwa. Mgła dotyka twarzy. Brzask leniwie jaśnieje. Wysuszone gałęzie łozy odbijają się w wodzie kreskami grafik. Kajak rozgarnia pędy żółknącej trzciny. Krople rosy spadają na ręce. Rzeka się otrząsa…









Kiernoz Mały

Zanim słońce wzejdzie

Nenufary w brzasku





Przed nami Kiernoz Mały. Słońce wygląda znad lasu rąbkiem tarczy. Mgła roztapia linię brzegu. Łabędzie na tle krzaków łozy i wikliny zdają się nierealne. Wody nie ma. Jest przestrzeń bez punktu odniesienia. Tylko my, kajak, nieruchome lustro, mgły snujące się nad jeziorem. 









Żurawie w przelocie do Brzeźna Łyńskiego

Perkozy






Wszystko w złotej szacie uszytej przez słońce znad lasu: niebo przecięte smugami po samolotach, które odleciały; podświetlone żurawie w przelocie do Brzeźna; ospałe perkozy i mewy; 









Zawieszone w przestrzeni...

łabędź w grafice liści grążeli i mglistej poświacie; łabędź w ujściu rzeki do Kiernoza…



Odlatują...

Ostatnie spojrzenie pod słońce na Kiernozie Małym

W ujściu Łyny





Za kępą brzóz otwiera się jesienna łąka. Mijamy łódki przypięte do kładki, która chwieje się pod naporem wiosła. Wykręcamy na południe. Łapiemy promienie słońca przebijające swawolącą mgiełkę pod olchami. Przepływami pod mostem drogowym, szurając dnem kajaka o piasek pod spodem. Rzeki jakby mniej od lipcowych spacerów. Brak deszczu. Narastająca susza. Zarastające koryto nie ma czego spiętrzać. 


Płyniemy przez łęg między ubłoconymi brzegami. Nurtu prawie nie czuć. Obnażone kłody i gałęzie opornie ustępują pod naciskiem kajaka… Jeziorko Morze, szuwary, otoczenie dla pustej połaci wody na skraju wiejskich zabudowań… Nie ma jednak ptaków. Cisza…












Znowu egzotyczna Łyna w karbach rozległej doliny, szuwarów, podmokłych łąk o niedostępnych brzegach. Płyniemy od zakrętu do zakrętu, płosząc ryby, ptaki w oczerecie. Jakiś koziołek poszczekuje w kępie wierzby. Coś brnie przez zarośla z chlupotem. Słońce wreszcie grzeje w plecy. Rozświetla wnętrze rzeki. Złota godzina syci krajobraz. Światło skrzy się w pajęczynach i na miotełkach trzcin. Nie da się płynąć jednostajnym rytmem. 

Kaczki na Brzeźnie Wielkim



Chwytając jaskółki w locie

Ciągle coś skłania do sięgania po aparat. Jedno że grzybienie nadal śpią. Otworzą się na światło dopiero podczas powrotu. W końcu znajome żeremisko pod mierzwą trzciny, łopianów, wrotyczu, arcydzięgiela, trawy, gałęzi wodolubnych krzaków. Tu już odczuwamy obecność jeziora. Jeszcze tylko dwa zakręty, zarastający nurt rzeki i otwiera się Brzeźno Duże. Wypływamy między kępy sitowia, pałki wąskolistnej, trzciny. Rozpychamy dywan nenufarów. Kroimy zastygłą wodę, wzniecając dziobem falę…















Zastygamy w krajobrazie… wśród sejmikujących jaskółek, które lewitują między trzcinami, wnosząc zamieszanie. Zbyt szybkie, by je uchwycić w kadrze… A potem mozolny powrót do Kurek pod słońce, które praży i oślepia…


2 komentarze:

  1. Świetne zdjęcia, trzeba być "twardym" żeby tak przed wschodem być nad wodą.
    Ale po efektach widać że warto ..... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń